Mimo, iż większość spodziewała się zapowiedzi tzw. operacji twist, która ma polegać na zmianie struktury portfela posiadanych przez FED obligacji z którtkoterminowych na długoterminowe (bank centralny będzie przeprowadzał te operacje do końca czerwca 2012 r., a ich wartość ma wynieść 400 mld USD), to potwierdzenie tej informacji wywołało wśród inwestorów pewne rozczarowanie i konsternację. Może dlatego, że pomału sprawdza się scenariusz w którym FED rzeczywiście coraz mniej może pomóc w obecnej sytuacji? Niemniej w komunikacie mamy sformułowanie, iż bank centralny wyraża gotowość do użycia innych narzędzi wspierających wzrost, jeżeli zajdzie taka potrzeba i nie należy o tym zapominać patrząc w przód na kolejne miesiące. Na razie jednak skupiono się na tym, że FED wprawdzie zakłada dalszą stopniową poprawę w gospodarce, ale jednocześnie też widzi dość duże zagrożenia, mogące doprowadzić do dalszego wyhamowania gospodarki. Zwraca się też uwagę na wciąż słabą sytuację na rynku pracy. Czego wczoraj FED nie dokonał, a mógł? Nie została obniżona do zera stopa procentowa od krótkoterminowych odsetek, jakie płaci bank centralny bankom komercyjnym od składanych depozytów – niewykluczone, że wpływ na to miała napięta sytuacja w Europie, która ostatnio przekładała się na wyraźny exodus kapitałów w stronę dolara. Po wczorajszym posiedzeniu zwraca się nadal na głos trzech członków FOMC – Richarda Fishera, Charlesa Plossera i Narayana Kocherlakotę – ich kolejny głos sprzeciwu oznacza, że szef FED nie może czuć się komfortowo. Inwestorzy, którzy obawiają się, że pole manewru FOMC będzie teraz ograniczone – również...
Niemniej wczoraj nie tylko komunikat FED miał znaczenie. Silna przecena na giełdach i kolejna fala umocnienia dolara, to również „zasługa" agencji ratingowych. Wczoraj Moody's obniżył ratingi trzem amerykańskim bankom, a S&P aż 7 instytucjom finansowym z Włoch – w drugim przypadku było to pokłosiem wcześniejszej decyzji o cięciu ratingu dla całego kraju. W efekcie temat potencjalnych problemów sektora bankowego, czego inwestorzy obawiają się już od kilku tygodni, tylko narasta. Niemniej na rynku plotkuje się, jakoby Moody's miał dzisiaj opublikować raport, który wskazywałby, iż spora część instytucji finansowych, które już teraz mają słabe oceny, nie ucierpi aż tak bardzo na ewentualnej eskalacji kryzysu w Europie, co może nieco uspokoić nastroje. Zresztą sytuacja techniczna – chociażby US Dollar Index, czy też naszego koszykowego BOSSA_USD jest dość ciekawa – znajdujemy się dość blisko mocnego oporu, który może skutecznie ograniczać dalszy marsz dolara na rynkach. O możliwym przesileniu pisałem już wczoraj po południu. Czy zobaczymy je dzisiaj?
W godzinach wieczornych i nocnych złoty wprawdzie jeszcze mocno tracił na wartości – o poranku za euro płacono blisko 4,48 zł, a dolar naruszał barierę 3,30 zł. Niemniej chwilę po rozpoczęciu handlu w Europie, sytuacja zaczęła się normować i złoty umocnił się w okolice 4,44 zł za euro i 3,2750 zł za dolara. Kluczem dla zachowania się naszej waluty nie będzie jednak sytuacja w kraju (o tych czynnikach szerzej pisałem wczoraj po południu), a to, czy uda się wyciszyć nastroje na globalnych rynkach. To obecnie wydaje się być dość trudne, ale nie niemożliwe. Teoretycznie Grecja jest bliżej, niż dalej kolejnej transzy pomocy w październiku (wczoraj tamtejszy rząd przedstawił kolejny pakiet oszczędności, a przedstawiciele misji kontrolnej Trójki na dniach wracają do Aten), a wczoraj słoweński rząd dał do zrozumienia, iż pomimo kryzysu politycznego, termin ratyfikacji ustawy o rozszerzeniu uprawnień dla ratunkowego wehikułu EFSF przez tamtejszy parlament nadal jest aktualny – 27 września. Dwa dni później, czekać nas będzie kluczowe głosowanie w niemieckim Bundestagu. Jedynym problemem w tej układance wydaje się być Słowacja, ale tutaj do głosowania może dojść nawet późną jesienią, wiec temat ten na razie spada z wokandy.
Co dzisiaj na tapecie? Przede wszystkim indeksy PMI. Nie zgodzę się z twierdzeniami, że odczyt dla Chin – wskaźnik liczony przez Markit/HSBC spadł we wrześniu do 49,4 pkt. z 49,9 pkt. w sierpniu – był słaby. Warto wspomnieć, że rynek jeszcze w sierpniu obawiał się spadku nawet w okolice 45-46, więc nie jest to zły wynik. Rozczarowały jednak PMI z Francji, które poznaliśmy przed godz. 9:00, nie najlepsze były też dane z Niemiec opublikowane o godz. 9:28. To sugeruje, że również odczyt dla całego Eurolandu nie będzie najlepszy. To jednak w krótkim terminie jest już w cenach. Dzisiaj warto będzie się skupić na danych z Kanady (14:30) i USA (cotygodniowe bezrobocie i wskaźniki wyprzedzające LEI). Być może jednak tematem dnia okażą się jakieś spekulacje nt. skoordynowanej interwencji banków centralnych? Wszak dynamika ostatnich zawirowań, zwłaszcza na rynkach wschodzących, zaczyna przybierać niepokojący charakter...
EUR/PLN: Czy rynek jest blisko przełomu? To jest dość prawdopodobne. Bliskość oporu na 4,50 (to również kluczowe zniesienie Fibo 61,8 proc.) jest kluczowa i tego poziomu raczej nie pokonamy. Czy dzisiaj wrócimy w okolice 4,40, a w kolejnych dniach zejdziemy niżej? Warto będzie uważnie obserwować rynek. Pole do odreagowania jest duże.