Chiński straszak znów zadziałał

Główne indeksy w Europie doświadczyły korekty, ale nie robi ona zbyt wielkiego wrażenia. Podobnie jest na Wall Street.

Publikacja: 08.05.2016 15:40

Co ciekawe, akurat po giełdach w Chinach obaw o kondycję tamtejszej gospodarki ostatnio nie widać. I

Co ciekawe, akurat po giełdach w Chinach obaw o kondycję tamtejszej gospodarki ostatnio nie widać. Indeksy zachowują się spokojnie. Fot. bloomberg

Foto: Archiwum

Choć powodów do zmartwień inwestorom nie brakuje, to jednak winą za kontynuację spadkowej tendencji na rynkach powszechnie obarcza się najnowsze informacje potwierdzające osłabienie dynamiki chińskiej gospodarki i związane z tym obawy. Giełda w Szanghaju zachowywała się tak, jakby nic o tym nie wiedziała.

W Szanghaju bez zmian

Widoczne niemal na całym świecie obawy dotyczące perspektyw chińskiej gospodarki zdają się być zupełnie ignorowane przez giełdy głównego „winowajcy". Shanghai Composite nie tylko nie tracił po publikacji słabych odczytów wskaźników PMI, ale wręcz lekko zwyżkował, wracając w okolice 3000 punktów, czyli poziomu, wokół którego porusza się już od siedmiu tygodni. Ten spokój jest coraz bardziej intrygujący, choć można go tłumaczyć na kilka sposobów. W zasadzie gospodarka trzyma się założeń przyjętych przez chińskie władze. Jej dynamika sięgała w I kwartale 6,7 proc., czyli nieco powyżej średniej przyjętej w długookresowym planie. Dopóki nie spadnie poniżej 6,5 proc., z formalnego punktu widzenia nie ma powodów do niepokoju. Dyskusja co do metod jej utrzymywania ma znaczenie drugorzędne – ważne, że są one skuteczne, czego mogą pozazdrościć rządy i banki centralne wielu innych krajów, nie wyłączając strefy euro i Stanów Zjednoczonych, czy w szczególności Japonii. Na tle tych potęg chińska stymulacja fiskalna i monetarna zdaje się przebiegać bez zarzutu, a przede wszystkim bez widocznych zgrzytów i napięć oraz konieczności stosowania takich innowacji jak ujemne stopy procentowe.

Transformacja modelu rozwojowego zdaje się także przebiegać zgodnie z planem, na co wskazuje rosnący powoli udział sektora usług, w którym koniunktura ma się lepiej niż w przemyśle. Zagrożeń rzecz jasna nie brakuje, ale o ich istnieniu wiadomo od dawna. Dopóki nie pojawią się wyraźne sygnały ich materializacji, straszenie nimi sprowadza się raczej do kategorii psychologii.

Patrząc na chińską giełdę z dłuższej perspektywy, można stwierdzić, że powietrze ze spekulacyjnej bańki schodzi w sposób coraz bardziej spokojny. Warto przypomnieć, że od czerwca ubiegłego roku Shanghai Composite „schudł" o ponad 40 proc., z czego można wnioskować, że znaczną część powrotu do normalności ma już za sobą. Ewentualna kontynuacja tego procesu może przebiegać z mniejszą dynamiką, nie powodując nadmiernej paniki.

Główne giełdy w fazie korekty

Trwające od drugiej dekady kwietnia spadki na głównych światowych parkietach wciąż można traktować w kategoriach w pełni uzasadnionej i na razie niezbyt groźnej korekty. Jej skala, sięgająca w Paryżu, Frankfurcie i Londynie 5–6 proc., nie powinna robić wielkiego wrażenia, biorąc pod uwagę zarówno realne problemy Europy, jak i wcześniejszy rajd indeksów. Od połowy lutego do końca kwietnia DAX poszedł w górę o 19 proc., CAC40 wzrósł o 18 proc., a wskaźnik w Londynie zyskał 16 proc., mimo realnych obaw związanych z możliwością wyjścia Wielkiej Brytanii z europejskiej Wspólnoty, rozczarowania brakiem efektów działań Europejskiego Banku Centralnego, negatywnych konsekwencji umocnienia się euro czy niestanowiących przecież tajemnicy kłopotów związanych z Grecją. Przy takim zestawie słabe dane z Chin można śmiało potraktować jako pretekst, a nie rzeczywisty powód do spadków na europejskich parkietach, tym bardziej że rozpoczęły się one wiele dni przed publikacją informacji o chińskich wskaźnikach PMI.

Podobnie oceniać można sytuację na Wall Street, gdzie S&P 500 i Dow Jones zniżkowały po niespełna 2,5 proc., po wcześniejszym 15-proc. rajdzie i publikacji rozczarowujących danych dotyczących dynamiki amerykańskiej gospodarki w I kwartale. Trudno podejrzewać, że w takich warunkach Fed zachowa się „nieodpowiedzialnie" i w najbliższym czasie podwyższy stopy procentowe, a głównym, choć wciąż jeszcze odległym zagrożeniem, mogą być obawy związane z wyborami prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ten ostatni czynnik może dla części inwestorów stanowić dobry powód do pozbywania się akcji, ale raczej na razie nie spowoduje panicznej wyprzedaży.

