Na razie tylko we Frankfurcie niedźwiedzie osiągają bardziej wyraźne sukcesy, ale ich przewaga może w najbliższym czasie zaznaczyć się także na pozostałych parkietach. Miejsca na rozwinięcie korekty jest jeszcze sporo.
DAX boi się mocnego euro
Od końca czerwca indeks giełdy we Frankfurcie stracił już 4 proc., testując w miniony czwartek po raz drugi w ostatnim czasie wytrzymałość wsparcia, za jakie można uznać szczyt z końca marca (12 313 punktów), z którego zaczęła się poprzednia zauważalna spadkowa korekta, licząca 2,4 proc. I po raz drugi bykom udało się to wsparcie obronić. Za pierwszym razem efektem było niewielkie, trzydniowe odreagowanie. Można jednak mieć wątpliwości, czy i w tym przypadku zdołają coś ugrać i przynajmniej powstrzymać korektę, nie mówiąc o jej definitywnym zakończeniu. Wszystko wskazuje na to, że decydujące może się okazać w tej kwestii zachowanie wspólnej waluty. Oba testy wspomnianego wsparcia, zarówno ten z minionego czwartku, jak i ten z 30 czerwca, miały miejsce w momencie, gdy kurs euro dynamicznie wychodził powyżej poziomu 1,14 dolara. Warto też zauważyć, że cała trwająca od 20 czerwca korekta DAX, wystartowała z chwilą rozpoczęcia obecnej fali umocnienia euro. Warto więc w najbliższych dniach śledzić sytuację na rynku walutowym. Tę zaś będą kształtować sygnały z obszaru europejskiej i amerykańskiej polityki pieniężnej oraz ich interpretacja przez inwestorów. Najbliższą okazją może być środowa publikacja beżowej księgi Fed oraz dane o inflacji w Niemczech (czwartek) i w Stanach Zjednoczonych (piątek), choć generalnie dolar wydaje się być odporny na wszelkie jastrzębie impulsy, a euro jest na ich punkcie przeczulone.
Inna sprawa, że z osłabienia dolara w żaden sposób nie korzysta Wall Street, gdzie spadkowa korekta także rozpoczęła się 20 czerwca, ale przynajmniej jej skala jest znacznie mniejsza niż we Frankfurcie, czy Paryżu, bo do minionego czwartku sięgała zaledwie 1,7 proc. Niemniej jednak i w Nowym Jorku nastroje wyraźnie się pogarszają, a po okresie niskiej zmienności, sesje w trakcie których indeksy spadają po prawie 1 proc., już nie należą do rzadkości. S&P500 zmierza w kierunku 2400 punktów i przy tym poziomie należy spodziewać się istotnych rozstrzygnięć, które mogą zadecydować o kierunku dalszego ruchu na giełdach. Pozostając przy rynku amerykańskim, warto jednocześnie zwrócić uwagę na słabszą postawę Nasdaq Composite, tracącego już prawie 3 proc. i testującego pierwsze poważniejsze wsparcie oraz na siłę Dow Jones'a, który z kolei zniżkuje o zaledwie 1 proc. od szczytu z 19 czerwca.
Ropa wciąż na spalonym
Od marca żadna z trzech prób przełamania spadkowej tendencji notowań ropy naftowej nie zakończyła się sukcesem. Ceny surowca wciąż kreślą lokalne dołki i szczyty na coraz niższych poziomach. Kwietniowe odreagowanie, liczące prawie 12 proc., doprowadziło WTI do 53 dolarów za baryłkę, majowe do 51,5 dolara, po 13 proc. zwyżce, a ostatnie utknęło już przy 47 dolarach i sięgnęło jedynie 10 proc. Mimo informacji o silnym spadku zapasów surowca w Stanach Zjednoczonych, w miniony czwartek notowania znów otarły się o 45 dolarów. Nie widać żadnych impulsów, które mogłyby odwrócić niekorzystną tendencję na rynku ropy. Nie działają żadne czynniki fundamentalne po stronie popytu. Podaż z kolei nie maleje, głównie dzięki amerykańskim łupkom oraz zwiększonej aktywności Libii i Nigerii, członków OPEC wyłączonych z ograniczeń wydobycia ustalonych przez kartel. W tej sytuacji coraz częściej pojawiają się opinie o potrzebie dalszych cięć produkcji, jednak takie posunięcie wydaje się bardzo mało prawdopodobne. Pomijając trudności natury formalnej, mogłoby okazać się równie nieskuteczne, jak poprzednie decyzje, nie mówiąc o ryzyku ostatecznej klęski wizerunkowej OPEC, jako organizacji mającej wpływ na sytuację na rynku surowca.
Początek lipca przynosi głębszą korektę spadkową na rynku miedzi. Notowania metalu poszły w ostatnich dniach dół z 5925 do 5848 dolarów za tonę, czyli o ponad 1 proc. Kontrakty terminowe zniżkowały o prawie 2 proc., sygnalizując możliwość zakończenia trwającej od początku maja tendencji wzrostowej, a przynajmniej dłuższego przystanku na jej drodze. Impulsem dla rynku mogą stać się środowe dane o chińskim eksporcie i imporcie.