Banki nie umknęły presji płac widocznej w całej polskiej gospodarce. Niektóre z nich już dwu, a nawet trzykrotnie podnosiły wynagrodzenia w ostatnich kilku latach, aby zatrzymać obecnych i przyciągnąć nowych pracowników. Szczególnie tych najbardziej rozchwytywanych, czyli informatyków czy prawników, o których muszą rywalizować także z innymi branżami. Okazuje się, że ten trend może się jeszcze nasilić.
Zwolnienia wyhamują, koszty przyśpieszą
– Nie ukrywamy, że obserwujemy sytuację na rynku i wzrost wynagrodzeń w naszym banku będzie przyspieszać. Konkurencja o pracowników w sektorze bankowym, podobnie jak w innych branżach, zdecydowanie rośnie. Coraz bardziej będzie to widoczne już w średnim terminie – mówi Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego.
W II kwartale w ING Banku Śląskim cały kwartalny wzrost kosztów działania o ponad 7 mln zł (po korekcie o koszty regulacyjne) wynikał ze wzrostu kosztów osobowych po kwietniowej podwyżce płac. – Zakładamy, że w średnim terminie, już po zakończeniu restrukturyzacji banków wynikającej z transakcji M&A i z redukcji placówek, będzie widoczna znacznie większa dynamika płac w sektorze. Obserwujemy presję płacową, ale u nas też liczba pracowników rośnie, co wynika z potrzeb rozwojowych banku – mówi Bożena Graczyk, wiceprezes ING Banku Śląskiego.
Do tej pory w danych sektorowych i rezultatach sporej grupy banków presja płac nie była mocno widoczna ze względu na zwolnienia. Zmniejszając liczbę pracowników, banki neutralizowały w dużym stopniu wzrost pensji. Tylko przez ostatni rok liczba etatów w sektorze spadła o 4,86 tys., do 159,96 tys. na koniec maja, a od końca 2012 r. zmalała łącznie o 15,12 tys. Jednocześnie rosły aktywa – w ostatnich latach średnio po blisko 7 proc. rocznie. Oznacza to, że systematycznie rośnie wartość aktywów przypadających na jednego pracownika. O ile na koniec 2012 r. przypadało na niego 7,7 mln zł, o tyle teraz jest to już 12,2 mln zł (dotyczy to tylko pracowników zatrudnionych w Polsce).