Grosz za 10 tysięcy złotych

Wystawa kolekcji w Hiszpanii wzbogaci wizerunek polskiego biznesmena.

Publikacja: 04.06.2016 15:22

Na wystawie kolekcji sztuki Krzysztofa Musiała w Hiszpanii pokazany zostanie obraz Ryszarda Grzyba.

Na wystawie kolekcji sztuki Krzysztofa Musiała w Hiszpanii pokazany zostanie obraz Ryszarda Grzyba.

Foto: Archiwum

Przed nami historyczne wydarzenie. 10 czerwca w Centro de Arte Contemporaneo Francisco Hernandez w hiszpańskiej miejscowości Velez-Malaga otwarta zostanie wystawa wybranych obrazów z kolekcji Krzysztofa Musiała (www.cacvelezmalaga.es).

Pokazane zostanie polskie powojenne malarstwo. Wyboru dokonała hiszpańska historyczka sztuki Ines R. Artola. Wybór łamie polskie schematy myślowe. Nie ma tam prac naszych gwiazd, obrazów np. Tadeusza Dominika czy Stefana Gierowskiego. Są natomiast klasycy średniego pokolenia (Jarosław Modzelewski, Leon Tarasewicz, Marek Sobczyk). Są młodzi i u nas mniej znani artyści, np. Grzegorz Kozera, Antoni Starowieyski, Barbara Bańda. Są też reprezentowani np. Wojciech Fangor, Henryk Stażewski i Jan Lebenstein. Może zdążycie na otwarcie?

Kolekcja w sumie liczy około tysiąca dzieł sztuki dawnej i współczesnej. Przed laty prezentowane były na wielkich wystawach, np. w warszawskiej Zachęcie i kilku muzeach narodowych. Zachwyt budziły m.in. dzieła Olgi Boznańskiej, jedne z najlepszych w dorobku malarki, kupione w szerokim świecie. Kolekcjoner prywatnie wydał albumy (również wersję angielską). Krzysztof Musiał ujawnił, że jego zbiór podwoił wartość w ciągu ostatnich dziesięciu lat.

Krzysztof Musiał to pionier branży komputerowej w Polsce. Teraz poświęcił się głównie kolekcjonerstwu. Mieszka przede wszystkim w Hiszpanii, gdzie odbędą się kolejne wystawy. Dzięki wystawom Musiał zyska w Hiszpanii inną pozycję towarzyską i zawodową, wyjdzie z anonimowości. Będzie znanym i cenionym mecenasem sztuki. Wystawa potrwa do września, wydano hiszpańsko-angielski katalog.

Martwe natury i kanapa Skłodowskiej

Przed nami 6 czerwca ciekawa aukcja Śląskiego Domu Aukcyjnego (www.artinfo.pl). To okazja do dyskusji o rynku sztuki, o skuteczności sprzedaży. Fenomen aukcji polega na tym, że na sprzedaż wystawiono równocześnie po kilkanaście dzieł tego samego artysty. Zdrowy rozsądek podpowiada pytanie – czy obrazy jednego malarza wystawione razem nie będą rywalizowały między sobą?

Na aukcjach klienci biją się o towar rzadki, trudno dostępny, najlepiej unikatowy. Tu mamy np. 14 rysunków Artura Markowicza (1872–1934). Jest 13 kompozycji Kaspra Pochwalskiego (1899–1971). Obrazów Pawła Taranczewskiego też jest dużo. Może to szansa na zakupy w okazyjnych cenach? Może nie będzie chętnych do licytowania?

Nasz rynek sztuki jest tak płytki, że gdyby na jednej aukcji równocześnie wystawiono pięć sztandarowych obrazów np. Boznańskiej lub modnych „Kół" Fangora, to nie ma żadnej gwarancji, że wszystkie dzieła by się sprzedały. Taką opinię stale słyszę od antykwariuszy i klientów z bogatym doświadczeniem.

W ofercie Śląskiego Domu Aukcyjnego godnych uwagi jest dziesięć martwych natur Jana Szancenbacha (1928–1998). Mają przystępne ceny wywoławcze od 17 do 27 tys. zł. Faktem jest, że pod koniec lat 90. i na początku tego stulecia równorzędne kompozycje artysty oferowano po około 40 tys. zł i za tyle sprzedawano.

Artysta był bardzo płodny, w ostatnich latach mnóstwo jego obrazów wyszło na rynek. Niestety, wyszły równocześnie. Był to błąd właścicieli i na pewno handlarzy. Z powodu nadmiaru towar przestał być silnie pożądany i ceny spadły.

Obrazy Szancenbacha są przyjemne dla oka, ale porównajcie kompozycje artysty, jakie wiszą na galerii Muzeum Narodowego w Krakowie. Tam to jest mistrzostwo świata. Natomiast w handlu krąży czasami masówka. Warto lepiej poznać dorobek artysty przed zakupem, żeby świadomie wybrać coś ekstra.

Obraz sam w sobie ma wartość estetyczną. Wartością dodaną jest legenda artysty. Warto znać legendy. Jan Szancenbach oprócz tego, że był świetnym malarzem, był wyjątkowo ciekawą postacią. Był wnukiem brata Marii Skłodowskiej. Matka artysty w czasie okupacji niemieckiej ratowała odziedziczone po ojcu rodzinne pamiątki Skłodowskich. To przedmioty, które uzyskałyby znaczące ceny na prestiżowych aukcjach Sotheby's lub Christie's.

W latach 50. XX wieku komuniści podstępnie wyłudzili od właścicielki te skarby. Nigdy ich nie zwrócili, nie pomogły listy proszalne wysyłane do funkcjonariuszy komunistycznej władzy. Zawłaszczone skarby złożono w stołecznym Muzeum Marii Skłodowskiej. W latach 80. odkryłem ten fakt i opisałem w gazecie. Cenzura, o dziwo, puściła mój ostry tekst. Pod jego wpływem władze PRL spłaciły Jana Szancenbacha. Oczywiście były to wyceny jak na rynku PRL, a nie na światowym. Wtedy poznałem malarza.

Nigdy nie zapomnę, jakim magicznym przeżyciem było dla mnie siedzenie na zabytkowej kanapie pochodzącej z mieszkania rodziców Marii Skłodowskiej. Kanapa stała na honorowym miejscu w krakowskim salonie Jana Szancenbacha.

Pamiętaj, nie czyść monet

Na koniec, jak zwykle, sensacje z rynku numizmatów. Schylasz się, by podnieść 1 grosz, kiedy na ulicy wypadnie ci z kieszeni? Nie! Do Warszawskiego Centrum Numizmatycznego (www.wcn.pl) trafiła w ostatnich dniach kolekcja monet o nominale grosza, półgrosza lub jednej trzeciej grosza z czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego. Po te drobne monety też się nie schylano. To przysłowiowe „dziady", masowo wybijane przez mennicę w miedzi.

Taki stary grosik może dziś kosztować 5 zł, ale równie dobrze 10 tys. zł lub więcej. Wszystko zależy od stanu zachowania. Miedź łatwo ulegała zniszczeniu. Idealnie zachowane egzemplarze kosztują majątek. Poszperajcie w rodzinnych pamiątkach. Może poniewiera się tam grosz za 10 tys. zł? Te monety wyróżnia charakterystyczny motyw. To monogram SAR, czyli Stanisław August Rex.

Kolekcja w WCN to egzemplarze tak piękne, jakby dziś wybite. Ktoś tworzył ten zbiór przez kilkadziesiąt lat. Trafi on pod młotek na wrześniowej aukcji. Jednak kolekcjonerzy na co dzień wchłoną każdą ilość takich moniaków w dziewiczym stanie.

Pamiętaj tylko, że starych monet nie wolno czyścić. Wyczyszczony numizmat traci kolekcjonerską lub lokacyjną wartość. Zachowana patyna ma podstawowe znaczenie w handlu. Tak samo nie czyścimy starej biżuterii ani rzemiosła artystycznego.

Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza