W ostatnich tygodniach najbardziej popularnym tekstem na Parkiecie był felieton odnoszący się do historii osoby, która na jednym z giełdowych forów napisała, że na podstawie forumowego wpisu kupiła akcje spółki za 3,1 zł, a następnie sprzedała po 2 zł. W transakcję zaangażowała oszczędności życia, a rozgoryczenie było tak duże, że skończyło się skargą w banku, wizytą na komisariacie i kosztowną poradą u prawnika. Jak wyjaśnić takie postępowanie z psychologicznego punktu widzenia?
Nie jest to odosobniony przypadek. Z tego typu historiami mieliśmy do czynienia w Polsce na skalę masową. Mam na myśli m. in. aferę Amber Gold, gdzie ludzie także angażowali oszczędności swojego życia kierowani pokusą pewnego i szybkiego zysku, który obiecywały reklamy. Jest to niestety przejaw ludzkiej naiwności.
Skąd zatem bierze się w nas ta naiwność?
Moim zdaniem jej podstawowym źródłem jest brak wiedzy. I chodzi tu zarówno o wiedzę deklaratywną – czym jest rynek i jak działa, a także o wiedzę, którą w psychologii nazywamy proceduralną – wiem jak się poruszać na rynku, jak zawierać transakcje, jak szacować ryzyko itp. Gdy nie posiadamy wiedzy, nie potrafimy zrozumieć mechanizmów, które danym obszarem kierują. Bohater przytoczonej przez pana historii był kompletnie zaskoczony, że stracił pieniądze. To świadczy o tym, że raczej nie zdawał sobie więc sprawy, czym jest gra na giełdzie. Gdy to czytałem, przypomniały mi się lata 90-te, gdy na GPW panowała pierwsza hossa i często spotykałem się z opiniami, że na rynku nie da się stracić. Ludzie budowali w sobie takie przekonanie, bo przez kilka miesięcy rynek nieprzerwanie rósł. Tymczasem stawianie tezy o niemożliwości poniesienia straty jest przejawem nieznajomości elementarnych mechanizmów rynkowych. Zwracam jednak uwagę, że naiwność ujawnia się nie tylko w świecie finansów. Dobrym przykładem jest sfera zdrowia, gdzie ludzie potrafią zaufać "szamańskim" metodom leczenia, a przecież chodzi o coś większego niż pieniądze - o zdrowie, a nawet życie.
Interesujące jest to, że zamiast zdobywać wiedzę samemu, wolimy zaufać domniemanej wiedzy osoby trzeciej. "Nasz bohater" kierował się wpisem rzekomego eksperta na forum. Wydaje się to niedorzeczne, by wierzyć w anonimowy wpis.