Bogaci kowboje z Dallas

Najbogatszy na świecie jest klub, którego nazwa w Europie prawie nikomu nic nie mówi. Real Madryt i Barcelona są biedniejsze niż Dallas Cowboys.

Publikacja: 03.09.2016 15:30

Dallas Cowboys to najbogatszy klub sportowy na świecie z majątkiem szacowanym na 4 mld USD.

Dallas Cowboys to najbogatszy klub sportowy na świecie z majątkiem szacowanym na 4 mld USD.

Foto: Archiwum

Kto wie, jak wygląda logo tego klubu? Może chociaż barwy klubowe? Coś jeszcze łatwiejszego? Dobrze. Jaki sport uprawiają owi Kowboje? Zgaduję, że odpowiedzi nastręczyły niemałych kłopotów. Tymczasem jest to – tak, tak – najbogatszy klub sportowy na świecie z majątkiem szacowanym na 4 mld USD. Czas więc na odpowiedzi: logo to pięcioramienna niebieska gwiazda, barwy niebiesko-srebrno-białe. Dallas Cowboys to zespół futbolu amerykańskiego, zatem dyscypliny u nas dość egzotycznej i niebudzącej entuzjazmu, inaczej niż w Ameryce, która szaleje na punkcie swojego futbolu.

Zwycięstwa? Niekoniecznie

Ranking najbogatszych klubów sportowych publikuje corocznie amerykański magazyn „Forbes". Niedawno ukazała się jego najnowsza wersja. Kolejne – za Cowboys – miejsca zajmują doskonale nam znane kluby piłkarskie: Real Madryt (z majątkiem wycenianym na 3,65 mld USD) i FC Barcelona (3,55 mld USD). Na czwartej pozycji uplasował się klub bejsbolowy New York Yankees (3,4 mld), a za nim piłkarski Manchester United (3,2 mld). Poza tym do pierwszej dziesiątki załapały się już tylko kluby amerykańskie: New England Patriots (futbol amerykański), New York Knicks (koszykówka), Washington Redskins (futbol amerykański), New York Giants (futbol amerykański) oraz – na dziesiątym miejscu ex aequo – Los Angeles Lakers (koszykówka) i San Francisco 49ers (futbol amerykański).

W rankingu znalazło się w sumie 50 klubów. Z tych bardziej znanych polskiemu czytelnikowi: Bayern Monachium (12. miejsce), Arsenal Londyn (23.), Manchester City (28.), Chelsea Londyn (35.) i Liverpool (41.). Arsenal zanotował największy awans spośród wszystkich sklasyfikowanych drużyn w porównaniu z poprzednim rokiem – aż o 13 miejsc.

W sumie na liście najbogatszych jest osiem klubów piłkarskich. Dominują kluby angielskie, które zarabiają krocie na umowach telewizyjnych i najszybciej podbijają nowe rynki. Do tego dochodzą pieniądze od sponsorów, wpływy z dnia meczowego, wreszcie – kasa od UEFA. W rankingu królują drużyny grające w inny futbol – amerykański. Tych jest w zestawieniu aż 27. Drużyn z bejsbolowej MLB jest siedem, a z koszykarskiej NBA – osiem. Do pięćdziesiątki nie załapał się żaden klub hokeja na lodzie ani Formuły 1 czy bardzo popularnych w Stanach wyścigów samochodowych Nascar.

Czemu bogaci są bogaci? Czy zawdzięczają to wspaniałym zwycięstwom? Okazuje się, że niekoniecznie. Dallas Cowboys wcale nie są najlepsi w NFL, nie wygrali Super Bowl od 20 lat! Klub zarabia fortunę w inny sposób: stadion nie nazywa się już Cowboys Stadium, tylko AT&T Stadium – ta niepozorna zmiana kosztowała podobno 400 mln USD. Na każdym meczu gromadzi się tam prawie 90 tys. kibiców, którzy słono płacą za wejściówki (należące do najdroższych w NFL), dzięki czemu klubowy księgowy notuje rekordowe zyski. Do tego dochodzą – też rekordowe – umowy sponsorskie.

Drugi na liście najbogatszych Real Madryt królował w poprzednich rankingach (przez trzy lata z rzędu). Teraz Królewscy stracili koronę, ale ciągle mają się świetnie, umieją skutecznie dbać o swój wizerunek, a także nim handlować. Głośna była nie tak dawna sytuacja, kiedy z herbu klubu zniknął krzyż – stało się tak po tym, gdy strategicznym sponsorem klubu został National Bank of Abu Dhabi. Po co drażnić krzyżem nowych muzułmańskich przyjaciół, którzy inwestują w klub wielkie pieniądze? W Realu gra Cristiano Ronaldo, czyli ikona już nie tylko świata sportu, ale też reklamy, biznesu i mody. Nowa umowa klubu z Adidasem opiewa na 1,6 mld USD za dziesięć lat.

Jeszcze więcej niż Adidas Realowi ma płacić Nike Barcelonie, która chwali się mottem „Więcej niż klub". Rzeczywiście, coś w tym jest, Barcelona przyciąga jak magnes i piłkarzy (Messi, Neymar), i sponsorów (nawet z Kataru). W przyszłym roku ruszy remont stadionu Camp Nou, który ma kosztować około 650 mln USD. Kiedy się skończy, obiekt pomieści 105 tys. kibiców. Nie ma obaw, że się nie zapełni.

New York Yankees, którzy znaleźli się tuż za podium, są w Polsce nieznani, chociaż popularne są u nas bejsbolówki z ich logo. Klub z Nowego Jorku nie triumfował w rozgrywkach od 2009 roku, co nie przeszkadza mu stale pomnażać zysków. Jest to najbardziej znany klub bejsbolowy na świecie, w Ameryce albo się Yankees kocha, albo nienawidzi (trochę jak u nas Legię Warszawa). Przez lata szefem klubu był charyzmatyczny i kontrowersyjny George Steinbrenner, który kupił klub za bezcen w latach 70. i rządził nim twardą ręką przez prawie 40 lat (między innymi wyrzucał zawodników z długimi włosami). Po jego śmierci rządy objęli dwaj synowie.

W dawnych czasach w Yankees grał najsłynniejszy bejsbolista wszech czasów Babe Ruth. I tak musi być zawsze – Yankees sprowadzają gwiazdy, mają najdroższe bilety na mecze i ciągle robią coś, co irytuje wszystkich pozostałych graczy na bejsbolowym podwórku.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na kluby koszykarskie, które znalazły się w pierwszej dziesiątce, ponieważ one najlepiej ilustrują tezę, że niekoniecznie trzeba wygrywać, żeby być bogatym. New York Knicks i Los Angeles Lakers w ostatnich latach przeżywają ciężkie chwile w NBA. Nazwijmy rzecz po imieniu: Knicks zanudzali swoją grą, a Lakers rozśmieszali – byli pośmiewiskiem całej ligi, przegrywając z kim się da. Jak to więc możliwe, że zajmują tak wysokie pozycje? Na pewno ma tutaj znaczenie potencjał miast, czyli Nowego Jorku i Los Angeles, oraz wspaniałe tradycje obu klubów.

Jak to się robi w Ameryce?

Warto zwrócić uwagę, że amerykańskie ligi sportowe działają na innych zasadach niż europejskie. Każda z czterech wielkich lig (futbol amerykański – NFL, bejsbol – MLB, koszykówka – NBA i hokej – NHL) jest zamknięta – to znaczy, że nikt nie spada i nikt nie awansuje. Oczywiście zdarza się, że do którejś ligi dołącza nowy klub albo że klub zostaje przeniesiony do innego miasta (tu nie ma zmiłuj, kibice z Seattle ciągle nie mogą się pogodzić z utratą drużyny NBA, która dzisiaj występuje w Oklahomie) – ale trzeba spełnić bardzo konkretne finansowe warunki. Poza tym ligi dbają, by nie powstała przepaść pomiędzy drużynami bogatymi i biednymi. Na ten sportowy socjalizm składają się między innymi zyski dzielone równo pomiędzy wszystkie drużyny, limit wydatków na pensje zawodników (tzw. salary cap) oraz rodzaj podatku obciążającego najbogatszych (w ostatnich latach płacili go – jakżeby inaczej – New York Yankees). Pieniądze pochodzą od hojnych sponsorów – z najbardziej znanych są wśród nich Nike, Pepsi, Samsung, Gillette, Adidas, Coca-Cola, McDonald's – oraz z transmisji telewizyjnych.

Amerykańscy biznesmeni coraz chętniej inwestują w Europie. Manchester United należy do amerykańskiej rodziny Glazerów. Głową rodziny był zmarły przed dwoma laty Malcolm Glazer. W sport inwestował na długo przed wejściem na angielski rynek. W 1995 roku kupił klub futbolu amerykańskiego Tampa Bay Buccaneers. Parę lat później drużyna wygrała Super Bowl (zresztą ku zmartwieniu polskich fanów futbolu amerykańskiego, którzy kibicowali naszemu jedynakowi w NFL Sebastianowi Janikowskiemu). W 2005 roku Glazer kupił klub z Manchesteru. Po śmierci Glazera seniora klubem zarządzają jego synowie. Niedawno kupili Paula Pogbę za ponad 105 mln euro, czyniąc go najdroższym piłkarzem świata – oczywiście grubo przepłacili, ale co z tego? Kibice przychodzą na stadion, żeby zobaczyć Francuza w akcji, i kupują jego koszulki.

Większość udziałów londyńskiego Arsenalu należy do amerykańskiego biznesmena Stanleya Kroenkego, właściciela m.in. drużyn Denver Nuggets (NBA) i Colorado Avalanche (NHL). Żoną pana Kroenkego jest córka założyciela Walmartu – największej amerykańskiej sieci supermarketów – Ann Walton. Z kolei właścicielem Liverpoolu jest John William Henry. Jest tu drobny polski akcent. Obaj panowie deklarują, że byli wielkimi fanami Stana Musiala, czy może raczej Musiała – legendarnego bejsbolisty Saint Louis Cardinals. Ojciec Stana był Polakiem i to on się uparł, by syn miał na imię Stanisław. Teraz imię Stan nosi pan Kroenke, podobno właśnie na cześć swojego idola. Z kolei pan Henry, poza Liverpoolem, posiada również klub bejsbolowy Boston Red Sox (to najwięksi rywale Yankees).

Angielscy kibice raczej nie darzą amerykańskich właścicieli miłością. Symbolem protestu kibiców Manchesteru United stały się żółto-zielone szaliki. Czerwone Diabły – jak nazwa wskazuje – mają obecnie inne barwy, ale do 1902 roku klub występował pod nazwą Newton Heath LYR Football Club i grał właśnie na żółto-zielono. Kibicom United nie podobało się, że Glazerowie – jak się okazało – pożyczali pieniądze od klubu. Z kolei fani Arsenalu i Liverpoolu protestowali przeciwko podwyżkom cen biletów. Fakt, że Amerykanie lubią zarabiać na swoim biznesie i nie mają w tym względzie sentymentów. Pewnie również dlatego w pięćdziesiątce najbogatszych klubów sportowych aż 42 są amerykańskie, a trzy angielskie firmy (MU, Arsenal, Liverpool) mają amerykańskich właścicieli.

[email protected]

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza