Piętnaście lat zajęło Selenie zdobycie pozycji lidera na kazachskim rynku tradycyjnych produktów chemii budowlanej. Z kolei Polpharma weszła do tego kraju w 2011 r. jako współudziałowiec największego producenta leków – firmy Chimpharm, działającej pod marką Santo.
– Dziś nie byłoby czasu na tak długie uczenie się. Bo konkurencji przybywa. Jeśli więc ktoś już ma sprecyzowany pomysł na biznes, to warto kupić lokalną markę z jej udziałami w rynku – radzi Marek Steć, dyrektor generalny Seleny w Kazachstanie. Wtedy trzeba być jednak przygotowanym na większy wydatek.
Systematyczny rozwój organiczny owocujący dziś siecią ośmiu centrów dystrybucyjnych oraz dwoma zakładami w Kazachstanie kosztował Selenę łącznie 6 mln euro. Z kolei inwestycje Polpharmy w budowę nowych i modernizację istniejących obiektów w zakładzie Santo w Szymkiencie pochłonęły dotąd 80 mln USD. – Łącznie z przekazaniem technologii i nakładami na rozwój kompetencji będzie to ponad 120 mln USD – mówi Markus Sieger, prezes Polpharmy.
Rynek przychylny inwestorom
To tylko dwa przykłady firm znad Wisły, które zdobywają odległy rynek. W całym Kazachstanie jest dziś obecnych ponad 200 spółek z Polski (także giełdowych, jak Wielton czy Asseco), z czego 150 jest aktywnych operacyjnie. Szykują się też kolejne, zarówno drobni przedsiębiorcy z branży hodowlanej, jak i firmy osiągające obrót rzędu setek milionów złotych rocznie.
Kazachski klimat wyjątkowo sprzyja dziś rozwojowi biznesu. – Nasze drzwi są otwarte dla zagranicznych inwestorów. Staramy się dodatkowo pobudzić współpracę regulacjami. Zgodnie z wdrożonym w ubiegłym roku prawem najwięksi inwestorzy (lokujący ponad 20 mln USD) przez dziesięć lat będą zwolnieni z podatku dochodowego (CIT – red.), nie muszą przez 80 lat płacić za dzierżawę ziemi, a także otrzymają zwrot do 30 proc. poniesionych nakładów – wyliczał przewodniczący kazachskiego Senatu Kassym-Zhomart Tokajev podczas spotkania z dziennikarzami światowych mediów, w tym z „Parkietu" i „Rzeczpospolitej".