Większość inwestorów i tak oczekiwała na popołudniową konferencję prasową, aby móc ocenić, jakie jest ewentualne prawdopodobieństwo i kierunek zmian w stopach procentowych za kilka, choć raczej lepszym określeniem byłoby kilkanaście miesięcy. I wygląda na to, że RPP na razie nie myśli o ich ewentualnym obniżeniu. Wprawdzie inflacja powinna w najbliższych miesiącach maleć, to jednak członkowie Rady zwracają uwagę na ryzyko związane ze słabym złotym, z czym siłą rzeczy wiąże się dodatkowa presja na wzrost cen (przez towary importowane, ale zwłaszcza paliwa). Wprawdzie szef NBP dał dzisiaj do zrozumienia, iż bank centralny cały czas kontroluje sytuację – zacytujmy tutaj jego słowa: potencjalna obecność NBP na rynku powściąga „gorące głowy". No dobrze, ale czy skutecznie? Oczywiste jest, że złoty nadal będzie tracił i być może dość wyraźnie, jeżeli nie dojdzie do opanowania coraz wyraźniej rozszerzającego się kryzysu w strefie euro. Wydaje się, że już za kilka dni, Narodowy Bank Polski i resort finansów (za pośrednictwem BGK), zostaną zmuszeni do interwencji na rynku. Przy jakim poziomie? Wydaje się, że warto będzie obserwować strefę 4,45-4,50 zł za euro, chociaż już wcześniej NBP dawał do zrozumienia, że rynki finansowe nie powinny się przywiązywać do określonych poziomów...
Znany z dość mocnych i kontrowersyjnych tez, Nouriel Roubini przyznał dzisiaj, że jedynym ratunkiem dla Włoch, może okazać się restrukturyzacja długu. To dość radykalne stwierdzenie, zwłaszcza, że Roubini dodaje przy tym, że zarówno ECB, jak i fundusz ratunkowy EFSF, mogą być po prostu nieefektywne. I w pewnym sensie trudno nie przyznać mu przynajmniej w części, racji. Grupa doradców niemieckiego rządu powtórzyła dzisiaj, że Europejski Bank Centralny może stracić wiarygodność, jeżeli zdecyduje się na masowe zakupy na rynku długu, gdyż tym samym usankcjonuje brak konieczności utrzymywania dyscypliny fiskalnej przez rządy państw strefy euro. Nieprzejednane stanowisko Niemiec, reprezentowane zwłaszcza przez szefa Bundesbanku, Jensa Weidmanna, może finalnie doprowadzić do bardzo poważnego kryzysu w strefie euro. Z akademickiego punktu widzenia Niemcy mają rację, to prosta droga do tzw. moral hazard. Tylko, że wszyscy na rynku dobrze wiedzą, że tylko ECB jest w stanie na jakiś czas opanować sytuację na rynkach finansowych. Kolejnym etapem powinny być intensywne działania rządów na rzecz radykalnych reform gospodarczo-fiskalnych. Jeżeli jednak inwestorzy wiedzą, że obecnie ECB nie może za bardzo zaangażować się na rynku długu, to podejmowane interwencje (tak jak dzisiaj na włoskich obligacjach), będą mało skuteczne.
Na rynkach jest coraz bardziej nerwowo, w zasadzie mamy krok do paniki, kiedy to konieczna może okazać się zmasowana interwencja banków centralnych. Piłka leży teraz po stronie polityków, o czym pisałem we wcześniejszych komentarzach. Tymczasem Grecy robią duży błąd nie decydując się na desygnowanie Lucasa Papademosa na premiera tymczasowego rządu jedności narodowej. Z kolei Włosi wciąż unikają rozmów o podobnym, jak grecki schemacie. Bez tego nie da się odbudować zaufania rynków...
EUR/USD: Okolice 1,3350 wspominane w porannym komentarzu, jako cel tygodnia, zostały dość szybko osiągnięte. Duża czarna świeca, widoczna na dziennym wykresie jest imponująca i potwierdza tym samym realizację scenariusza z przełomu miesiąca. Potencjalne odbicie, które teraz obserwujemy, jest jednak słabe, aby można było mówić o próbach budowania mocniejszego wsparcia w tych okolicach. Wydaje się, że jeszcze dzisiaj wieczorem wsparcie na 1,3550 zostanie złamane, a w perspektywie kolejnych godzin spadniemy poniżej 1,35. Wydaje się, że jutro rynek może się zmierzyć ze strefą 1,3360-1,3400. Niemniej gwoli informacji – mocny opór na dzisiaj, to strefa 1,3600-1,3650.
Sporządził: