Notowania miedzi od końca października z impetem prą w górę, na parkiecie w Londynie zbliżając się do 7,7 tys. USD za tonę, najwięcej od 2013 r. Zyskują spółki wydobywcze. W piątek za akcje KGHM płacono 172 zł, co oznacza 46-proc. zwrot w miesiąc. W tym czasie notowania Glencore poszły w górę o 51 proc., Antofagasty o 35 proc., BHP Billiton o 23 proc., a Rio Tinto o 24 proc.
Optymistyczne prognozy
Czy czerwony metal ma jeszcze potencjał wzrostu?
– Obawy przed wpływem spowolnienia gospodarczego na rynek miedzi odeszły w niepamięć wraz z informacją o szczepionce na koronawirusa. Patrząc z technicznego punktu widzenia, miedź przebiła szczyty z przełomu lat 2017 i 2018 w okolicach 7 tys. USD za tonę i obecnie należy liczyć się z testem poziomów powyżej 8 tys. – mówi Mateusz Namysł, analityk mBanku. – Czynnikiem, który wspiera miedź, jest dobre zachowanie chińskiej gospodarki, która bardzo szybko otrząsnęła się ze spowolnienia, a to kraj odpowiadający za około 50 proc. globalnego zużycia surowca. Silnemu zachowaniu miedzi notowanej w USD sprzyja też wzrost EUR/USD – dodaje. Podkreśla, że w najbliższych latach przewidywany jest wzrost zapotrzebowania na metal na świecie, co może sprzyjać nadwyżce popytu nad podażą – ze względu na ograniczone możliwości dostosowania produkcji w krótkim terminie – i to pcha w górę ceny miedzi. – Analitycy Goldman Sachs przewidują, że w najbliższych latach cena surowca może przekroczyć 10 tys. USD – mówi Namysł.
– Miedź ma za sobą fenomenalną serię zwyżek, która doprowadziła do wybicia siedmioletnich szczytów. Pojawiają się prognozy, że w najbliższych dwóch latach istnieje szansa kontynuacji wzrostu, co mogłoby doprowadzić do wyznaczenia nowych historycznych szczytów – mówi Michał Stajniak, analityk rynków surowcowych w XTB. – Obecnie obserwujemy przede wszystkim bardzo wyraźne odbicie importu w Chinach. Mimo bardzo trudnego roku Chiny w pierwszych trzech kwartałach sprowadziły więcej miedzi rok do roku. Dodatkowo bardzo niska ilość zapasów, również złomu miedzianego, doprowadziła do tego, że Chiny musiały kupować produkty droższe – dodaje. Zwraca uwagę, że pojawiają się głosy, że przy tak wysokich wycenach może dojść do ujawnienia się sporej ilości zapasów, głównie złomu, który może napłynąć na rynek. Podobnie było w 2011 r., kiedy kurs przebił 10 tys. USD. Teraz zapasy, zarówno na wszystkich giełdach czy również w Chinach (bazując na danych z giełd) znajdują się na najniższych poziomach od 2014 r.