To była transakcja mocno w Polsce niedoceniona. Zagranicą zrobiła one duże wrażenie. Na szczycie G20 w Baden-Baden, w którym uczestniczyliśmy, tzw. zielone finanse były jednym z poruszanych tematów. Mogliśmy się więc pochwalić, że jesteśmy wśród rządów pionierem w zakresie emisji zielonych obligacji.
Pomówmy trochę o obligacjach rodzinnych, przeznaczonych dla beneficjentów 500+. Jak dotąd ich popularność jest znikoma i wbrew oczekiwaniom MF nie rośnie wraz ze skumulowaną wartością wypłat z 500+. To był dobry pomysł?
Wiedzieliśmy, że te obligacje nie będą masowo kupowane przez wszystkich beneficjentów 500+. Duża część świadczeń z tego programu idzie na poprawę jakości życia, dzięki czemu setki tysięcy dzieci wyszło z ubóstwa. Natomiast dla tych rodzin, które mogą sobie pozwolić na odkładanie tych świadczeń, obligacje rodzinne to dobry instrument. To sprzyja budowaniu długoterminowych oszczędności, co jest jednym z celów Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju. To nie jest oczywiście jedyny, ani nawet najważniejszy instrument. Chcieliśmy jednak stworzyć produkt, który pozwala bezpiecznie gromadzić kapitał dla własnych dzieci. Obligacje rodzinne, podobnie jak detaliczne 4- i 10-latki, pozwalają też zabezpieczyć oszczędności przed inflacją. To jedyny taki produkt na rynku, w sytuacji, gdy wraca inflacja. A z naszej perspektywy koszty przygotowania tej emisji były niskie.
Nie będzie żadnych zmian w parametrach obligacji rodzinnych, np. wzrostu oprocentowania?
One już są bardziej atrakcyjne, niż zwykłe obligacje oszczędnościowe, które sprzedają się znakomicie.
To, że obligacje rodzinne mają preferencyjne oprocentowanie, rodzi zarzuty, że rząd podwójnie subsydiuje majętne rodziny. Najpierw daje im 500+, którego nie potrzebują, a potem pożycza od nich te pieniądze drożej, niż mógłby pożyczyć na rynku kapitałowym.
A z drugiej strony słyszę opinie, że obligacje rodzinne są zbyt nisko oprocentowane... Jak się kogoś chce uderzyć, to zawsze się znajdzie kij. Ja uważam, że koszt oferowania obligacji rodzinnych jest znikomy na tle korzyści, jakie może przynieść nauczenie naszego społeczeństwa długoterminowego oszczędzania. To się zwróci w przyszłości w postaci wyższych inwestycji.
No dobrze, obligacje rodzinne są długoterminowe. Z obligacji detalicznych największą popularnością cieszą się jednak papiery krótkoterminowe. Jaki jest sens ich sprzedaży? Rząd może taniej pożyczać od inwestorów instytucjonalnych, a jeszcze by oszczędził na opłatach dla agenta sprzedaży dla klientów indywidualnych.
To nie prawda, że zawsze płacimy inwestorom detalicznym więcej, niż profesjonalnym. Dziś np. papiery dwuletnie są oprocentowane na 2,1 proc., tyle mniej więcej wynosi rentowność hurtowych dwulatek. Jeśli zaś chodzi o motywację, to chyba każdy rząd oferuje obligacje detaliczne. Oprócz tego, że to uczy oszczędzania, stanowi też jakąś formę dywersyfikacji bazy inwestorów. W naszym przypadku to jest też element zwiększania udziału krajowych inwestorów w strukturze zadłużenia.
CV
Piotr Nowak jest od grudnia 2015 r. podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów. Wcześniej pracował m.in. w Londynie jako trader instrumentów pochodnych w Calyon CIB (dziś Credit Agricole CIB) oraz strateg rynkowy w funduszu hedgingowym z grupy Swiss Re. Do Polski wrócił w 2010 r. Pracował m.in. w banku inwestycyjnym Espirito Santo (dziś Haitong) oraz w PKO TFI, gdzie zarządzał funduszami instrumentów dłużnych. Absolwent finansów i bankowości w SGH oraz cybernetyki na Wojskowej Akademii Technicznej. Posiada dyplomy MBA oraz CQF (certyfikowany analityk finansów ilościowych).