Także rajd miedzi napotkał opór po dotarciu notowań do 6350 dolarów za tonę. Ceny z łatwością wyszły powyżej szczytu z połowy lutego, ale tego z maja 2015 r. nie udało się zaatakować, choć zabrakło do tego tylko 100 dolarów. Notowania kontraktów terminowych zatrzymały się tuż pod poziomem 290 centów za funt. Eksperci podkreślają, że za zwyżki wciąż odpowiada nie tyle wyraźny wzrost popytu na metal, co okresowe kłopoty producentów z jego dostawami. Ostatnie dni przyniosły skok cen węgla i stali oraz kontynuację spadkowej tendencji na rynku zbóż.
Słaby dolar sprzyja notowaniom złota, ale w trakcie ostatnich sesji wyraźnie widoczna była podwyższona nerwowość. W pierwszej połowie minionego tygodnia cena kruszcu znalazła się nieco powyżej 1270 dolarów za uncję, jednak w czwartek przez moment spadała poniżej 1260 dolarów, kończąc dzień niewielką zniżką. Od początku lipca złoto zdrożało o prawie 5 proc., a od początku roku o ponad 10 proc.
WIG20 zatrzymany przez franki
W połowie minionego tygodnia wszystko wskazywało na to, że indeks naszych największych spółek zdoła nie tylko oderwać się od 2350 punktów, ale wskoczy na półkę leżącą 50 punktów wyżej. A stamtąd już tylko krok od ataku na poprzedni szczyt z początku maja i kto wie, co byłoby dalej. Na razie ten scenariusz odsunął się jednak w czasie, a wszystko przez informację o złożeniu w Sejmie prezydenckiego projektu nowelizacji ustawy w sprawie pomocy zadłużonym we frankach (i nie tylko). Przewiduje on zmiany zasad funkcjonowania Funduszu Wsparcia Kredytobiorców oraz dołożenie kolejnego funduszu, wspierającego banki, które zdecydują się na restrukturyzację kredytów frankowych. Problem w tym, że banki będą wspierane ze składek, które same do tego funduszu będą miały wpłacać, co oznacza dla nich obciążenie szacowane na około 3,2 mld zł rocznie. Choć takie rozwiązanie byłoby znacznie mniej kosztowne, niż wiele poprzednio rozważanych propozycji w tej kwestii, reakcja inwestorów była jednoznaczna. WIG20 stracił ponad 25 punktów, kończąc środową sesję 0,85 proc. pod kreską. Rzecz jasna, przy decydującym udziale sektora bankowego. Akcje mBanku zniżkowały o 4,3 proc., PKO BP o 3,5 proc., a BZ WKB o 1,7 proc. na niewiele zdała się pomoc ze strony zwyżkujących po 1,8 proc. papierów PZU i Orange. Czwartkowy, ponad 3 proc. wzrost notowań akcji PZU, przy niewielkiej pomocy walorów BZ WBK i PGE, uchronił jednak WIG20 przed pogłębieniem przeceny. Choć bilans pierwszych czterech sesji minionego tygodnia był dla indeksu minimalnie dodatni, nie zmienia to obrazu słabości rynku, ale jednocześnie nie można jednoznacznie przekreślać szans na poprawę sytuacji.
W czwartek bankowe strachy wywarły mocniejsze piętno na segmencie średnich firm. Sięgające 5–7 proc. spadki akcji Millennium i Getin Noble, sprowadziły mWIG40 w dół o 1 proc. Trzeba jednak zauważyć, że podaż śmiało poczynała sobie w przypadku ponad połowy walorów spółek wchodzących w skład tego indeksu i to wcale nie słabeuszy. Przeciwwagą dla zniżkujących papierów banków były odreagowujące niedawne spadki akcje CI Games, Ciechu i Forte. Po czwartkowym tąpnięciu, mWIG40 wrócił do środkowej części trwającej od kilku miesięcy konsolidacji i nawet kontynuacja spadków nie pogorszyłaby zanadto obrazu rynku, ani też nie oddaliła za bardzo perspektywy wyjścia z niej górą. Realizacja tego drugiego scenariusza wymagałaby jednak wsparcia w postaci publikacji dobrych wyników spółek, choć ostatnio nie brakowało przypadków, że nawet niezłe rezultaty nie były w stanie pchnąć kursów wyżej, a wręcz stawały się pretekstem do realizacji zysków lub źródłem rozczarowań w kontekście wygórowanych oczekiwań inwestorów.
Indeks najmniejszych spółek konsekwentnie kontynuuje ruch w dół, a byki nawet nie próbują się bronić, inicjując choćby niewielkie odreagowanie. Wygląda to tak, jakby inwestorzy zupełnie „odpuścili" sobie ten segment i zupełnie stracili zainteresowanie tym, co się w jego ramach dzieje. W efekcie sWIG80 oddał już prawie połowę punktów zdobytych w czasie ostatniej silnej fali zwyżek, trwającej od listopada 2016 r. do połowy kwietnia obecnego roku. Najbliższe mocniejsze wsparcie, za jakie można uznać szczyt z listopada 2013 r., znajduje się zaledwie około 400 punktów poniżej poziomu z minionego czwartku. Być może dopiero po dotarciu do niego uzyskamy odpowiedź w kwestii dalszych losów tej części rynku.