Wspólne wycofanie się z węgla brunatnego Polski, Niemiec i Czech może stanowić jeden z flagowych projektów w ramach Europejskiego Zielonego Ładu. Jeżeli projekt ten zostanie wpisany w oficjalne plany unijne jako istotny wkład do ograniczania emisji gazów cieplarnianych, to powinien mieć możliwość uzyskania dodatkowych funduszy unijnych – takie wnioski płyną z najnowszej analizy Forum Energii nt. przyszłości węgla brunatnego w Europie. Dziś to jeden z kluczowych surowców, z którego Polska produkuje około 25 proc. energii elektrycznej. To najtańsze, ale jednocześnie najbrudniejsze z paliw stosowanych w naszej energetyce. Liderami w jego stosowaniu są Polska Grupa Energetyczna i Zespół Elektrowni Pątnów– Adamów–Konin (ZE PAK).
Niepewne inwestycje
Spalanie węgla brunatnego w polskiej energetyce na większą skalę przewidziano do około 2035 r. W kolejnych latach zużycie tego surowca ma gwałtownie spadać, głównie za sprawą wyczerpania się obecnych złóż, z których korzysta Elektrownia Bełchatów. Dalsza przyszłość tego kompleksu to wielka niewiadoma. Nadal nie wiemy bowiem, czy PGE wybuduje tam kolejną kopalnię – na złożu Złoczew, czy raczej zrezygnuje z tej inwestycji.
Choć ten drugi scenariusz wydaje się dziś bardziej prawdopodobny, to żadne ostateczne decyzje w tej sprawie nie zapadły. Analitycy Forum Energii wskazują, że w niepewności utrzymywane są regiony, w których działają dziś kopalnie tego surowca, a sytuacja zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Polski. Jeśli chcemy zastąpić czymś energię z węgla brunatnego, decyzje powinny zapaść już teraz. Z raportu Forum Energii wynika, że możliwe jest wycofanie się z użycia tego paliwa już w 2032 r., ale trzeba zacząć planować budowę nowych mocy. – Z naszej analizy wynika, że do 2032 r. równoległe pożegnanie z węglem brunatnym nie tylko w Polsce, ale również w Niemczech i Czechach, jest realne i racjonalne kosztowo oraz przyniesie blisko 50 proc. redukcji emisji CO2 z elektroenergetyki w regionie. To proces nieuchronny – przekonuje Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii.