Zabawa na bogato

Zbliża się turniej wielkoszlemowy w Paryżu, z nim czas kolejnej solidnej wypłaty dla tenisistów, nawet tych, którzy odpadną w pierwszej rundzie. Na wielkich kortach pensje wciąż rosną.

Publikacja: 28.05.2017 15:17

Amerykań- ska gwiaz- da tenisa Andre Agassi będzie odpowiedzialny za treningi Novaka Djokovicia podc

Amerykań- ska gwiaz- da tenisa Andre Agassi będzie odpowiedzialny za treningi Novaka Djokovicia podczas Rolanda Garrosa. Potem się okaże, czy zostanie nawiązana stała współpraca.

Foto: AFP

Tenis zawodowy w najlepszym wydaniu, mimo znanych zagrożeń tego sportu – kryzysów ekonomicznych, problemów z dopingiem, korupcją i ustawianiem wyników rywalizacji – trzyma się mocno. Mistrzynie i mistrzowie rakiety od lat zarabiają doskonale, turnieje Wielkiego Szlema stały się miejscem szczególnej dbałości o konta gwiazd, ale ostatnimi czasy dostrzega się także tych, którzy (i które) stanowią tło.

Nie ma wielu wydarzeń w sporcie, w których wzrost płac tak stale i znacząco wyprzedza inflację, nie ma także tak świetlanych perspektyw jak te, które roztaczają przez tenisem organizatorzy czterech najważniejszych turniejów każdego sezonu.

US Open liderem w premiach

Liczby nie kłamią. W 2017 roku w Australian Open pula nagród wzrosła w porównaniu z rokiem poprzednim o 14 procent, do okrągłych 50 mln dolarów australijskich. Zwycięzcy: Roger Federer i Serena Williams odebrali czeki na 3,7 mln dolarów australijskich.

Roland Garros 2017 ogłosił ogólny wzrost premii do 36 mln euro (po 2,1 mln euro dla mistrzyni i mistrza), co jest zgodne z obietnicą ostatniego planu czteroletniego francuskiej federacji tenisowej (FFF): podnosić co 12 miesięcy premie w Paryżu w granicach od 10 do 15 procent.

Nie inaczej będzie w Londynie i Nowym Jorku. Wprawdzie działacze Wimbledonu podali, że tegoroczny wzrost puli nagród wyniesie „tylko" 5 procent, do 28,1 mln funtów (po 2 mln funtów dla najlepszych), ale Brytyjczycy we wcześniejszych latach wykonali duży skok finansowy, z którym mierzyć się mogli tylko organizatorzy US Open.

W 2017 roku w Nowym Jorku pula wzrasta o 10 procent, co oznacza aż 46,3 mln dolarów na wypłaty dla uczestników. Rekordowa będzie także wypłata dla zwycięzców: po 3,5 mln dolarów. Amerykanie już kilka lat temu podali, że w 2018 roku pragną dotrzeć do granicy 50 mln dolarów i zachować pozycję zdecydowanego lidera w tym nieoficjalnym wyścigu na premie.

Kto chciałby sprowadzić te zawody do wspólnej waluty, np. dolara amerykańskiego, może dostrzec wahania związane ze zmiennością przeliczników, ale wedle kursów z ostatnich dni maja można podać: w 2017 roku prowadzi US Open – 46,3 mln dol., przed Roland Garros – 40,47 mln, Australian Open – 37,51 mln, i Wimbledonem – 36,46 mln dol. Na wynik Londynu, czyli spadek z drugiego na czwarte miejsce, miał wpływ słaby kurs funta, inaczej mówiąc – to jeszcze jeden efekt ogłoszenia Brexitu.

Można też porównać przeliczone wedle obecnych kursów nagrody dla mistrzów: najbliżej efektownej nowojorskiej granicy (3,5 mln dol.) są premie w Melbourne – 2,76 mln, potem w Londynie – 2,60 mln, i Paryżu – 2,36 mln. Wniosek: Amerykanie płacą największym gwiazdom najlepiej, ale nawet jeśli pozostała trójka trochę zostaje w tyle, to wymienione kwoty i tak pokazują wyjątkową zamożność profesjonalnego tenisa.

W Paryżu, gdzie już w niedzielę zaplanowano wielkoszlemowe mecze pierwszej rundy, też widać bogactwo, choć francuski turniej o Puchar Muszkieterów (dla mężczyzn) i Puchar Suzanne Lenglen (dla pań) ma od pewnego czasu problemy, by gonić liderów. To jednak francuska federacja posłuchała z uwagą głosów tenisistów i wymyśliła kilka lat temu program stopniowego (względnego) zmniejszania różnic w wypłatach dla mistrzów i tych, którzy odpadają w początkowych rundach. Dziś ten pomysł wdrażają też inni.

Powód był znany: coraz mniejsza grupa tenisistek i tenisistów, zwłaszcza młodych, dopiero przechodzących do rywalizacji w cyklach WTA i ATP, była w stanie wytrzymać koszty przygotowań, kupna sprzętu, opłacenia trenera i fizjoterapeuty, podróży i zakwaterowania. Premie w szeregowych turniejach dla tych nieco słabszych, niemieszczących się w pierwszej setce rankingów światowych, nie równoważyły koniecznych wydatków. Wielki Szlem, w którym pierwsza runda oznacza start po 128 zawodniczek i zawodników, dawał szansę tym potencjalnie słabszym, ale tylko wtedy, gdy nie przegrywali od razu. Znaczące powiększenie puli nagród dla odpadających w pierwszej i drugiej rundzie oznacza, że po starcie w turnieju w Melbourne, Paryżu, Londynie i Nowym Jorku nawet pechowcy są w stanie podtrzymać karierę – przynajmniej do czasu kolejnego turnieju Wielkiego Szlema.

Jeśli zatem ogólna pula nagród wzrosła w Paryżu z 32 mln euro (2016 r.) do 36 mln euro obecnie, to procentowo mistrzowie zyskali najmniej (ok. 5 proc.), nawet jeśli w kwotach bezwzględnych są, jak zawsze, pierwsi. Premie przeznaczone tylko dla singlistów wyniosą w Paryżu 23 mln euro (było 21,5 mln), oczywiście dzielone równo – po 11,5 mln euro dla pań i panów. Równouprawnienie finansowe w Wielkim Szlemie zaczęło się w 1973 roku w US Open, pełna równość nastąpiła w 2007 roku, gdy zniknął opór ostatniego bastionu różnicującego płace – Wimbledonu.

Analiza wypłat na kolejnych etapach paryskiego Wielkiego Szlema pokazuje, jak ceni się poszczególne specjalności tenisowe (w tej kwestii we wszystkich czterech turniejach jest podobnie). Gry singlowe pań i panów są zdecydowanie górą: od premii mistrzowskiej 2,1 mln euro, przez wypłaty dla pokonanych finalistów (okrągły 1 mln euro), półfinalistów (500 tys.), ćwierćfinalistów (300 tys.), do tych, którzy (które) przegrali w drugiej i pierwszej rundzie (60 i 35 tys.). Deble są cenione sporo niżej (w Paryżu – po 660 tys. euro do podziału dla mistrzowskich par), ale jeszcze dalej są miksty (140 tys. dla najlepszych), singlowe turnieje dawnych legend (40 tys.), na końcu rywalizacja na wózkach (po 22 tys. euro dla mistrzyni i mistrza).

Popyt na bilety zawsze duży

Paryski turniej Wielkiego Szlema, jak pozostałe, ma trzy zasadnicze źródła dochodów. Pierwszym jest sprzedaż biletów na korty. Łączna dwutygodniowa frekwencja sięgała w ostatnich latach 463 tys. osób (2015 r.) i 413 tys. (2016 r.). Znaczna część wejściówek jest wykupywana przez firmy. Popyt i tak znacznie przewyższa podaż.

W tym roku cena samego wejścia na teren Roland Garros to 30 euro w pierwszym dniu i 25 euro w ostatnim. Ceny biletów na kort centralny im. Philippe'a Chatriera zmieniają się w zależności od dnia i rodzaju miejsca, ale tendencja jest oczywista: z dnia na dzień jest drożej. W pierwszą niedzielę oznacza to 150 euro w rzędach z najlepszym widokiem (100 i 70 w gorszych obszarach) do 310 euro w dniu finału męskiego (210 i 160 w wersjach tańszych). Drugie źródło to sponsorzy – w Paryżu widać tendencję do ograniczania ich liczby, ale zwiększania poziomu kontraktów. Głównym pozostaje od lat bank BNP Paribas (ten od hasła: „We are tennis"), obok widać inne znane w sporcie marki: Emirates, Peugeot, IBM, Lacoste, Perrier, Longines i Engie. Dostawcy dodatkowych usług to też znana w tenisowym biznesie grupa: m.in. Accor Hotels, Mastercard, The Adecco Group, Adidas, Babolat, Lagardere, Orange, Lavazza, Moët & Chandon, JCDecaux.

Trzecie źródło przychodu to kontrakty telewizyjne – FFF podpisała ich wiele, m.in. do 2024 roku z NBC Sports (transmisje do USA), w kraju do 2020 roku z France TV Sport i Eurosportem, w Europie także z ITV i kilkoma innymi stacjami. Pozostałe kontynenty też oglądają Roland Garros. W 2015 roku przychód z tych trzech źródeł sięgnął 187 mln euro, w kolejnym 207 mln.

W sumie, choć FFF wydaje dziesiątki milionów euro na tenisistów i tenisistki oraz setki milionów na nowy ambitny plan inwestycyjny (powiększenie kortów, budowę dachu na korcie centralnym, nowe obszary rekreacji i zabawy, przestrzeń biurowa), wychodzi na swoje.

[email protected]

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza