Obligacje – jaki jest potencjał, a jakie ryzyko?

W minionym roku fundusze obligacji przyniosły wysokie stopy zwrotu, bo niższa rentowność wymusiła wzrost cen papierów w portfelach. To jednak tylko jedna strona medalu. Nasza symulacja pokazuje, co musiałoby się stać z cenami obligacji w przypadku różnych scenariuszy zmian rentowności.

Aktualizacja: 07.02.2017 00:52 Publikacja: 24.01.2015 18:46

Rys. 1. Indeks cen obligacji stałokuponowych – w trendzie wzrostowym

Rys. 1. Indeks cen obligacji stałokuponowych – w trendzie wzrostowym

Foto: GG Parkiet

Tym razem pochylimy się nad rynkiem obligacji skarbowych, a konkretnie nad specyficznym segmentem tego rynku – papierami o stałym oprocentowaniu. W 2014 roku okazały się one – podobnie jak w 2012 r. – hitem inwestycyjnym. Gromadzący je indeks TBSP (Treasury BondSpot Poland) urósł w minionym roku o ok. 9,5 proc., pozostawiając w tyle indeksy warszawskiej giełdy. W ślad za tym poszły stopy zwrotu z funduszy inwestujących w obligacje. Także w tym roku ta klasa aktywów radzi sobie nieźle – indeks TBSP od początku roku do momentu pisania tych słów zyskał ok. 1 proc., czyli ponad 12 proc. w skali roku.

Jak to możliwe, że stopy zwrotu z obligacji są tak dobre, skoro stopy procentowe w Polsce są na rekordowo niskich poziomach? Fenomen ten wynika wprost ze sposobu, w jaki inwestorzy wyceniają obligacje. Skoro oprocentowanie tego typu papierów jest stałe i nie może się dostosowywać do bieżących warunków rynkowych, to dostosowywać musi się co innego – cena obligacji. Przykładowo mający obecnie największą wagę w koszyku TBSP, wyemitowany ponad dwa lata temu papier DS1023 (o terminie wykupu w październiku 2023 roku) ma oprocentowanie (kupon) w wysokości 4 proc. rocznie. Ponieważ stopy procentowe oraz rentowność żądana przez inwestorów są obecnie dużo niższe, owe 4 proc. to bardzo atrakcyjny poziom oprocentowania. Nic więc dziwnego, że w takich sytuacjach szybko pojawia się popyt na takie papiery. Popyt ten winduje cenę obligacji na rynku wtórnym do momentu, aż jej rentowność zrówna się z oczekiwanymi stopami zwrotu z porównywalnych aktywów. Ten mechanizm sprawia, że omawianego papieru DS1023 nie da się kupić na rynku po kursie nominalnym (100 pkt) – obecnie trzeba płacić 114 pkt (czyli 114 proc. wartości nominalnej równej 1000 zł, co daje 1140 zł).

Wszystko to tłumaczy oczywiście, skąd biorą się ostatnio tak wysokie stopy zwrotu z portfeli obligacji. Wynikają one ze wzrostu ich cen, będącego z kolei konsekwencją spadku stóp procentowych. Zrozumienie tego mechanizmu jest kwestią absolutnie kluczową przy podejmowaniu decyzji o inwestowaniu w obligacje stałokuponowe lub fundusze obligacji. Nie można automatycznie zakładać, że ta klasa aktywów jest atrakcyjna, bo w zeszłym roku przyniosła niemal 10 proc. zysku. Owszem, taki wynik teoretycznie może się powtórzyć i w tym roku, ale warto pamiętać, jaki jest warunek realizacji takiego scenariusza – dalszy spadek stóp zwrotu żądanych przez inwestorów. Jednocześnie warto mieć na uwadze, że w przypadku realizacji scenariusza odwrotnego – czyli wzrostu wymagań inwestorów – ceny obligacji spadną, a to może sprowadzić zyski z obligacji/funduszy obligacji w pobliże nawet zera (taki scenariusz przerabialiśmy w 2013 roku).

W tej sytuacji, po pierwsze, pojawia się pytanie, od czego zależy poziom stóp zwrotu/rentowności żądanych przez inwestorów. Najważniejszym wyznacznikiem jest rentowność niemieckich obligacji (Bundów). Od początku 2014 r. spadła ona z niemal 2 proc. poniżej zaledwie 0,5 proc. W tym samym czasie rentowność polskich papierów dziesięcioletnich obniżyła się z prawie 4,4 proc. poniżej 2,4 proc. Warto zwrócić uwagę, że w przypadku polskich „skarbówek" spadek był większy – o ponad 2 pkt proc. wobec 1,5 pkt proc. w przypadku Bundów. Oznacza to, że skurczył się tzw. spread (różnica rentowności) między tymi obligacjami, który zależy głównie od postrzegania Polski przez globalnych inwestorów.

