Mimo, że najpewniej te słowa mają głównie efekt werbalny, a ECB będzie daleki od podnoszenia stóp procentowych w najbliższych miesiącach, to dla rynku taki pretekst stał się wystarczający. Do tego doszło jeszcze szybkie pokrywanie krótkich pozycji w związku ze zbliżającym się weekendem i poniedziałkowym świętem w USA (rocznica urodzin Jerzego Waszyngtona). W efekcie zignorowane zostały wcześniejsze informacje z ECB, który poinformował o sporym wzroście potrzeb pożyczkowych zgłaszanych przez banki komercyjne – część obserwatorów wiązała to z możliwymi trudnościami finansowymi, któregoś z europejskich banków.
Weekend przyniósł dalszą eskalację rewolucji na Bliskim Wschodzie – tym razem w centrum zainteresowania znalazła się Libia, chociaż agencje donosiły także o zamieszkach w pozostałych krajach. To cały czas nie prowadzi do umocnienia dolara, a za bezpieczne aktywa są uważane niemieckie obligacje, czy też szwajcarski frank. Informacje te mają także spory wpływ na to, co dzieje się na rynkach surowców.
Po zakończonym szczycie G-20 agencje odnotowały też słowa szefa ECB, który powtórzył, że bank centralny będzie przeciwdziałał pojawieniu się tzw. efektu drugiej rundy inflacji. Pojawiła się także druga wypowiedź Lorenzo Bini Smaghi z ECB, gdzie przestrzegł on,że wyższa inflacja wynikająca ze wzrostu cen żywności może się utrwalić. Warto jednak zauważyć, że obie te wypowiedzi nie doprowadziły dzisiaj w nocy do ustanowienia nowego szczytu na EUR/USD (powyżej piątkowego na 1,3715).
Powodem mogły okazać się gorsze informacje z Niemiec. W wyborach lokalnych w Hamburgu rządząca CDU poniosła dotkliwą porażkę, a wynik opozycyjnej SPD był najlepszy od 1994 r. To poważny sygnał, że Angela Merkel musi się lepiej przygotować do kolejnych rozstrzygnięć, jakie będą mieć miejsce w innych miastach w marcu – być może jeszcze bardziej zaostrzy ona retorykę, która zakłada jak najdłuższe zwlekanie z pomocą dla krajów PIIGS – głównie chodzi tutaj o zgodę na zwiększenie gwarancji kapitałowych w ramach EFSF. Może się, zatem okazać, że rynek nie będzie pewien decyzji Berlina aż do planowanego na 24-25 marca szczytu Unii Europejskiej, a sam szczyt strefy euro planowany na 11 marca może okazać się sporą zagadką (lub porażką, gdyż najprawdopodobniej niemiecko-francuska oferta w postaci paktu dla konkurencyjności zostanie odrzucona). Dodatkowo niedzielny „Der Spiegel” informuje powołując się na opinie prawne, że do zgody na powołanie Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM), który ma ruszyć w połowie 2013 r. i zastąpić obecny EFSF, konieczne będzie wsparcie 2/3 głosów parlamentu. Oznacza to, że kanclerz Merkel będzie musiała szukać tutaj wsparcia u opozycyjnej SPD. Wydaje się logiczne, że przed zakończeniem lokalnych wyborów (do końca marca), żadnych pozytywnych deklaracji ze strony przedstawicieli SPD w tej materii nie zobaczymy. Wnioski? Rynek niesłusznie ignoruje coraz wyraźniejsze zagrożenia, które mogą stać się poważnym problemem dla euro w ciągu najbliższych tygodni (zwłaszcza, jeżeli zestawimy to z planowanymi sporymi aukcjami długu Hiszpanii i Portugalii w marcu).
Kolejnym elementem, który warto jest poruszyć jest kwestia Chin. Opublikowane w nocy szacunki pokazały wyraźny spadek indeksu PMI w lutym (szacunki HSBC), co w połączeniu z opublikowanymi w piątek rano wyliczeniami Conference Board (wskaźniki wyprzedzające) pokazuje, że tamtejsza gospodarka zaczyna hamować. Teoretycznie na razie rynki przejmują to spokojnie. Co jednak, jeżeli okaże się, że Ludowy Bank Chin (PBoC) będzie musiał bardziej agresywnie podnosić stopy procentowe, aby okiełznać inflację? Dzisiaj w nocy, Xia Bin (doradca PBoC) słusznie zauważył, że realne stopy pozostają ujemne, co nie jest do utrzymania na dłużej.