Rynkowi guru udowadniają, że nie zawsze warto ich słuchać

Ci ludzie potrafią wywołać szum wokół siebie. Media chętnie ich cytują, inwestorzy uważnie wczytują się w ich prognozy, są traktowani jak eksperci posiadający wiedzę niedostępną dla śmiertelników. Bardzo często zdarza im się jednak błądzić.

Aktualizacja: 15.02.2017 06:39 Publikacja: 27.02.2013 10:29

Laszlo Birinyi

Laszlo Birinyi

Foto: Archiwum

Czy warto wierzyć rynkowym guru? Z pewnością wiele osób zadawało sobie to pytanie, gdy słyszało kolejną alarmistyczną prognozę amerykańskiego „rynkowego celebryty". Jedni traktują inwestorskich guru jak wyrocznię, inni jak medialny folklor. Niewiele osób stara się jednak rozliczać tych ekspertów z ich prognoz. A szkoda. Gdyby więcej osób sprawdzało ich dokonania, wiele karier byłoby zagrożonych. Rozliczać guru próbuje firma CXO Advisory. Zgromadziła ona blisko 7 tys. prognoz wygłoszonych od końcówki zeszłego wieku przez 68 amerykańskich rynkowych guru. Przyglądała się ich prognozom dotyczącym indeksu S&P 500 – czy rzeczywiście zachowywał się on w określonych okresach czasu tak, jak sugerowali eksperci. Jak dotąd wychodzi na to, że ci guru mieli rację średnio jedynie w przypadku 47 proc. swoich prognoz. Czy to świadczy o bezużyteczności rynkowych przewidywań inwestorskich idoli? Trzeba wziąć poprawkę na to, że wielu guru daje mało krótko- i średnioterminowych prognoz, skupiając się na długich terminach. Często te prognozy bywają mało konkretne i poza tym guru mogą z różnych powodów próbować wpływać na rynek za pomocą swoich celowo przesadzonych prognoz. Dane CXO Advisory dają jednak do myślenia.

Liga mistrzów i hochsztaplerów

29 guru z rankingu CXO?Advisory osiągnęło skuteczność poniżej średniej. Najgorszy z nich mylił się w około 78 proc. swoich prognoz dotyczących indeksu S&P 500. Skuteczność większą niż 60 proc. osiągnęło tylko pięciu guru, a najlepszy ma skuteczność wynoszącą blisko 70 proc. Wśród tej piątki nie ma jednak powszechnie znanych i głośnych nazwisk.

„Parkiet" wybrał z całego grona dziesięciu guru. Skutecznych, przeciętnych i kiepskich. „Niedźwiedzi" i „byków". Zwolenników różnych metod analitycznych. Stanowią oni dobrą reprezentację świata rynkowych ekspertów. Przyglądając się ich trafionym i chybionym prognozom, można nabrać przekonania, że do tego, co mówią guru, zawsze trzeba mieć ograniczone zaufanie.

Kwestia przypadku

„Małpa z zawiązanymi oczami ciskająca rzutki w finansowe strony gazet jest w stanie wybrać lepszy portfel akcji niż uważnie tworzony przez ekspertów" – pisał amerykański ekonomista Burton Malkiel. W 1988 r. dziennik „The Wall Street Journal" postanowił sprawdzić tę teorię. Zamiast małp do testów wybrał jednak swoich dziennikarzy, którzy ciskali rzutkami w korkową tablicę, do której przyczepione były karteczki z nazwami spółek. Do 1998 r. gazeta przeprowadziła 100 tego rodzaju zawodów. W 61 z nich okazywało się, że profesjonalni zarządzający funduszami tworzyli lepsze portfele akcji od wybranych metodą „rzutkową". Jednakże tylko w 51 „konkursach" ze 100 portfele wybrane przez zarządzających dawały większe stopy zwrotu niż wzrost indeksu Dow Jones Industrial w tym samym okresie. Czy to oznacza klęskę zarządzających? Malkiel oraz wielu innych ekonomistów wskazuje, że ta próba nie dostarcza wystarczająco dużego materiału porównawczego. „WSJ" skończył z prowadzeniem „rzutkowych" zawodów w 2002 r. i nie ogłosił ich ostatecznych wyników. Ten eksperyment, jak i badania skuteczności rynkowych guru prowadzone przez CXO?Advisory jasno pokazują jednak, że nawet najwięksi eksperci się mylą i mogą spektakularnie przegrać z przypadkiem i rynkowym chaosem.

* Liczby przy zdjęciach rynkowych guru oznaczają, ile procent ich prognoz dotyczących trendów na amerykańskiej giełdzie okazało się trafnych. Ich skuteczność została obliczona przez firmę CXO Advisory na podstawie publicznie dostępnych wypowiedzi.

[email protected]

Abby Jospeh Cohen - gdy nadmierny optymizm zwycięża nad rozsądkiem: 35,1 proc.

Abby Cohen, była główna strateg inwestycyjna Goldman Sachs, straciła sporo ze swojej wiarygodności po serii kuriozalnych prognoz z 2008 r. Po tym jak doszło do załamania na giełdzie, powszechnie wyśmiewano ją jako hurraoptymistkę. W grudniu 2007 r. przewidywała np., że S&P 500 zakończy 2008 r. na poziomie 1675 pkt. W sierpniu 2008 r. mówiła już o zakończeniu roku na poziomie 1100 pkt. S&P 500 zamknął się jednak 31 grudnia 2008 r. na poziomie zaledwie 903 pkt.

Skuteczność prognoz Abby Cohen to tylko 35,1 proc. Jej prognozy z lat 1999–2000 są uznawane za dość nietrafne, ale i tak lepsze od średniej. W latach 2001–2002 były one zwykle nadmiernie optymistyczne. W latach 2003–2007 większość jej prognoz była jednak zaskakująco trafna (co pokrywało się w dużej mierze z okresem dobrej koniunktury na giełdzie). Prognozy z 2008 r. były szokująco błędne, ale w latach 2009–2010 przedstawiała ona już jednak dość rozsądne przewidywania. Na przykład w sierpniu 2009 r. mówiła, że S&P 500 skończy rok na poziomie około 1100 pkt (a rzeczywiście wyniósł 1115 pkt). W 2011 r. okazała się jednak znowu nadmierną optymistką, przewidując, że S&P 500 zakończy rok na pułapie 1450 pkt, podczas gdy zamknął się na 1257,6 pkt.

David Dreman - behawioryzm, analiza fundamentalna i optymizm: 63,6 proc.

David Dreman to prezes firmy Dreman Value Management, publikujący od 2001 r. swoje prognozy rynkowe m.in. na stronach internetowych amerykańskiego „Forbesa". Jego skuteczność to 63,6 proc. Jego filozofia inwestowania mówi, że „rynki nie są perfekcyjnie efektywne i w szczególności finanse behawioralne odgrywają znaczącą rolę w działaniach i przesadnych reakcjach inwestorów, a także w ruchach kursów akcji". Na pierwszy rzut oka takie podejście zapewniło mu ponadprzeciętną skuteczność w prognozowaniu, ale trzeba wziąć poprawkę na to, że Dreman stosunkowo rzadko snuje szczegółowe prognozy dotyczące ogólnych rynkowych trendów. Ten rynkowy guru stawia przede wszystkim na analizę fundamentalną konkretnych spółek. Można jednak zauważyć, że rynkowym „bykiem" jest on częściej niż „niedźwiedziem". Nadmierny optymizm prowadzi go zaś czasem do spektakularnych pomyłek w prognozach. I tak w czerwcu 2008 r. przekonywał: „Rynek zaczął wykazywać oznaki poprawy. Fundamenty amerykańskiej gospodarki nadal są silne". W ciągu następnych czterech miesięcy S&P 500 stracił 36 proc. Tuż przed upadkiem Lehman Brothers mówił: „Nie poddawajcie się, jeśli chodzi o rynek". W połowie listopada 2008 r. stał się już jednak dużo bardziej ostrożny.

Gary Shilling - prorok rynkowej apokalipsy: 37,5 proc.

– Na początku roku prognozowałem, że S&P 500 spadnie do 800 pkt z powodu kiepskich wyników spółek. To się jeszcze nie stało, a moja prognoza została uznana za przesadzoną. Ale przecież niedowierzanie było reakcją wielu ludzi na moją prognozę pęknięcia bańki na amerykańskim rynku nieruchomości, prognozę przedstawioną przeze mnie w 2005 r. – mówił w sierpniu 2012 r. Gary Shilling, szef firmy badawczej A. Gary Shilling & Co. Ten cytat najlepiej podsumowuje jego styl prognozowania. Shilling jest znany ze stawiania radykalnych i zarazem mało obfitych w szczegóły długoterminowych prognoz, które tworzy, analizując trendy rynkowe, gospodarcze, polityczne i społeczne. Już w 2006 r. ostrzegał, że amerykański rynek akcji się załamie, a S&P 500 spadnie poniżej poziomu z 2002 r. Gdy do krachu na giełdzie rzeczywiście doszło, Shilling czuł z pewnością gorzką satysfakcję, dołączając do grona rynkowych guru, którzy przewidzieli światowy kryzys. Już przecież w 2004 r. przestrzegał, że świat przechodzi powtórkę z giełdowej bańki spekulacyjnej z lat 20.

Jego skuteczność w prognozowaniu ruchów indeksu S&P 500 jest jednak dość mała – wynosi jedynie 37,5 proc. (choć pod uwagę należy wziąć to, że próba jego prognoz krótkoterminowych i średnioterminowych jest stosunkowo niewielka). W marcu 2009 r., gdy odbicie na rynku było już bardzo bliskie, Shilling pisał, że S&P 500 osiągnie dołek latem. Pod koniec kwietnia 2009 r. wskazywał, że amerykańskie akcje dadzą zarobić w 2009 r. zaledwie 1–2 proc. Tymczasem S&P?500 zyskał w 2009 r. 28 proc. Gdy hossa była już dobrze widoczna, Shilling przekonywał, że nie potrwa ona długo.

Jeremy Grantham - długoterminowa wizja, wielki pesymizm: 47,5 proc.

Jeremy Grantham, prezes firmy inwestycyjnej GMO, wydawca biuletynu kwartalnego „The Grantham Letter", jest guru znanym głównie ze swoich długoterminowych prognoz (skuteczność wielu z tych scenariuszy jest obecnie trudna do oszacowania). Od 1994 r. ma opinię pesymisty co do amerykańskiego rynku akcji, a optymisty wobec giełd zagranicznych. W swoich prognozach bazuje głównie na analizie ekonomicznej i fundamentach, a wyróżnia się uwzględniając w tworzonych przez siebie scenariuszach takie czynniki jak np. cykl wyborczy w USA. To daje mu skuteczność wynoszącą 47,5 proc. (przy stosunkowo małej liczbie krótkoterminowych prognoz.) „Mam przeczucie, że obserwujemy teraz katastrofę pociągu w zwolnionym tempie" – pisał w lipcu 2007 r., po pierwszych oznakach kryzysu. W sierpniu 2008 r. ostrzegał: „Moja rada: nie podejmuj żadnego ryzyka". W październiku 2008 r. zapowiadał, że rynek może osiągnąć dołek w pierwszym kwartale 2009 r. Według niego istniało 70-proc. ryzyko, że S&P 500 spadnie poniżej 800 pkt, a 30-proc., że spadnie do 600 pkt. W marcu spadł poniżej 700 pkt, a później się odbił. Grantham przewidywał wówczas kilka miesięcy zwyżek, „hossę ostatniego hurra", a później korektę. Nie był jednak zawsze pesymistą. W maju 2011 r. nie wykluczał, że do października S&P 500 przekroczy poziom 1500 pkt, co się stało dopiero na początku 2013 r. Często w prognozach się asekurował, przedstawiając kilka możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji, co utrudnia ocenę jego skuteczności.

Jim Cramer - wyjątkowy celebryta, nawet jak na rynkowego guru: 46,8 proc.

Jim Cramer to ekscentryczny prowadzący popularnego programu „Mad Money" w telewizji CNBC i zarazem współzałożyciel serwisu TheStreet.com. Jest uznawany za kontrarianina. Uważnie przygląda się nastrojom na rynku i często wzywa inwestorów, by postępowali odwrotnie niż „tłum". Wielokrotnie się zdarzało, że jego prognozy dramatycznie przeskakiwały od optymizmu do pesymizmu w bardzo krótkim czasie. Ma sporą tendencję do przesady (np. w styczniu 2001 r. mówił o rynku: „To środowisko zapewniające najmniejsze ryzyko i największe nagrody, jakie można sobie wyobrazić"). Jego skuteczność wynosi jednak 47 proc., czyli tyle, ile średnia dla amerykańskich rynkowych guru. Zdarzało mu się popełniać wielkie błędy prognostyczne. Np. w marcu 2008 r., po upadku banku Bear Stearns, twierdził, że rynek już osiągnął dołek. Mówił również, że 2008 r. będzie dla inwestorów „czasem prosperity". W listopadzie 2008 r. radził swoim widzom, by odłożyli nieco pieniędzy na zakup akcji, gdyż w ciągu kilku miesięcy dojdzie do odbicia na rynkach. Jego przepowiednia się sprawdziła, więc w czerwcu 2009 r. twierdził:?„Możemy już mówić o hossie roku 2009. 16 marca 2009 r. był dniem przełomu. Najgorsze przeminęło i wszelkie porównania do wielkiego kryzysu nie mają już sensu".

Laszlo Birinyi - wielkie doświadczenie i rynkowy instynkt: 51,9 proc.

„Jesteśmy wyjątkowi pod tym względem, że nie analizujemy kondycji gospodarki, mało nas interesują zdarzenia w spółkach i fundamenty, niewiele też korzystamy z tradycyjnych, technicznych czy innych rynkowych wskaźników. Nasze podejście polega na tym, by zrozumieć psychologię i historię rynku, oraz, co najważniejsze, działania inwestorów. Duża część z naszych wysiłków polega na analizowaniu przepływów kapitału oraz na tym, co tradycyjnie jest nazywane analizą paska informacyjnego" – tak Laszlo Birinyi pisze o sobie i swojej spółce Birinyi Associates. Czy stosowana przez niego metoda jest jednak skuteczna? Birinyi osiąga ponadprzeciętne wyniki: 52 proc. trafnych prognoz od 2001 r. (trzeba jednak wziąć poprawkę, że rzadko publikuje on prognozy dostępne dla wszystkich). W okresach eskalacji kryzysu jego przewidywania często okazywały się rozsądniejsze od prognoz innych guru.

„Wchodząc w 2008 r., jestem skłonny powściągnąć swój entuzjazm" – mówił blisko pięć lat temu. W kwietniu 2008 r. ostrzegał: „Zmienność na rynkach pozostanie na długo. Mamy do czynienia z permanentną zmianą systemu". W marcu 2009 r. zauważył nadchodzącą hossę, mówiąc: „Czas porzucić mentalność z bunkra". Pod koniec 2012 r. wskazywał zaś, że S&P 500 wkrótce pobije rekord (co może się wkrótce zdarzyć).

Marc Faber - katastroficzne wizje, które czasem się spełniają: 47 proc.

Jeden z najbarwniejszych rynkowych guru, znany z wielu kontrowersyjnych wypowiedzi na temat ekonomii i polityki, „wieczny pesymista", jeśli chodzi o dolara i amerykańską gospodarkę, wydawca newslettera „Gloom, Boom and Doom Report". Jego skuteczność sięga 47 proc., a w ciągu swojej kariery zaliczył zarówno spektakularne sukcesy, jak i wielkie wpadki prognostyczne. Przed krachem z 1987 r. przestrzegał inwestorów, by wycofali pieniądze z giełd. W 2000 r. trafnie przewidywał dużą korektę, do której doszło po pęknięciu bańki internetowej.

W 2008 r. co rusz ostrzegał przed wielką korektą. Gdy w marcu 2009 r. zaczęło się odbicie na rynkach, Faber ostrzegał jednak, że będzie ono krótkotrwałe, a później nastąpi kolejna poważna korekta z powodu załamania gospodarczego w drugiej połowie roku. Później stał się nieco bardziej powściągliwy, ale ostrzeganie przed dużymi korektami nadal było jego znakiem rozpoznawczym. Ostrzegał przed dużymi spadkami na amerykańskiej giełdzie w październiku 2012 r. (mówił, że sięgną one 20 proc.), do listy jego niespełnionych przepowiedni trzeba też dodać m.in. ostrzeżenie przed silną korektą w styczniu 2011 r. i słowa z czerwca 2012 r. o tym, że na rynku zaczyna się długotrwała bessa. W sierpniu 2011 r. ostrzegał: „Akcje stracą 30 proc., potem zyskają 20 proc., a w końcu spadną o 30 proc.". Przez dwa miesiące od wygłoszenia tej kuriozalnej prognozy S&P 500 zyskał 3,2 proc., a do końca roku o blisko 12 proc. Nadal jest pesymistą, jeśli chodzi o akcje amerykańskie.

Robert Prechter - czarnowidz, który przegapił hossę: 21,7 proc.

Robert Prechter, „wieczny niedźwiedź", to szef firmy Elliott Wave International i wydawca biuletynu „The Elliot Wave Theorist". Jak nietrudno się domyślić, do tworzenia rynkowych prognoz wykorzystuje on głównie analizę fal Elliotta. Co najmniej od 2002 r. jest pesymistą, jeśli chodzi o amerykański rynek akcji, a większość jego prognoz dotyczy długiego, a nawet bardzo długiego okresu (co czyni niemożliwym oszacowanie trafności sporej ich części). Prechterowi „udało się" osiągnąć skuteczność wynoszącą zaledwie 21,7 proc. Jak w przypadku wielu innych rynkowych guru, ma on na swoim koncie sporą dozę alarmistycznych prognoz. Np. w październiku 2005 r. ostrzegał: „Spodziewajcie się załamania na rynku, które przed Halloween zamieni się w panikę". Nic takiego się nie stało, S&P 500 zyskał w ciągu następnych trzech tygodni około 6 proc. Na początku marca 2009 r. pisał: „Niektóre wskaźniki pesymizmu inwestorów sięgnęły ekstremalnych poziomów, co sugeruje, że załamanie jest w późnej fazie. Ale to jeszcze nie koniec". Kilkanaście dni później doszło do odbicia na rynku, ale Prechter pozostał przy swoim. Gdy indeksy się pięły, w kwietniu 2009 r., ostrzegał, że amerykański rynek akcji ma jeszcze przed sobą długie miesiące załamania. W marcu 2012 r. radził, żeby pozbywać się wszelkich ryzykownych aktywów i przerzucić się na gotówkę. „Będzie inna okazją do zakupów, prawdopodobnie za jakieś cztery lata" – pisał. Apokalipsa po raz kolejny jednak nie nastąpiła.

Jack Schannep - stare, wypróbowane metody analityczne: 66,7 proc.

