Inwestorzy chcą zapomnieć o strachu. Ale się nie da

Poprawa sytuacji na giełdach jest dość wyraźna, ale nie spowodowała ona odwrotu od bezpiecznych aktywów. Na rynkach wciąż widać obawy o spowolnienie światowej gospodarki.

Publikacja: 28.02.2016 11:01

Prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi za dwa tygodnie stanie przed nie lada wyzwaniem,

Prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi za dwa tygodnie stanie przed nie lada wyzwaniem, by nie zawieść nadziei rynków.

Foto: Archiwum

Na giełdach trwa wzrostowe odreagowanie, a towarzyszą mu powracające obawy dotyczące Chin, ostrzeżenia przed globalnym osłabieniem i nadzieje, że banki centralne zrobią, co do nich należy. Mimo sprzecznych doniesień drożeje ropa, ale na wszelki wypadek chętnie kupuje się złoto i obligacje.

MFW ostrzega i wzywa

Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości co do powagi sytuacji w globalnej gospodarce, z pewnością się ich wyzbył po lekturze najnowszego raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego, ogłoszonego w przeddzień spotkania najbogatszych państw, wchodzących w skład G20. Zawirowania na rynkach finansowych, kłopoty krajów rozwijających się, nadspodziewanie mocne hamowanie w Chinach, tania ropa to główne czynniki, z którymi trzeba będzie sobie radzić w najbliższej, a może i tej dalszej przyszłości. Ryzyko obniżenia prognoz światowego wzrostu jest bardzo duże.

Fundusz radzi, czy wręcz zaleca, by podjąć skoordynowane i zdecydowane działania. Wzywa do nich i rządy i banki centralne. Rządy powinny wspierać gospodarkę wydatkami publicznymi, Fed powinien dać sobie spokój z podwyżkami stóp procentowych, a Europejski Bank Centralny użyć wszelkich dostępnych środków, by pobudzić koniunkturę. Japonia powinna zastosować narzędzia fiskalne, strukturalne i dochodowe, a Chiny powinny przestać niepokoić swoją niejasną polityką kursową. Żadnych rad nie sformułowano jedynie pod adresem producentów ropy naftowej, choć obserwując nerwowe reakcje rynków finansowych, wydaje się, że wzrost cen surowca mógłby rozwiązać za jednym zamachem większość problemów.

Wśród analityków w nieformalnych rozmowach popularność zdobywa pomysł, by banki centralne zamiast obligacji zaczęły skupować ropę naftową. By uniknąć problemów z magazynowaniem, można by wykorzystać nieźle sprawdzający się od lat w Unii Europejskiej patent płacenia producentom za wstrzymywanie się od produkcji.

O ile w kwestii ropy o koordynację działań byłoby trudno, o tyle łatwiej można by sobie wyobrazić porozumienie banków centralnych w kwestii stosowania różnych narzędzi polityki pieniężnej. Pod hasłem uniknięcia wojen walutowych mogłoby dojść do harmonizacji działań w zakresie stóp procentowych. Przydałaby się też globalna optymalizacja skupowania obligacji, tym bardziej że EBC może się wkrótce zderzyć z problemem po stronie podaży papierów w strefie euro.

Mówiąc poważnie, Mario Draghi już za dwa tygodnie stanie przed nie lada wyzwaniem, by nie zawieść nadziei rynków, ale jednocześnie użyć bazooki w taki sposób, aby wywołać euforię, a nie panikę bądź rozczarowanie. Jeszcze trudniejszy orzech do zgryzienia będzie mieć Janet Yellen – jak wycofać się z niedawno rozpoczętej polityki podwyższania stóp procentowych, nie dając jednocześnie powodów do uznania grudniowej decyzji za błędną i nie powodując niepokoju inwestorów.

Ropa pomogła Wall Street

Notowania ropy naftowej wciąż są bardzo pilnie śledzone przez inwestorów, głównie amerykańskich. Zmienność cen, widoczna od dwóch tygodni, przekłada się na wahania nastrojów na giełdzie nowojorskiej. Na szczęście krótkoterminowy trend jest wystarczająco wyrazisty. Od 11 lutego ropa WTI zdrożała o 21 proc., umożliwiając prawie 7-proc. zwyżkę S&P 500 i otwierając temu indeksowi drogę do ataku na poziom 1950 pkt. W czwartek udało się go pokonać, ale by można było mówić o sukcesie, byki muszą tę zdobycz utrwalić. Biorąc pod uwagę dane makroekonomiczne, zadanie może nie być łatwe. Testem będą czekające nas w najbliższych dniach publikacje wskaźników wyprzedzających, szczególnie usługowego ISM, oraz informacje dotyczące amerykańskiego rynku pracy.

