Niestabilność odnawialnych źródeł energii wymaga poszukiwania sposobów na magazynowanie energii. W ubiegłym roku globalnie zainstalowano magazyny o mocy 11,5 GW, z czego 80 proc. stanowiły baterie litowo-jonowe, które są nieefektywne kosztowo i mają stosunkowo krótką żywotność. Raport Międzynarodowej Agencji Energetycznej wskazuje, że do 2040 r. popyt na lit ma wzrosnąć ponad 40-krotnie, co stwarza ryzyko niedoboru tego surowca.

Wielkoskalowe magazyny energii dzieli się na cztery kategorie: cieplne, mechaniczne, elektrochemiczne i chemiczne. Obecnie największy magazyn energii znajduje się w Maroku i oparty jest o technologię stopionej soli. Technologia ta, podobnie jak inne rozwiązania cieplne, wymaga dużej przestrzeni i wysokiej temperatury, co ogranicza jej zastosowanie. Podobny problem dotyczy rozwiązań mechanicznych, które również są bardzo kosztowne ze względu na dużą powierzchnię, którą zajmują.

Na pierwszy rzut oka atrakcyjnymi wydają się rozwiązania elektrochemiczne, takie jak baterie przepływowe. Jednak okazuje się, że te akumulatory wymagają wanadu, a około 70 proc. zasobów tego surowca znajduje się w Rosji i Chinach. Jeżeli chcemy uniknąć powtórki z sytuacji obserwowanej w tym roku w Europie, to powinniśmy uważać na nadmierne uzależnienie się od tych państw. Podobnie zresztą wygląda sytuacja z panelami słonecznymi, w przypadku których około 75 proc. produkcji znajduje się w Chinach.

Pozostają więc rozwiązania chemiczne, a najpopularniejszym przykładem jest wodór. Na to rozwiązanie mocno stawiają politycy zarówno w Europie (REPowerEU), jak i w Stanach Zjednoczonych (Inflation Reduction Act). Wodór wydaje się ciekawym rozwiązaniem, jednak jego wykorzystanie wiąże się z wieloma wyzwaniami, takimi jak wysokie koszty transportu, trudności w magazynowaniu czy nieefektywność procesu konwersji energii w gaz i później znowu w energię. Do tego trzeba liczyć się z dużymi nakładami finansowymi. BloombergNEF szacuje, że do przechowywania 20 proc. wodoru, który będzie wykorzystywany w długim terminie, potrzebne będzie 14 000 grot solnych, a koszt tego rozwiązania to 637 mld USD. Za tę kwotę można wybudować około 100 GW mocy elektrowni nuklearnych, których emisyjność dwutlenku węgla jest znikoma. To dwa razy tyle mocy, ile mamy łącznie zainstalowanych mocy wytwórczych w Polsce, a mówimy tylko o przechowywaniu tego pierwiastka, do czego należy doliczyć pozostałą infrastrukturę.

Pojawia się wiele raportów dotyczących wspomnianych technologii, często jednak prezentują one myślenie życzeniowe, pomijając kwestie techniczne. W długim terminie te technologie oczywiście mogą mieć potencjał. Eksperymenty są konieczne, żeby dokonał się postęp, ale większość z nich kończy się fiaskiem. Możemy liczyć, że przełom technologiczny nastąpi, przy czym nie powinniśmy opierać naszego bezpieczeństwa energetycznego tylko i wyłącznie na tej nadziei, jak robimy to teraz.