WIG20 niestety nie znalazł się w tej stawce, co może zemścić się w przypadku ewentualnego pogorszenia się nastrojów.
Nastroje kontra fundamenty
W ciągu pierwszych czterech sesji minionego tygodnia główne indeksy europejskie zyskały po niemal 5 proc. Mocno sfatygowany Nikkei wzrósł aż o 7 proc., niwelując prawie w całości niedawne straty. Wskaźnik rynków wschodzących zwiększył swoją wartość o ponad 4 proc., a Shanghai Composite ponad 3 proc. Mimo wyraźnie skromniejszej zwyżki bardzo dobrze prezentują się indeksy na Wall Street. Poprawa nastrojów była więc powszechna i można odnieść nieodparte wrażenie, że jej celem było zakończenie spadkowej korekty i kontynuacja fali zwyżek rozpoczętej na emerging markets w styczniu, a na giełdach rozwiniętych w lutym. Dwa główne czynniki, które w znacznym stopniu przyczyniły się do tego optymizmu, to zwyżka notowań ropy naftowej i lepsze, niż się spodziewano, dane dotyczące chińskiego handlu zagranicznego. Należy jednak zwrócić uwagę, że pojawił się on na kilka dni przed bardzo istotnymi wydarzeniami, czyli piątkową publikacją dynamiki chińskiego PKB za pierwszy kwartał oraz niedzielnym spotkaniem przedstawicieli największych producentów ropy naftowej. W przypadku obu tych wydarzeń nie można było mieć pewności, jakie przyniosą efekty. Jednak inwestorzy podjęli ryzyko, przymykając jednocześnie oko na inne, znacznie mniej korzystne okoliczności, do których należy zaliczyć przede wszystkim obniżenie przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognoz dla globalnej gospodarki. Kwietniowy raport redukuje przewidywaną na 2016 r. dynamikę z 3,4 do 3,2 proc. i obniża szacunek na 2017 r. z 3,6 do 3,5 proc. MFW ostrzega jednocześnie przed możliwością trwałego obniżenia tempa wzrostu i stagnacją, wymieniając długą listę czynników, które mogą się do tego przyczynić. W odrębnych wystąpieniach Christine Lagarde i główny ekonomista Funduszu postraszyli też poważnymi konsekwencjami ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Główne giełdy mierzą wysoko
W takich warunkach DAX już w minioną środę znalazł się powyżej 10 tys. punktów, a w czwartek to osiągnięcie ugruntował, docierając do poziomu najwyższego od początku stycznia. To, czego nie udało się osiągnąć przez całą drugą połowę marca, teraz okazało się dość łatwe. Między innymi dzięki silnym zwyżkom walorów niemieckich banków i koncernów motoryzacyjnych. Brexitu wydaje się wcale nie obawiać parkiet w Londynie. Choć FTSE100 zyskał w ostatnich dniach jedynie nieco ponad 2,5 proc., to jednak znajduje się najwyżej od pierwszych dni grudnia ubiegłego roku. Najwyraźniej bierze on przykład nie z kontynentalnych sąsiadów, lecz zza oceanu, gdzie S&P500 po niespełna 2-proc. zwyżce także znalazł się w podobnym punkcie. Do szczytu z początku listopada 2015 r. brakuje mu niecałych 30 punktów. W jego okolicach, czyli na poziomie 2100 punktów, może się rozegrać poważniejsza walka byków i niedźwiedzi o prymat w kolejnych miesiącach. W przypadku Wall Street niepewne fundamenty zdają się rywalizować z równie niepewnymi intencjami Fedu. Byki są w tej grze w lepszej sytuacji. Słabsze dane makroekonomiczne będą oddalać perspektywę kolejnej podwyżki stóp procentowych. „Optymiści" lokują taką decyzję Rezerwy Federalnej w odległym horyzoncie połowy przyszłego roku. To zaś oznacza zdjęcie presji na umocnienie się amerykańskiej waluty, a ze słabego dolara cieszyć się będą inwestorzy na wielu rynkach.
Jak działa spełnienie marzenia o osłabieniu waluty, można było się przekonać, obserwując zachowanie parkietu w Tokio. Odbicie się kursu dolara od poziomu 108 jenów, sygnalizujące możliwość zakończenia trwającej od końca stycznia tendencji, podziałało ożywczo na Nikkei, który w ciągu trzech sesji wrócił w okolice 17 tys. punktów.
Surowcowe zagadki
Po dość mocnej spadkowej korekcie z przełomu marca i kwietnia surowcowy CRB Index od niemal dwóch tygodni kontynuuje ruch w górę. Mimo że w ostatnich dniach odbywa się to za sprawą dynamicznych zwyżek notowań zarówno ropy naftowej, jak i miedzi, daleko mu jeszcze do poprzedniego szczytu z połowy marca. Ceny ropy zdołały analogiczny poziom pokonać, jednak od minionej środy optymizm inwestorów wyraźnie gaśnie. Trudno się temu dziwić, wsłuchując się w mocno niejednoznaczne opinie i prognozy, formułowane przed mogącym mieć kluczowe znaczenie spotkaniem głównych producentów i eksporterów surowca, zaplanowanym na 17 kwietnia. Jego wynik jest wciąż wielką niewiadomą. Pojawiające się pogłoski o nieformalnym porozumieniu Arabii Saudyjskiej i Rosji w kwestii zamrożenia wydobycia nie znalazły potwierdzenia, a następujące po nich kolejne doniesienia sugerują, że prawdopodobnie nie należy się spodziewać żadnych konkretnych ustaleń i decyzji. Dane amerykańskich agencji wskazywały na znaczny wzrost zapasów surowca, ale jednocześnie na spadek zapasów benzyny. Podobnie było z długoterminowymi prognozami. Energy Information Administration sygnalizowała prawdopodobieństwo wzrostu popytu i osiągnięcie równowagi w przyszłym roku, OPEC prognozowała obniżenie się zapotrzebowania na surowiec w tym roku i sygnalizowała możliwość kolejnych korekt w dół. Marcowe dane wskazywały na wzrost wydobycia przez niektóre kraje, z nawiązką kompensujący spadek w innych.