Według szacunków Instytutu Emerytalnego zaledwie 1,7 mln spośród 6,4 mln pracowników, których zapisano do PPK, pozostało w tym programie. To niewiele ponad 25 proc. Gdy PPK startowały nieco ponad rok temu, przedstawiciele rządu deklarowali, że w pierwszym okresie za satysfakcjonującą uznaliby partycypację na poziomie około 40 proc. Do tego jest daleko. Co poszło nie tak?
Nie można powiedzieć, że coś poszło nie tak. W związku z pandemią sytuacja radykalnie się zmieniła. Według niektórych szacunków 17 tys. firm w ogóle nie podniesie się po tym kryzysie. Moim zdaniem na partycypację negatywnie wpłynęły trzy czynniki: niepewność, redukcja etatów i zmiany terminów obejmowania kolejnych grup firm tym programem. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie określiłabym partycypacji na poziomie 25 proc. mianem porażki. W obecnych okolicznościach to jest wynik dobry. PPK to program obliczony na długi termin, z jego ocenami wstrzymałabym się więc przynajmniej do 2022 r. Do PPK będą się mogli zapisać także ci pracownicy, którzy na razie się na to nie zdecydowali. Według mnie świadomość nas wszystkich, że trzeba budować bufor finansowy na emeryturę, jest coraz większa.
A jak na rynku PPK radzi sobie Skarbiec TFI? Jaki zdobyli państwo udział w rynku?
Podpisujemy coraz to nowe umowy z partnerami i otrzymujemy bardzo dużo zapytań ofertowych. Partycypacja w tych firmach, z którymi współpracujemy, jest na poziomie 30–35 proc. Dzisiaj jednak jest za wcześnie, aby wyrokować, czy Skarbiec TFI może być znaczącym graczem na rynku PPK. Ale nasze podejście do tego programu jest dwufazowe. Pierwsza faza to zawieranie umów z firmami. Ale jako niezależne TFI, obecne na rynku już 24 lata, liczymy też na to, że wyniki naszych funduszy zdefiniowanej daty pozwolą przyciągnąć do nich uczestników już po zakończeniu tej pierwszej fazy. Jeżeli chodzi o nasz udział, nie można powiedzieć, że jesteśmy potężnym graczem na rynku PPK. Wyniki finansowe stawiają nas jednak w pozycji, która pozwoli nam odnieść na tym rynku sukces na naszą miarę.