Niemniej, tylko 25 z 49 z nich spodziewa się, że ECB rzeczywiście przejmie rolę „pożyczkodawcy ostatniej instancji" i będzie masowo skupował obligacje zagrożonych krajów. Niemniej, już 40 z 50 nie widzi konieczności przeprowadzania kolejnych ratunkowych „bailoutów" w Europie (dotychczas z takiej pomocy skorzystały Grecja, Irlandia i Portugalia). Wnioski z powyższej ankiety są dość ciekawe – wygląda na to, że analitycy nie są aż takimi pesymistami i zdają się wierzyć w to, że strefa euro poprzez konieczne reformy będzie w stanie wyjść na prostą. To może stwarzać pretekst do odbicia się notowań wspólnej waluty w kolejnych tygodniach, jeżeli tylko uda się uspokoić nastroje na rynku długu. Na razie emocje nadal są ogromne, co było widać chociażby wczoraj wieczorem na Wall Street. Rynki akcji w USA poszły w dół, pomimo publikacji serii lepszych danych makro w ostatnich dniach – pretekstem do spadku były właśnie obawy związane z kryzysem w strefie euro, który mógłby zacząć negatywnie oddziaływać na amerykańską gospodarkę (nadal głośno było o ostrzeżeniach agencji Fitch względem amerykańskich banków posiadających ekspozycję na europejski dług). Niemniej, jeżeli emocje wokół strefy euro uda się przynajmniej na jakiś czas wyciszyć, to zobaczymy wyraźne odbicie się giełd, a w ślad za tym osłabienie się dolara i powrót inwestorów na rynki wschodzące, czyli też do złotego.
Na razie jednak emocje wokół europejskiego długu są duże. Dzisiaj hiszpańska minister finansów, Elena Salgado powiedziała, że jej kraj nie potrzebuje ratunkowego bailoutu. Tyle, że wczoraj, premier Luis Zapatero w mocnych słowach domagał się natychmiastowej interwencji Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego. Pamiętajmy jednak o tym, że w Hiszpanii mamy właśnie finisz kampanii wyborczej – w niedzielnych wyborach rządzący socjaliści najpewniej poniosą sromotną klęskę, więc dla rynków o wiele ważniejsze będzie zdanie przedstawicieli opozycyjnej Partido Popular.
Szef Europejskiego Banku Centralnego, Mario Draghi wezwał dzisiaj europejskich polityków do przyspieszenia prac nad zlewarowaniem Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF), które to ustalenia zapadły podczas ostatniego szczytu Unii Europejskiej. Tym samym nawiązał on do spekulacji, jakoby proces ten miał zostać przeciągnięty na I kwartał 2012 r. Tyle, że rynki zdają się coraz bardziej liczyć na scenariusz, w którym ECB miałby przekazywać środki do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który dalej miałby udzielać pożyczek (linii kredytowych) zagrożonym krajom – pisałem o tym we wczorajszym komentarzu. Oficjalnego stanowiska w tym temacie jeszcze nie ma i najpewniej szybko jej nie będzie. Niemniej spekulacje, iż prowadzone są negocjacje nad nieszablonowymi i „rewolucyjnymi" rozwiązaniami dla strefy euro, mogą w najbliższych dniach wspierać wspólną walutę.
W dzisiejszym kalendarzu mamy w kraju wystąpienie premiera i dane GUS nt. średniej płacy i zatrudnienia. Na świecie uwagę przykują dane z Kanady i USA – szerzej o tym wszystkim piszę w subiektywnym kalendarzu. Wychodząc nieco w przód – pamiętajmy o politycznych problemach w amerykańskim Kongresie i dacie 23 listopada – to wszystko może ujemnie wpływać na notowania dolara.
EUR/PLN: Wygląda na to, że rejon 4,45 może być mocnym oporem i to nie tylko na dzisiaj, a także na kolejne dni. Najbliższe wsparcie to okolice 4,4250, które mogą być dzisiaj naruszone. W najbliższych dniach możemy spaść w okolice 4,40. Złamanie strefy 4,38-4,40 nie jest wykluczone i mogłoby stać się sygnałem do dalszego wzmocnienia się złotego w kolejnych tygodniach. Wsparciem będzie kombinacja lepszych globalnych nastrojów, oczekiwań rynków co do reformatorskich działań rządu Donalda Tuska, a także skoordynowane interwencje MF i NBP na rynku złotego w końcu roku.