Pracownicze plany kapitałowe ruszyły 1 lipca. Na początek objęły największe firmy. Takie, które zatrudniają co najmniej 250 osób. To nieco ponad 4 tys. firm. Muszą one udostępnić PPK swoim pracownikom. Na ten moment to ponad 3 mln osób. Wszystkie są z automatu zapisywane do programu, ale mogą się z niego wypisać.
Rząd zakładał początkowo, że do PPK przystąpi co najmniej 75 proc. z 11,5 mln pracowników. Potem nieco obniżył te oczekiwania. Mówił, że sukcesem będzie już 50 proc. pracowników oszczędzających w PPK. Z czasem ten odsetek ma jednak rosnąć.
Polacy mają małą skłonność do długoterminowego oszczędzania. Na pracowniczych planach kapitałowych ciąży też historia OFE, które również miały być programem długoterminowego oszczędzania na czas emerytury. Program ten został jednak rozmontowany. Twórcy pracowniczych planów kapitałowych przekonują, że z tym programem będzie inaczej. Tłumaczą, że pieniądze w nim odkładane będą prywatną własnością uczestników PPK. Inaczej niż w OFE. I że będą podlegały dziedziczeniu. Co więcej, oszczędności będą pochodziły z trzech źródeł. Do programu składki będzie wnosił pracownik, dołożą się do nich pracodawca i budżet państwa. Dzięki temu oszczędzanie w PPK ma być wyjątkowo atrakcyjne. A gromadzone w nim środki mają być pomnażane przez instytucje finansowe, które zainwestują je m.in. w akcje i w obligacje.
Z najnowszego raportu firmy Work Service „Barometr rynku pracy XII" wynika jednak, że chęć uczestniczenia w pracowniczych planach kapitałowych deklaruje 39 proc. pracowników. Zdecydowanie oszczędzać w PPK chce przy tym 10 proc. badanych pracowników, 19 proc. deklaruje zaś, że raczej zostanie w programie. Niespełna połowa zamierza z programu wystąpić. 26 proc. mówi, że raczej z niego wystąpi, zdecydowaną rezygnację z udziału w pracowniczych planach kapitałowych zapowiada natomiast 21 proc. ankietowanych. 14 proc. nie wie jeszcze, jak postąpi.