Choć trudno mówić o definitywnym zerwaniu korelacji między rynkami amerykańskim a europejskim, to jednak od minionego wtorku DAX i CAC40 zachowywały się wyraźnie gorzej i zdecydowanie daleko im do poziomu lokalnego szczytu z przełomu stycznia i lutego, z którym uporał się S&P 500. We wtorek mocno taniały akcje europejskich banków i firm energetycznych, a dzień później zniżkującym bankom towarzyszyły walory koncernów motoryzacyjnych. W Londynie największa przecena nastąpiła w przypadku spółek surowcowych. Generalnie można odnieść wrażenie, że ryzyko Brexitu, widoczne wyraźnie w przypadku funta, nie zostało jeszcze zdyskontowane na głównych europejskich parkietach. Od początku lutego GBP Index zniżkował o 5 proc., a od listopada ubiegłego roku stracił 11 proc. W tym czasie FTSE100 poszedł w dół o 6 proc. Co prawda DAX spadł aż o 18 proc., ale powodem tej zniżki raczej nie było zagrożenie związane z opuszczeniem Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię. Może ono zyskiwać na znaczeniu wraz ze zbliżaniem się terminu referendum w tej sprawie.

Na drożejącej ropie najmocniej zyskał indeks giełdy moskiewskiej. W górę szedł także Nikkei, korzystając z niedawnych decyzji Bank of Japan. Bez konsekwencji na pozostałych rynkach pozostało czwartkowe tąpnięcie na parkiecie w Szanghaju. Sięgający 6,4 proc. spadek to drugi tak silny ruch w tym roku. Zredukował on za jednym zamachem połowę dorobku byków, gromadzonego przez prawie cztery tygodnie.

Złoto i obligacje przypominają o ryzyku

Poprawa sytuacji na giełdach nie spowodowała jednak odwrotu od bezpiecznych aktywów. Notowania złota po krótkiej spadkowej korekcie ponownie ruszyły w górę, w kierunku 1250 dolarów za uncję. Poziom ten w minioną środę znów na moment pojawił się na liczniku. Test siły byków na tym rynku może nastąpić wraz z ewentualnym umocnieniem się dolara, czego można się spodziewać w okolicy marcowego posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego. Zejście ceny złota poniżej 1200 dolarów za uncję mogłoby stanowić zagrożenie dla trwającej od połowy grudnia ubiegłego roku tendencji wzrostowej, ale jednocześnie trudno sobie wyobrazić głębszą przecenę, tym bardziej biorąc pod uwagę prawdopodobne powstrzymanie się Fedu z podwyżkami stóp procentowych.

Niesłabnącym powodzeniem cieszą się obligacje skarbowe, głównie niemieckie, japońskie i amerykańskie. Z tej tendencji korzystają także polskie papiery. Rentowność obligacji dziesięcioletnich w minioną środę spadła poniżej 2,9 proc., wracając do poziomu z połowy stycznia i zacierając pamięć po skoku spowodowanym decyzją agencji Standard & Poor's o obniżeniu ratingu Polski. Obawy związane z ewentualnym wzrostem deficytu powyżej 3 proc. na razie są zbyt odległe, by zaprzątać uwagę inwestorów, mimo sygnałów, że ze zrealizowaniem zakładanego przez rząd wzrostu przychodów mogą być kłopoty. To zmartwienie dotyczy raczej przyszłego roku, a do tego czasu jeszcze wiele może się wydarzyć.

Hossa z miedzi i franków

Na dwie sesje przed końcem lutego wszystko wskazywało na to, że po dziewięciu spadkowych miesiącach z rzędu na warszawskim parkiecie wreszcie pojawiła się iskierka nadziei na poprawę sytuacji. WIG20 zyskiwał ponad 3 proc., indeks szerokiego rynku niewiele mu ustępował, a mWIG40 był niecałe 2 proc. na plusie. Motorem tej poprawy nadal pozostawały walory spółek surowcowych i banków. Akcje KGHM zdrożały w lutym o ponad 13 proc., a od styczniowego dołka o 25 proc. Papiery najbardziej „ufrankowionych" banków zyskały odpowiednio po około 10 proc. w lutym i 30 proc. od 20 stycznia. Do tego doszła znacznie mniejsza niż poprzednio spadkowa presja na walorach spółek branży energetycznej.

Segment naszych największych spółek stał się bardziej odporny na rodzime czynniki ryzyka, ale ponownie wyraźnie zmniejszył się wolumen obrotów. Zjawisko to było widoczne także w przypadku małych i średnich firm. Euforia zakupów, z jaką mieliśmy do czynienia na sesji 17 lutego, okazała się więc kolejnym jednorazowym incydentem, a nie początkiem bardziej trwałego zainteresowania inwestorów polskimi akcjami. Rynek rozruszać mogą informacje dotyczące wyników finansowych spółek za 2015 r. Mogą się zdarzyć niespodzianki zarówno przyjemne, jak i negatywne. Przypadek Eurocashu pokazuje, że nawet dobre wyniki w przypadku niektórych spółek mogą być odebrane jako rozczarowujące. Weryfikacja zbyt wygórowanych oczekiwań może się okazać bolesna.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie