Cofnijmy się pamięcią mniej więcej o rok. Jest początek maja 2015 roku. WIG przekracza pułap 57 tys. pkt. Na rynku panuje coraz większy optymizm i wiara w to, że indeks powinien bez większych problemów osiągnąć w ciągu kilku miesięcy granicę 60 tys. pkt, powyżej której po raz ostatni przebywał jeszcze na jesieni 2007 roku.
Jak pamiętamy, rzeczywistość okazała się bolesnym rozczarowaniem. Pogorszenie koniunktury na rynkach światowych (zwłaszcza na rynkach wschodzących z Chinami na czele) w połączeniu z eksplozją obaw przed nieprzewidywalną zmianą polityki gospodarczej po wyborach prezydenckich i parlamentarnych zepchnęły WIG ze szczytów hossy.
W ostatnich miesiącach giełdowe wahadełko znów zaczęło się jednak odchylać ponownie w drugą stronę, w efekcie czego mamy falę ocieplenia na GPW. Pytanie jednak, czy nie powtórzy się sytuacja sprzed roku, gdy świetnie sprawdziło się znane rynkowe powiedzenie: „sprzedaj w maju i uciekaj" („sell in May and go away")? Aby w definitywny sposób odpowiedzieć na nie, musielibyśmy chyba mieć kryształową kulę, ale przynajmniej można wykonać następujące ćwiczenie: na ile obecna sytuacja jest podobna do tej sprzed roku, gdy za rogiem czaiła się bessa? Ćwiczenie wykonamy w trzech płaszczyznach – biorąc pod uwagę: wyceny akcji; wskaźniki nastrojów/techniczne; analizę cyklu.
Wyceny akcji w Polsce i na świecie
Największym problemem w skali globalnej i jednocześnie niebezpiecznym podobieństwem do sytuacji sprzed roku jest fakt, że amerykańskie akcje znów są drogie. Wskaźnik ceny do zysków prognozowanych na najbliższe 12 miesięcy (P/E) w przypadku S&P500 jest ponownie w okolicach 17. To wyceny najwyższe od lat. Zresztą amerykańskie walory są dość drogie właściwie według wszystkich dostępnych miar. To w połączeniu z perspektywą podwyżek stóp procentowych w USA daje dość nieciekawą dla inwestorów mieszankę. Jest to jeden z głównych czynników ryzyka.
Jednocześnie na wielu innych rynkach poziom wyceny nawet mimo ostatniej fali zwyżkowej pozostaje wyraźnie niższy niż u szczytów hossy przed rokiem. Przykładowo, mogący stanowić pewną alternatywę dla amerykańskich akcji rynek niemiecki jest wyceniany w miarę rozsądnie. Wskaźnik P/E w okolicach 12 jest dużo bliżej 10-letniej średniej (11,4), niż miało to miejsce przed niemal rokiem, gdy bujał w obłokach (ponad 15,0).