Zeroemisyjne samoloty?

W przypadku wprowadzenia regulacji ograniczających emisje wszystkim nam przyjdzie zapłacić więcej za bilety lotnicze.

Publikacja: 16.08.2023 21:00

Mateusz Janicki, zarządzający Caspar Asset Management

Mateusz Janicki, zarządzający Caspar Asset Management

Foto: materiały prasowe

W rozmowach ze spółkami zajmującymi się transportem morskim przewija się ostrożność w kontekście inwestycji w rozwój floty. Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku linii lotniczych. Niektóre z nich planują istotnie zwiększyć swoją flotę.

Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) zobowiązało się do osiągnięcia celu zerowej emisji w branży lotniczej do roku 2050, jednak niektóre linie lotnicze wydają się ignorować ten fakt. Przykładowo Ryanair w ostatnim czasie złożył zamówienie na 300 samolotów Boeing 737-MAX, z których ostatni ma być dostarczony w 2033 roku. Obecnie samoloty użytkowane są przez około 25 lat, zanim trafią na złom.

Rynek producentów samolotów, w przeciwieństwie do rynku linii lotniczych jest zdominowany przez dwóch graczy – francuskiego Airbusa i amerykańskiego Boeinga. Airbus planuje wprowadzić na rynek pierwszy zeroemisyjny samolot napędzany wodorem w 2035 roku.

Boeing natomiast twierdzi, że pracuje nad takimi rozwiązaniami, jednak wstrzymuje się od podania szczegółów. Rozwój tej technologii wciąż znajduje się na wczesnym etapie i niesie ze sobą wiele wyzwań. Przykładowo z 1 kg wodoru można uzyskać 33 kWh energii, natomiast z 1 kg paliwa lotniczego 12 kWh. Problem jednak w tym, że 1 kg wodoru ma objętość (w formie skroplonej) 14 litrów, a paliwo lotnicze zaledwie 1,2 litra.

Jednym z rozwiązań pośrednich jest zrównoważone paliwo lotnicze (SAF)¬, jednak oczekiwania co do tego paliwa studzi choćby prezes Boeinga Dave Calhoun, który twierdzi, że to paliwo nigdy nie osiągnie ceny tradycyjnego paliwa lotniczego. Obecnie SAF odpowiada jedynie za 1 proc. całej konsumpcji wszystkich paliw lotniczych i jest dwukrotnie droższe niż paliwo odrzutowe.

Teoretycznie na tle całej branży lepiej wypadają operatorzy niskokosztowi, jak Wizz Air czy Ryanair, jednak znajdują się one w rękach inwestorów prywatnych. W przypadku niektórych dużych linii lotniczych istotnym akcjonariuszem jest Skarb Państwa, co bezpośrednio wpływa na konkurencyjność tego sektora. Przykładem może tu być system przyznawania certyfikatów do emisji CO2 liniom lotniczym oparty na wielkości floty z 2010 roku. Jest to system korzystny dla graczy, którzy nie zwiększyli istotnie liczby samolotów, ale krzywdzący dla przewoźników, którzy to zrobili. Łatwo można się domyślić, że państwowe linie lotnicze w Europie były w tej pierwszej kategorii.

W przypadku wprowadzenia regulacji ograniczających emisje wszystkim nam przyjdzie zapłacić więcej za bilety lotnicze. Być może więc zamiast tworzyć rygorystyczne, mało realistyczne cele, warto zastanowić się, w jaki sposób zachęcić przewoźników do odnowienia floty, co może wpłynąć na redukcję konsumpcji paliwa.

Przykładowo Airbus 321 neo spala o 15 proc. mniej paliwa niż obecnie używane A320, a dodatkowo ma o 22 proc. więcej miejsc.

Okiem eksperta
Względny spokój i wyniki spółek
Okiem eksperta
Sell in May…
Okiem eksperta
Patryk Pyka: A-B-C czy V?
Okiem eksperta
Na ile wystarczy paliwa zza oceanu?
Okiem eksperta
Fed i wciąż optymistyczne majowe perspektywy
Okiem eksperta
Hongkong wstaje z kolan