Rynki finansowe potrafią zaskakiwać nawet najbardziej wytrawnych i doświadczonych inwestorów. Półgodzinne załamanie cen akcji na Wall Street w maju 2010 r. czy skok kursu franka z początku 2015 r. to jedne z najgłośniejszych niespodzianek ostatnich lat, ale pomniejsze zdarzają się praktycznie każdego dnia. Mimo to tych najbardziej zdumiewających zjawisk na rynkach większość inwestorów nie dostrzega. Wysoki wolumen obrotów na giełdach, wielkość premii za ryzyko i spora zmienność notowań instrumentów finansowych uchodzą za coś zupełnie oczywistego. Tymczasem w świetle standardowej teorii finansów, zakładającej racjonalność uczestników rynku i jego efektywność, są to anomalie, które stały się impulsem do rozwoju alternatywnej, behawioralnej teorii finansów.
Zagadka wysokich obrotów
Amerykański komik Groucho Marx oświadczył kiedyś, że nie chciałby przynależeć do żadnego klubu, który pragnąłby, żeby został jego członkiem. To powiedzenie w teorii finansów zaowocowało twierdzeniem Groucho Marxa. Głosi ono, że żaden racjonalny inwestor nie powinien kupować akcji, które inny racjonalny inwestor chce sprzedać. Sam fakt, że ktoś akcje danej spółki sprzedaje, powinien być dla potencjalnego nabywcy sygnałem ostrzegawczym. Doprowadzone do logicznego kresu, twierdzenie to sugeruje, że w świecie racjonalnych inwestorów wtórny rynek akcji w ogóle nie powinien istnieć. Ale nawet jeśli założyć, że racjonalni inwestorzy mogą niekiedy różnić się w ocenach perspektyw spółek, tak intensywny obieg akcji jak na współczesnych giełdach (na GPW w ostatnich latach co roku właściciela zmienia około 35 proc. akcji w obrocie) musi dziwić. Do tego samego wniosku można dojść inną drogą. Jedną z kluczowych implikacji tzw. efektywności rynku jest ta, że nie można go pobić, tzn. nikt nie może systematycznie uzyskiwać ponadprzeciętnych stóp zwrotu. A to oznaczałoby, że większość inwestorów powinna wybierać strategie pasywne.
Dlaczego w praktyce transakcji jest tak dużo? Jednym z wyjaśnień jest nadmierna pewność siebie charakteryzująca dużą część inwestorów. Gdy ktoś wychodzi z założenia, że jest mądrzejszy od innych, nie ma problemu z kupnem sprzedawanych przez nich akcji. Terrance Odean, ekonomista z Uniwersytetu Kalifornijskiego, w latach 90. wykazał, że przynajmniej inwestorzy indywidualni przeceniają swoje zdolności analityczne i prognostyczne, co skutkuje ich nadmierną aktywnością na rynku i przy okazji obniża ich stopy zwrotu (dużą ich część zjadają prowizje od licznych transakcji).
Wysokie wolumeny obrotów na giełdach mogą wynikać również z tego, że inwestorzy nie podejmują decyzji na podstawie racjonalnej oceny perspektyw spółek – które zmieniają się dość rzadko – tylko na podstawie swoich przypuszczeń co do decyzji innych inwestorów, którzy oczywiście kierują się takimi samymi przesłankami. Już w latach 30. XX w. John Maynard Keynes – pod pewnymi względami prekursor ekonomii behawioralnej – zauważył, że rynek akcji przypomina spotykane w ówczesnych gazetach konkursy piękności, których uczestnicy mieli za zadanie wytypować ze zbioru fotografii kobiecych twarzy tę, którą za najbardziej atrakcyjną uzna najwięcej czytelników.
Zagadka zamkniętych funduszy inwestycyjnych
Nie trzeba być dogmatycznym wyznawcą hipotezy efektywnego rynku, aby uważać, że ten sam instrument finansowy nie może mieć jednocześnie dwóch cen. W praktyce jednak jest to na rynkach zjawisko dość częste, a w przypadku zamkniętych funduszy inwestycyjnych, wręcz nagminne.