Widać zatem, że to, czy uda się powtórzyć ubiegłoroczne zyski z polskich obligacji stałokuponowych, zależeć będzie, po pierwsze, od tego, czy nadal spadać będzie rentowność niemieckich papierów (uznawanych za „bezpieczną przystań"), oraz, po drugie, od tego, czy nadal będzie się kurczył spread. Oczywiście taki scenariusz jest możliwy. Perspektywa odpalenia QE w pełnej odsłonie przez Europejski Bank Centralny oznaczać będzie dodatkowy popyt na obligacje skarbowe na rynku wtórnym. Także dalszy spadek spreadu nie jest wykluczony. Wystarczy wspomnieć, że w przypadku papierów czeskich spread względem Bundów jest symboliczny – kto wie, może w tym samym kierunku podążać będą polskie obligacje?

Rynki potrafią jednak przecież zaskakiwać, a taki scenariusz wcale nie jest pewny. Uwagę zwraca przede wszystkim fakt, że będące punktem odniesienia Bundy mają już dużo mniejszą przestrzeń do dalszego spadku rentowności, niż to było np. przed rokiem. Z poziomu poniżej 0,5 proc. nie da się już mocno zejść w dół. Potencjał do spadku rentowności jest zatem ściśle określony i już stosunkowo niewielki, natomiast potencjał do wzrostu jest teoretycznie nieograniczony. A wzrost rentowności wymusiłby spadek cen obligacji...

Wywróżenie ścieżki, po jakiej podążać będzie rentowność Bundów oraz spread, jest bez wątpienia obarczone ryzykiem. Dobra wiadomość jest jednak taka, że można sobie wyrobić pogląd na temat tego ryzyka, a narzędziem do tego jest prosta symulacja. Wystarczy się zastanowić, co stałoby się z cenami obligacji i stopami zwrotu w przypadku różnych scenariuszy zmian rentowności.

Na rys. 3 prezentujemy wyniki symulacji dla wspomnianego wcześniej przykładowego papieru DS1023. Jest to odpowiedź na pytanie – ile obligacja ta powinna kosztować na rynku wtórnym, gdyby inwestorzy żądali danego poziomu rentowności. Pokazuje także, o ile taka nowa cena różniłaby się od obecnej (nie będziemy tu wchodzić niepotrzebnie w szczegóły matematyczne obliczeń – wystarczy wspomnieć, że aktualna wartość obligacji równa jest przyszłym dochodom zdyskontowanym stopą równą rentowności wymaganej przez inwestorów).

Nasze obliczenia pokazują zarówno potencjał, jak i ryzyko. Przykładowo przy czysto hipotetycznym założeniu, że rentowność żądana przez inwestorów zejdzie do zera (co by oznaczało zerową rentowność Bundów oraz zerowy spread – to oczywiście trudna do wyobrażenia, skrajna sytuacja), kurs obligacji podskoczyłby o ok. 18 proc. względem obecnego poziomu. Jeśli doliczymy do tego dochód z kuponu (4 proc.), to w skali roku cały dochód mógłby sięgnąć 22 proc. – to maksymalna stopa zwrotu, jaką można sobie wyobrazić w skrajnie sprzyjających (laboratoryjnych) warunkach.

Gdyby jednak rentowność zamiast dalej spadać, miała z trudnych obecnie do zidentyfikowania powodów urosnąć, oznaczałoby to nieuchronnie spadek kursu. Powrót rentowności powyżej progu 3 proc. wymusiłby zniżkę kursu o 6 proc., a powyżej progu 4 proc. – zniżkę o prawie 13 proc. Tylko częściowo zostałoby to zrekompensowane przez kupon (4 proc.). Ostatecznym efektem byłyby straty z inwestycji (przynajmniej przejściowo).

KONKLUZJE:

* spadek rentowności żądanej przez inwestorów wymusił wzrost cen obligacji stałokuponowych, co z kolei oznaczało wysokie stopy zwrotu w ubiegłym roku;

* spadek rentowności na polskim rynku to z kolei efekt spadku rentowności niemieckich Bundów oraz ograniczenia tzw. spreadu – to od tych czynników zależy, czy polskie obligacje będą nadal drożeć;

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie