Chiński rynek akcji długo prezentował się dosyć nieciekawie nawet na tle innych dużych, wschodzących rynków akcji. Indeks Shanghai Composite zyskał od początku roku ponad 2 proc., a przez ostatnich 12 miesięcy wzrósł o prawie 9 proc. Odrobienie strat po krachu z lata 2015 r. wciąż wydaje się odległą perspektywą. Do szczytu sprzed dwóch lat brakuje 38 proc., a od pierwszych miesięcy 2016 r. Shanghai Composite porusza się w trendzie bocznym. Co jakiś czas tzw. drużyna narodowa (grupa instytucji finansowych pobudzająca rynek na żądanie regulatorów) daje zastrzyk energii akcjom dużych, głównie państwowych spółek. Ogólnie jednak na rynku można znaleźć niewiele optymizmu. Szansą dla chińskich giełd może się stać stopniowe włączanie przez firmę MSCI (opracowującą ważne dla inwestorów indeksy) akcji 222 spółek z giełd w Szanghaju do indeksu MSCI Emerging Markets. Najbardziej palących problemów tamtejszego rynku to jednak w dużej części nie rozwiąże.
Indeks wszystkiego nie mówi
– Decyzja MSCI o włączeniu akcji 222 chińskich spółek z indeksu Shanghai-A do MSCI Emerging Markets ma znaczenie raczej symboliczne. Krok taki był rozważany corocznie od czterech lat, więc rynki zdążyły się przyzwyczaić, że prędzej czy później nastąpi, lecz jego wpływ jest marginalny z kilku powodów. Po pierwsze, włączenie akcji w skład indeksu dokona się dwuetapowo w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy, co pozostawia sporo czasu na doważenie przez fundusze pasywne. Ponadto akcje te będą miały wagę ok. 0,7 proc., co przy obecnej wadze chińskich akcji w indeksie (ok. 27,5 proc.) jest wartością bardzo niską. Trudno wreszcie oszacować napływy na rynek chiński z tego tytułu, gdyż nie każdy fundusz (poza pasywnymi) może być skłonny doważać nowo dodane akcje z uwagi na znaczne różnice w corporate governance, duży udział państwa w akcjonariacie czy też obawy o jakość sprawozdawczości finansowej – mówi „Parkietowi" Sebastian Trojanowski, zarządzający portfelami Domu Maklerskiego TMS Brokers.
Ogromna część chińskich akcji wchodzących w skład indeksu MSCI Emerging Markets to spółki notowane na giełdzie w Hongkongu. Były one dobrane w taki sposób, że chińska część MSCI Emerging Markets zupełnie nie odzwierciedlała sytuacji na rynkach Chin kontynentalnych. – W koszyku emerging markets rynek chiński pozostaje jednym z mocniejszych elementów, gdyż indeks MSCI China od początku roku wzrósł o ponad 27 proc. Jednakże znaczny w tym udział mają raptem dwie spółki (Tencent Holdings oraz Alibaba), które mają prawie 30-proc. udział w tym indeksie (i prawie 8-proc. w MSCI Emerging Markets), co niezbyt wiernie oddaje kondycję chińskiego rynku. Indeks Shanghai-A jest w tym roku na symbolicznym plusie (+2,6 proc.), a Shanghai-B na ponad 6-proc. minusie, co lepiej odzwierciedla spowolnienie tempa wzrostu i skutki delewarowania prowadzonego przez chińskie władze – dodaje Trojanowski.
Eksperci zwracają jednak uwagę, że w długim terminie decyzja MSCI może przynieść pozytywne skutki. – Krok ten nie będzie prawdopodobnie katalizatorem zmiany ratingu tego rynku w krótkim okresie, może jednak wspierać przepływy kapitałowe na chińskim rynku akcji w długim okresie. Wraz z przesuwaniem się środka ciężkości globalnej gospodarki z Zachodu na Wschód i kontynuacją wysiłków na rzecz umiędzynarodowienia juana przez stronę chińską coraz większe grono międzynarodowych inwestorów będzie dostrzegało ogromny potencjał tego rynku, stopniowo zwiększając ekspozycje na ten kraj w swoich zydwersyfikowanych portfelach inwestycyjnych. Chiński rynek akcji oferuje unikalne możliwości w wielu sektorach, w tym w technologicznym i w „nowej gospodarce", których udział we wzroście naszego portfela chińskich akcji jest kluczowy – uważa Bill Maldonado, dyrektor inwestycyjny na Azję Pacyficzną w HSBC Global Asset Management. Czyli to raczej rosnąca rola chińskiej gospodarki i rozwój jej sektora technologicznego będą miały decydujące znacznie...