Surowcowy rajd zaczyna się chwiać

Wygląda na to, że giełdowe porzekadło sugerujące sprzedaż w maju może się okazać skuteczną radą także na rynkach surowcowych. CRB Index zakończył kwiecień na poziomie najwyższym od początku grudnia ubiegłego roku. Niemal dokładnie w tym punkcie należało się spodziewać drugiego poważniejszego oporu. Pierwszy, o miesiąc późniejszy, także sprowokował niedźwiedzie do rozpoczęcia korekty, która od połowy marca do początku kwietnia cofnęła indeks o 7 proc. Gdyby ten scenariusz miał się powtórzyć, CRB powinien się zatrzymać w okolicach 170 punktów, a w żadnym razie nie powinien spaść poniżej położonego pięć punktów niżej dołka wspomnianej korekty. Gdyby nie udało się go obronić, można by było zacząć poważnie obawiać się zanegowania pozytywnej wymowy całego surowcowego rajdu, który od lutego do końca kwietnia zwiększył wartość indeksu o 19 proc. Odpowiedź na pytanie, czy rynek podąży tą ścieżką, mogą przynieść już najbliższe dni, w trakcie których prawdopodobne jest testowanie jego siły w strefie 177–180 pkt.

Wiele zależeć będzie od notowań ropy naftowej, których przebieg także zdaje się wchodzić w fazę rozstrzygającej rozgrywki. W przypadku ropy Brent cofnięcie nastąpiło, zanim dotarły one do poziomu 50 dolarów za baryłkę, a cena WTI w ostatnich dniach walczyła o utrzymanie się powyżej 45 dolarów. W miniony czwartek nieznaczną przewagę osiągnęły niedźwiedzie. Nadzieje byków wciąż opierają się na założeniu o słabnięciu podaży surowca, wynikającego z wypadania z eksploatacji mniej opłacalnych złóż i rezygnacji z inwestycji w sektorze wydobywczym. Problem w tym, że produkcja i inwestycje najmocniej zmniejszają się w Stanach Zjednoczonych i Ameryce Południowej, Kanadzie oraz Rosji, zaś potentaci, z Arabią Saudyjską na czele, sygnalizują zupełnie przeciwne zamiary. Kwestia ewentualnego wzrostu popytu na razie pomijana jest taktownym milczeniem, w pełni uzasadnionym w kontekście perspektyw globalnej gospodarki.

Całkiem jednoznaczny obraz mamy w przypadku miedzi. Początek maja przyniósł prawie 6-proc. spadek ceny kontraktów. Dynamika tego ruchu oraz układ techniczny nie pozostawiają raczej wątpliwości co do dominującego kierunku. Solidną jego podbudowę fundamentalną stanowiły równie jednoznaczne dane płynące z Chin. Co istotne, nie chodzi tylko o słabe odczyty wskaźników PMI, ale także o całkiem jasne informacje o incydentalnym charakterze silnego marcowego wzrostu popytu na metal. Według szacunków w kwietniu import miedzi zmniejszył się o jedną trzecią. Ich oficjalne potwierdzenie może stanowić kolejny impuls do kontynuacji przeceny.

Ostatnie dni przyniosły także mocne spadki na rynkach najważniejszych surowców rolnych, w tym pszenicy, kukurydzy i soi. Wyhamowanie impetu stało się widoczne także w przypadku bardzo mocnych do niedawna złota i srebra. Kurs kontraktów na złoto odbił się od bariery 1300 dolarów za uncję i wygląda na to, że możliwa jest poważniejsza korekta. W tym przypadku jednak jest sporo miejsca na jej bezpieczne rozwinięcie. Nerwowość może się pojawić dopiero w okolicach 1200 dolarów. O sporym rozczarowaniu można mówić na rynku srebra, którego notowania zawróciły, zanim zbliżyły się do styczniowego szczytu. W przypadku obu metali na zahamowanie zwyżkowej tendencji spory wpływ mogło mieć dynamiczne umocnienie się dolara.

WIG20 pod presją

Indeks największych spółek z naszej GPW w ostatnich dniach kontynuował rozpoczętą na początku kwietnia spadkową korektę. Jej nowe elementy to zdecydowane potwierdzenie przełamania bariery 1900 pkt i powiększenie skali zniżki do 8 proc. Z tym wynikiem WIG20 plasuje się między tracącym 7 proc. wskaźnikiem rynków wschodzących MSCI EM a spadającym o prawie 9 proc. indeksem giełdy tureckiej. Z tego punktu widzenia można powiedzieć, że nic nadzwyczajnego na naszym parkiecie się nie dzieje. Ze „spokojem" możemy więc czekać na rozwój sytuacji na emerging markets, nie przejmując się nawet zanadto zapowiadaną publikacją decyzji Moody's w sprawie oceny wiarygodności kredytowej naszego kraju.

Względną siłę nadal prezentowały wskaźniki małych i średnich spółek. Zniżkujący od 22 kwietnia o 3,5 proc. mWIG40 przymierza się do testowania poziomu 3500 pkt, co budzi lekki niepokój, ale nie powoduje na razie wielkich obaw o załamanie tendencji wzrostowej.

Roman Przasnyski, główny analityk, Gerda Broker

Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy