Stoi to w kontrze do obserwowanego wczoraj, popołudniowego umocnienia polskiej waluty, gdy na fali nieco lepszych nastrojów, zdołała ona odrobić wcześniejsze duże straty, oddalając się od wielomiesięcznych ekstremów. Dzisiejsza słabość zmniejsza szanse na umocnienie złotego w krótkim terminie.
W południe za dolara trzeba było zapłacić 3,1749 zł, a euro kosztowało 4,3465 zł. We wtorek na zamknięciu kursy te kształtowały się odpowiednio na poziomie 3,1610 zł i 4,3291 zł. Jakkolwiek rynki finansowe w dalszym ciągu żyją tematem kryzysu zadłużenia w Europie, to dzisiejsza słabość polskiej waluty może być pochodną słabego zachowania forinta. Kolejny dzień traci on na wartości po zapowiedzi tamtejszego rządu, że Węgrzy będą mogli spłacić kredyty walutowe po kursie wyraźnie niższym od obecnych kursów rynkowych. Realizacja tej zapowiedzi oznaczałaby wielomiliardowe straty dla węgierskich banków.
Po południu zachowanie forinta może dalej mieć wpływ na notowania złotego. Silnym impulsem będą jednak publikowane dane makroekonomiczne. O ile rynki zignorują raport o podaży pieniądza w Polsce, to z uwagą będą przyglądać się amerykańskim raportom o sierpniowej sprzedaży detalicznej (prognoza: 0,2% M/M) i inflacji producenckiej (prognoza: -0,1% M/M) oraz lipcowym danym o zapasach niesprzedanych towarów (prognoza: 0,5% M/M). W przypadku, gdyby publikacje te wzmocniły pozytywne nastroje, złoty może zyskać na wartości, jednocześnie tracąc korelację z forintem.
W dzisiejszym kalendarium oprócz opisanych danych, można znaleźć jeszcze głosowanie pakietu oszczędnościowego przez włoski parlament i telekonferencję premiera Grecji, prezydenta Francji i kanclerz Niemiec. Wyniki glosowania nie powinny jednak zaskoczyć, a po telekonferencji nie zostanie opublikowany komunikat. Dlatego też oba wydarzenia nie przełożą się zachowanie rynku walutowego.
Marcin R. Kiepas