Giganci wracają do padoku

Rosnąca popularność i komercyjna siła Formuły 1 są atrakcją dla największych globalnych firm. Już niebawem do motorsportu wejdą Audi i Ford, a może także Cadillac.

Publikacja: 05.03.2023 02:00

W rozpoczynającym się w ten weekend sezonie tytułu mistrza świata broni Holender Max Vestapen z Red

W rozpoczynającym się w ten weekend sezonie tytułu mistrza świata broni Holender Max Vestapen z Red Bulla. Pierwszy wyścig odbędzie się na torze Sakhir w Bahrajnie. Wcześniej zespoły uczestniczyły tam w przedsezonowych testach

Foto: Giuseppe CACACE/AFP

Wyścigowe mistrzostwa świata skutecznie kuszą motoryzacyjnych gigantów, mimo że w dającej się przewidzieć przyszłości z zawodów nie znikną przecież silniki spalinowe. Audi czy Ford, które kładą duży nacisk na rozwój zrównoważonego napędu w samochodach drogowych, koncentrują się obecnie na autach elektrycznych. Nie przeszkadza im to w podjęciu wyzwania w F1. Obie marki pojawią się na wyścigowych torach w 2026 r. wraz ze zmianą przepisów technicznych.

Fani silników benzynowych mogą spać spokojnie: przyszłość królowej motorsportu nadal oparta jest na „tradycyjnym” napędzie, chociaż ten kosmiczny sport nie pozostaje głuchy na zmieniający się świat.

Czytaj więcej

Retro jest w cenie. Porsche na każą kieszeń

Praca nie idzie na marne

Zespoły od 2014 r. muszą korzystać z jednostek hybrydowych. Niewielki, turbodoładowany silnik spalinowy V6 o pojemności 1,6 litra współpracuje z dwoma układami odzyskiwania energii. Praca hamulców oraz turbosprężarki nigdy nie idzie na marne, bo wytwarzana przez nie dodatkowa energia jest zamieniana na moc, dzięki czemu w najmocniejszych trybach pracy samochody F1 rozwijają ponad tysiąc koni mechanicznych.

Bezkarna pula jednostek napędowych wynosi trzy sztuki na cały sezon, a na przejechanie ponad 300 kilometrów w wyścigu można zużyć jedynie nieco ponad 100 kilogramów paliwa. Sama wydajność takich jednostek też jest imponująca: w poprzedniej erze technologicznej spalinowe silniki V8 wykorzystywały niespełna 30 proc. energii ze spalanego paliwa do napędzania samochodu. Teraz wskaźnik wydajności przekracza 52 proc., podczas gdy w zwykłych autach drogowych z silnikami spalinowymi wynosi marne 20 proc.

Szczególnie atrakcyjna dla motoryzacyjnych gigantów jest wizja technicznego rozwoju F1 od sezonu 2026 r. Elektryczna hybryda i silnik spalinowy mają wówczas mniej więcej po równo odpowiadać za wytwarzaną moc, a w baku znajdować się będzie wyłącznie paliwo syntetyczne – wytwarzane w całości ze źródeł odnawialnych, jak biomasa pozyskiwana z odpadów.

Czytaj więcej

Radziecki Mercedes

Tradycyjna benzyna odchodzi zatem do lamusa, ale o pełnej elektryfikacji na razie nikt nie myśli – to zostawiamy innej wyścigowej serii, Formule E. Z kolei inne alternatywne źródła napędu – jak wodór – nie są jeszcze wystarczająco skuteczne, by napędzać wyścigowe maszyny. Poza przejściem na paliwa syntetyczne od 2026 r. F1 chce także osiągnąć całkowitą neutralność węglową do 2030 r., co również korzystnie wpływa na jej wizerunek we współczesnym świecie.

Wejście na scenę

Dla Audi oraz Forda – a może i Cadillaca (jednej z marek koncernu General Motors, która przymierza się do F1 wraz z zespołem amerykańskiej legendy Michaela Andrettiego) – obecność w wyścigowych mistrzostwach świata to nie tylko przepustka na technologiczny poligon i świadectwo inżynieryjnych aspiracji oraz doskonałości. To także – a dla korporacyjnych księgowych nie także, lecz przede wszystkim – wejściówka na scenę, wokół której zasiadają widzowie z całego świata.

Nie chodzi tu jedynie o kibiców, którzy bywają na wyścigach, chociaż frekwencja na trybunach po zniesieniu pandemicznych obostrzeń imponuje. W zeszłym sezonie przez 22 tory przewinęło się 5,7 mln fanów – czyli o 36 proc. więcej niż w 2019 r., ostatnim przed pandemią. Rekordowe rundy – jak Grand Prix USA w Austin, klasyk na brytyjskim Silverstone czy zmagania w Parku Alberta w centrum australijskiego Melbourne – odwiedza ponad 400 tys. ludzi.

Do tego należy dodać widzów przed telewizorami i ekranami komputerów, tabletów czy telefonów. Oglądalność F1 przekroczyła 450 milionów widzów. Wyścigi organizowane są na wszystkich zamieszkanych kontynentach poza Afryką, a – pomijając Europę – szczególna popularność towarzyszy tak istotnym, chłonnym rynkom, jak Japonia, Brazylia, Meksyk czy przede wszystkim USA.

Rok temu do kalendarza dołączyły zawody w Miami, a w listopadzie F1 powróci do Las Vegas – na nocny, uliczny wyścig z wykorzystaniem słynnego bulwaru The Strip. Takie rundy są idealnym uzupełnieniem weekendów na klasycznych torach – zawody to przecież nie tylko sport, lecz także show-biznes. Musi być show, musi być biznes – a takie miejsca, jak Monako, Miami, Las Vegas, Singapur czy Abu Zabi, poza widowiskiem zapewniają także szerokie kontakty biznesowe.

Nowe możliwości

Audi i Ford jako dostawcy silników dołączą do F1 za trzy lata do Mercedesa, Ferrari, Renault (ze sportową marką Alpine). Honda zmieniła zdanie i wcale nie zamierza żegnać się z wyścigami. Swoje zespoły mają McLaren i Aston Martin, a w roli sponsora obecna jest również w stawce Alfa Romeo. Wyścigi to także magnes dla znanych marek z innych sektorów. F1 w portfolio partnerów ma linie lotnicze, producentów zegarków, piwa czy opon, saudyjski koncern naftowy, giełdę kryptowalut oraz międzynarodową firmę kuriersko-logistyczną.

Wpływy z tego tytułu, w połączeniu z opłatami od organizatorów Grand Prix – minimalna stawka to kilkanaście milionów dolarów rocznie, a za rundy na Bliskim Wschodzie czy w Azerbejdżanie sięga 50–60 milionów – oraz przychodami z transmisji telewizyjnych przekroczyły w zeszłym roku 2,5 miliarda dolarów. Niemal połowa tej kwoty jest dzielona pomiędzy zespoły. Największy udział w przychodach Formuły 1 mają prawa telewizyjne (36,4 proc. w 2022 r.), przed opłatami od promotorów wyścigów (28,6 proc.) oraz pieniędzmi od sponsorów całego cyklu (16,9 proc.).

– F1 odnotowała rekordową frekwencję na wyścigach w sezonie 2022, do tego kolejny raz zostaliśmy najszybciej rozwijającym się sportem w mediach społecznościowych – zauważa Stefano Domenicali, dyrektor generalny F1. Pod tym ostatnim względem wyścigowe mistrzostwa świata notują dynamiczny wzrost, bo przed 2017 r. – i przejęciem komercyjnych sterów sportu przez amerykańską Liberty Media – Formuła 1 była praktycznie nieobecna w cyfrowym świecie.

Amerykańscy właściciele podążają z duchem czasów i dbają nie tylko o tradycyjne kanały komunikacji. Na platformie Netflix powstał bijący rekordy popularności serial „Jazda o życie” (właśnie zaprezentowano jego piąty sezon), od tego roku wyścigi będą pokazywane na żywo w systemach rozrywki pokładowej w samolotach i na statkach, wielkie miasta ugoszczą multimedialne wystawy o historii i teraźniejszości zawodów (pierwszym przystankiem, od marca do czerwca, jest Madryt), a sama F1 nawiązuje nowe relacje – jak z angielskim klubem Tottenham Hotspur, budując w podziemiach ich stadionu tor dla elektrycznych gokartów.

Możliwości na wykorzystanie coraz większej siły F1 jest bez liku, zwłaszcza dzięki nowoczesnym technologiom pozwalającym z jednej strony niemalże przeniknąć do hermetycznego dotychczas światka, a z drugiej smakować wszystkich technicznych detali, liczb i danych, które rozstrzygają o sukcesie bądź porażce. Nic dziwnego, że ci, których na to stać – czyli najwięksi i najbogatsi – chcą ogrzać się w cieple tej popularności.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych