Indeks WIG spadł o 0,5 proc., do 52 597 pkt, i zaliczył już czwartą spadkową sesję z rzędu. Tak słabego początku grudnia nie mieliśmy od 2000 r. Są dwie główne przyczyny kiepskiej sytuacji na rynku. Pierwsza ma charakter lokalny i dotyczy obaw inwestorów o wzrost podaży akcji ze strony OFE, które będą musiały sypnąć papierami w związku z wymogami reformy. Niewykluczone, że trwające spadki to już efekt działania funduszy. Drugi problem pochodzi zza oceanu i dotyczy możliwego ograniczenia skupu aktywów przez Fed jeszcze na grudniowym posiedzeniu. Do takiej decyzji mogą skłonić władze monetarne czwartkowe dane makroekonomiczne – zannualizowany wzrost PKB w III kwartale wyniósł 3,6 proc. wobec oczekiwań na poziomie 2,9 proc., a przyrost zamówień na dobra trwałego użytku w październiku spadł mniej, niż prognozowano.
Przy takiej kumulacji negatywnych czynników nie może dziwić fakt, że zamiast rajdu św. Mikołaja obserwujemy na razie „defekt grudnia". W czwartek na historycznym minimum znalazły się trzy spółki z GPW: Solar oraz szorujące po dnie Mostostal-Export i Sadovaya. Głównym ciężarem dla szerokiego rynku były jednak spółki paliwowe i surowcowe (KGHM, PKN Orlen, Lotos i PGE), które znalazły się w czołówce spadkowiczów portfela WIG20. Na wyróżnienie za czwartkowe notowania zasługuje tylko producent konstrukcji stalowych i maszyn Zamet Industry, którego kurs akcji wspiął się na nowe historyczne maksimum.
Choć na rynku akcji na próżno szukać było okazji do zakupów, to wśród par walutowych wręcz przeciwnie. Decyzje o stopach procentowych „bujały" wczoraj kursami tych par, w których jedną z walut był brytyjski funt lub euro. Wahania były niemałe, o czym świadczy wzrost kursu dolara do funta o 0,4 proc. oraz euro do dolara o 0,5 proc.