Dom maklerski CVI do tej pory zajmował się przede wszystkim zarządzaniem portfelami funduszy inwestycyjnych. Jak szedł ten biznes?
Nasz dom maklerski jest faktycznie dość specyficzny, gdyż do tej pory prowadziliśmy ograniczony zakres działalności. Wystartowaliśmy z zarządzaniem portfelami funduszy inwestycyjnych. W tej dziedzinie postawiliśmy na specjalizację, czyli inwestowanie w dług korporacyjny. W formule domu maklerskiego działamy od trzech lat. Początkowo nastawialiśmy się na inwestycje w obligacje korporacyjne kierowane do szerszego kręgu inwestorów, tak jak tradycyjne fundusze inwestycyjne obligacji korporacyjnych, natomiast w pewnym momencie coraz większy udział w portfelach zaczęły mieć emisje obligacji, które były kierowane stricte do nas, czyli używając terminologii z rynków rozwiniętych, mówimy tutaj o private debt. Struktura emisji jest w takim przypadku efektem bilateralnych negocjacji pomiędzy emitentem a inwestorem. Całkiem dobrze się w tym odnaleźliśmy. Łącznie w tej formule zainwestowaliśmy około 10 mld zł, realizując prawie 600 transakcji. W zdecydowanej większości finansowaliśmy polskie przedsiębiorstwa.
Wspomniał pan, że stawiacie na papiery szyte pod wasze oczekiwania. Czego więc szukacie?
Raczej nie mamy preferencji branżowych. Kierujemy się interesem uczestników funduszy, starając się maksymalizować stopę zwrotu przy aktywnym zarządzaniu ryzykiem kredytowym i płynnością. Chcemy finansować przedsięwzięcia dające odpowiednio wysokie prawdopodobieństwo zwrotu kapitału i odsetek, bo to przekłada się na wynik dla inwestorów. Struktura zarządzanych portfeli jest podobna do struktury branżowej polskiego rynku obligacji korporacyjnych, na którym dominują spółki deweloperskie i finansowe, ale mamy też istotny udział firm przemysłowych i usługowych. Inwestując w formule private debt, podejmujemy większe ryzyko niż banki, ale też celujemy w zdecydowanie wyższe marże niż w przypadku kredytów bankowych, co zostawia odpowiednio dużo miejsca na ewentualne odpisy. Straty na ryzyku kredytowym od początku naszej działalności kształtowały się na poziomie wysokich kilku dziesiątych procenta rocznie. To według nas jest akceptowalny poziom i nie wpływał aż tak bardzo na osiągane stopy zwrotu netto. Oczywiście 2020 r. jest specyficzny i najprawdopodobniej wykroczy poza przyjęte przez nas założenia, ale nie w sposób znaczący.
Jak pan mówi, rok 2020 jest specyficzny. Czy to nie oznacza też większego ryzyka przy kolejnych inwestycjach w private debt? Nadal mamy niepewność gospodarczą, również wśród deweloperów, o których pan wcześniej wspomniał.