Za najlepszego rynkowego guru koncentrującego się na indeksie S&P 500 można uznać Jacka Schannepa, autora książki „The Dow Theory for the 21st Century" („Teoria Dowa na XXI wiek") i zarazem redaktora strony internetowej TheDowTheory.com. Jego skuteczność przy przewidywaniu ruchów indeksu nowojorskiej giełdy to 66,7 proc. Lepszy wynik, wynoszący 68,2 proc., osiągnął tylko David Nassar, szef firmy MarketWise. com, ale dotyczyła ona jego prognoz opublikowanych w latach 2004–2006. Próba była więc o wiele mniejsza niż w przypadku Schannepa – jego prognozy rozciągają się na całą dekadę, począwszy od 2002 r. Jak wskazuje tytuł jego książki, Schannep jest zwolennikiem teorii Dowa, czyli pierwszej teorii analizy technicznej sformułowanej w 1884 r. przez Charlesa Dowa, twórcę indeksów Dow Jones. Teoria ta koncentruje się na „rozpracowywaniu" sygnałów świadczących przede wszystkim o kierunku trendu oraz identyfikowaniu jego faz. Choć Schannep zdołał osiągnąć skuteczność większą niż w przypadku innych guru, to jednak i jemu zdarzały się wpadki. Do najbardziej spektakularnych należy jego prognoza z 8 października 2008 r. „Wczorajsze załamanie na giełdzie jest, tym na co czekaliśmy przez cały rok. Końcem rynku „niedźwiedzia"! Doczekaliśmy się kapitulacji i teraz jest czas, by kupować" – pisał wówczas Schannep. Przez następne cztery miesiące S&P 500 stracił jeszcze ponad 16 proc. Odbił się dopiero pod koniec marca 2009 r. Schannep przewidywał, że od początku listopada 2008 r. do końca 2009 r. S&P 500 może wzrosnąć o 40–50 proc. Wzrósł o około 15 proc.

Doug Kass - wiele obszarów zainteresowań analitycznych, regularne blogowanie, kontrariańska postawa: 47,6 proc.

– Zwykle wybieram drogę, która jest mniej uczęszczana – twierdzi Doug Kass, szef firmy Seabreeze Parteners Management, specjalizującej się głównie w inwestycjach alternatywnych. Kass od 2006 r. często publikuje na swoim blogu prognozy dotyczące rynków – nie tylko akcji, ale również surowców, obligacji, nieruchomości. Zamieszcza tam również analizy ekonomiczne. Prognozując ruchy akcji na amerykańskiej giełdzie, kieruje się głównie wskaźnikami gospodarczymi, modelem wyceny rynkowej oraz nastrojami dobrze poinformowanych inwestorów. Uważa się za kontrarianina. Jeśli chodzi o prognozy dla indeksu S&P 500, osiągnął on jak dotąd skuteczność wynoszącą 47,6 proc., czyli wynik zbliżony do średniej (w jego przypadku próbka prognoz jest naprawdę dość duża). Kass w listopadzie 2012 r. zapowiadał, że S&P 500 zakończy miniony rok w okolicach 1415 pkt. I niewiele się pomylił, bo S&P 500 wyniósł ostatecznie 1426,2 pkt. Nieco wcześniej mówił, że rynek zbytnio obawia się upadku USA z tzw. fiskalnego urwiska i gdy przekona się, że to niebezpieczeństwo go ominie, zareaguje silnymi zwyżkami.

Jego prognozy z okresów eskalacji kryzysu są bardziej mieszane. W lipcu 2008 r. twierdził, że rynek osiągnął roczny dołek i czeka go hossa. Na kilka dni przed upadkiem Lehman Brothers pisał: „Moje dyspozycje inwestycyjne stają się bardziej optymistyczne". Po upadku Lehmana zalecał jednak daleko posuniętą ostrożność.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza