Banki chętnie udzielają kredytów mieszkaniowych, a rozwijająca się w dobrym tempie gospodarka i rosnące wynagrodzenia powodują, że popyt na kredyty, mimo wzrostu wymaganego wkładu własnego i nieco wyższych marż, jest w tym roku dobry (przez siedem miesięcy wartość udzielonych hipotek urosła o blisko 14 proc. rok do roku).
Bank pożyczy sporo, ale wkład własny też wysoki
Trzeba jednak mieć świadomość, że aby zaciągnąć dług, klienci muszą najpierw mieć niemałą kwotę w formie gotówki. Ta przyda się na opłacenie kosztów transakcyjnych (notariusz, pośrednik, koszty sądowe i podatek), okołokredytowych (prowizje i opłaty związane z zaciągnięciem długu), ale przede wszystkim na wniesienie wkładu własnego (minimum, to czasem nawet 20 proc. ceny mieszkania choć dzięki ubezpieczeniom można zmniejszyć go do 10 proc.). Do tego lokal trzeba przecież odświeżyć lub wykończyć. Efekt? Jeśli trzyosobowa rodzina, w której oboje rodzice pracują i zarabiają średnią krajową, chciałaby do cna wykorzystać swoją zdolność kredytową, musiałaby mieć na koncie co najmniej 100-200 tys. zł – wynika z szacunków Open Finance.
Przeciętna zdolność kredytowa wspomnianej rodziny opiewa dziś na ponad 461 tys. zł – wynika z najświeższych danych zebranych przez Open Finance (najwyższa była na koniec 2014 r. i sięgała 490 tys. zł, mimo nieco wyższych stóp procentowych, ale wtedy wymogi dotyczące wkładu własnego były niższe). Wartość ta jest medianą, a więc połowa banków chciałaby modelowej rodzinie pożyczyć więcej, a połowa zaoferowałaby niższą kwotę. To o 36,7 tys. zł więcej niż przed rokiem. Progres ten zawdzięczamy rosnącym „nad Wisłą" wynagrodzeniom.
Do obliczeń przyjęto, że dwie osoby powinny otrzymywać „na rękę" kwotę 5772 zł (każdy z rodziców zarabia po średniej krajowej). Do tego szacunki zakładają, że modelowi kredytobiorcy mają dobrą historię kredytową i obecnie nie są zadłużeni. Rodzina skłonna jest też skorzystać z dwóch dodatkowych produktów - rachunku bankowego, na który będzie przelewane wynagrodzenie oraz karty płatniczej lub kredytowej.