Królewski metal powoli wspina się w górę. W ubiegłym tygodniu kruszec zdołał zdrożeć, jednak skala wzrostów była skromna i wyniosła 0,3 proc. Wynik mógłby być lepszy, gdyby nie drożejąca amerykańska waluta, która również w poniedziałek negatywnie wpływała na notowania złota, sprowadzając cenę na krótko poniżej 1800 USD/uncję. Przełamanie tej bariery spowodowało jednak, że popyt się uaktywnił i zdołał przywrócić cenę nad 1800 USD.

Aprecjacja dolara jest napędzana przez wzrost zakażeń wariantem delta na świecie, który wzbudza strach na rynkach. W takim otoczeniu inwestorzy tradycyjnie kierują kapitał w stronę dolara, przyczyniając się do jego umocnienia, co negatywnie wpływa na kruszec.

Drożejący dolar nie pozostaje też bez wpływu na inne metale szlachetne. Srebro, podobnie jak złoto, od początku roku wypracowało ujemną stopę zwrotu. Na plusie są jednak platyna i pallad. Ten drugi od początku roku zdrożał o ponad 5 proc.

Optymistyczny jest fakt, że na rynek metali szlachetnych wracają banki centralne, które w ubiegłym roku z powodu kryzysu ograniczyły zakupy. Przed pandemią generowały one spory popyt na królewski metal. Swoje rezerwy o złoto powiększają przede wszystkim banki z krajów rozwijających się – Tajlandii, Brazylii czy Turcji. Do tego grona dołączył również NBP, który kupił złoto po raz pierwszy od blisko dwóch lat.