Działa w sieci ethereum i często jest tak nazywany. Został uruchomiony w 2014 r. i miał być czymś więcej niż tylko cyfrowym pieniądzem odpornym na inflację i umożliwiającym przesyłanie pomiędzy portfelami z wykorzystaniem kryptografii. Wprowadził nowe użyteczności do świata krypto pod postacią smartkontraktów i tworzenia zdecentralizowanych aplikacji. Te pierwsze pozwalają automatyzować transakcje poprzez natychmiastowe ich rozliczanie bez konieczności zatwierdzenia przez pośrednika. Te drugie mogą powstawać i działać w sieci ETH bez konieczności posiadania firmowych serwerów. Brzmi intrygująco, choć dzisiaj nadal trudno znaleźć przykłady szerszego zastosowania tych wynalazków poza światem kryptowalut.

Niemniej, za swoje zasługi ether został doceniony przez amerykańskiego nadzorcę. W lipcu 2024 r. SEC wyraził zgodę na uruchomienie ETF-ów na jego „fizyczną” wersję. Stało się to niecałe siedem miesięcy po podobnej decyzji w sprawie bitcoina. Ostatnie miesiące nie były jednak dla ethera łaskawe. Jego cena spadła z 4000 USD w grudniu do niecałych 1400 USD w I połowie kwietnia. Tak nisko była już siedem lat temu, w szczycie euforii po uruchomieniu pierwszych kontraktów terminowych na kryptoaktywa. Na spadki złożyło się słabe nastawienie do cyfrowego pieniądza po inauguracji prezydenta Trumpa związane z niespełnionymi oczekiwaniami zakupów bitcoina przez agencje rządowe w ramach „strategicznej rezerwy”. Dołożyła się niepewność i wahania na rynkach akcji oraz konkurencja innych altcoinów, takich jak ripple czy solana. Nie pomagało też przesuwające się wdrożenie usprawnień w samym ETH.

Nastrój poprawił się bardzo szybko. 7 maja wprowadzono oczekiwane aktualizacje sieci, dzięki którym ethereum działa szybciej, taniej i może się łatwiej skalować. Między innymi zwiększono maksymalną pulę ETH, jaką może stakować jeden walidator i to aż 64-krotnie. To istotna zmiana z perspektywy inwestorów instytucjonalnych, którzy od teraz mogą dostawać „odsetki” od posiadanych etherów do wartości portfela przekraczającej 5 mld USD. Skoro wdrożenie się udało, kryptoentuzjaści nie czekali z zakupami. W niecały tydzień wywindowali cenę o 50 proc., do 2500 USD, a na YouTubie jak grzyby po deszczu wyskakują filmy zapowiadające jej rychły powrót na grudniowe rekordy. Ryzyka jednak nie można bagatelizować. Rynek cyfrowych aktywów znów pokazał, jak mocno jest nieprzewidywalny, a ceny konkretnych coinów – zależne od informacji ich dotyczących. Ryzyko strat wzrasta tym bardziej, im dalej odchodzimy od najbardziej uznanych projektów. Pierwsze dziesięć największych stanowi 90 proc. kapitalizacji całego rynku.