. W wydanym komunikacie wyraźnie zaznaczono, że istnieje dużo niewiadomych odnośnie wdrożenia ambitnego planu konsolidacji fiskalnej i tym samym nie można obecnie ocenić, czy te działania będą efektywne. Tymczasem na problemy natury legislacyjnej wskazuje uwagę coraz więcej prawników – co ciekawe, nawet w samej Komisji Europejskiej. Anonimowo zwracali oni uwagę, że procedura nakładania i egzekwowania automatycznych kar na kraje naruszające reguły fiskalne może być nieefektywna, a wręcz nielegalna. Podkreślono, że najlepszym wyjściem byłyby proponowane na szczycie zmiany unijnego traktatu, gdyż wtedy zapisane zasady byłyby nadrzędne względem krajowego prawa. Jak wiadomo, zablokowała je Wielka Brytania, która dążyła do ochrony interesów własnego sektora finansowego, przede wszystkim City. Wczoraj premier Cameron musiał się ze swojego veta gęsto tłumaczyć w brytyjskim parlamencie, ale wydaje się mało prawdopodobne, aby deklaracje typu „jesteśmy w UE i chcemy w niej być" coś w tej materii zmieniły. Zwłaszcza, że w kolejnych słowach szef rządu szerzej wyjaśniał preferowany przez siebie model integracji w Unii, który powinien być bardziej elastyczny, niż sztywny.
Dzisiaj uwaga rynków skupi się na danych makroekonomicznych – szczególną uwagę warto zwrócić na niemiecki ZEW (godz. 11:00) i sprzedaż detaliczną w USA (godz. 14:30). Poza tym dość ważne będzie też kończące się wieczorem posiedzenie FOMC (więcej i tych wydarzeniach piszę w subiektywnym kalendarzu). Oczywiście ponad tym wszystkim mamy oczekiwania i spekulacje związane z ewentualnymi decyzjami agencji S&P w sprawie ratingów krajów strefy euro. Wczoraj prezydent Francji, Nicholas Sarkozy próbował zmarginalizować znaczenie ewentualnej utraty ratingu AAA przez ten kraj, co rynki odebrały jako zapowiedź, że rzeczywiście taka decyzja jest coraz bardziej realna w najbliższych dniach. Był to jeden z powodów wyraźnego pogorszenia się nastrojów na rynkach, także u nas w kraju. Główne pytanie, jakie zadają sobie teraz nasi inwestorzy, to „kiedy Oni wkroczą na rynek?" – chodzi tutaj oczywiście o skoordynowaną interwencję NBP i MF. Wprawdzie część analiz wskazuje na to, że dopiero wzrost notowań w okolice 4,80 zł za euro mógłby przełożyć się na naruszenie konstytucyjnego, 55 proc. progu długu do PKB, ale słusznym jest czekać aż do tego czasu? Wygląda na to, że nasi decydenci planują zainterweniować dopiero po tym, jak agencja S&P wyda swój niekorzystny „wyrok" na część krajów strefy euro.
EUR/PLN: Po naruszeniu okolic ostatniego szczytu (4,5560), co miało miejsce wczoraj wieczorem, sytuacja staje się coraz bardziej klarowna. Dzienne wskaźniki powróciły do sygnałów kupna, potwierdzając koncepcję dalszych wzrostów. Tym samym nie można wykluczyć, że dość szybko osiągniemy cel w okolicach 4,58-4,60. W kolejnych dniach wzrosty mogą być kontynuowane, o ile nie zobaczymy jakichś działań interwencyjnych. Mocne wsparcie to teraz okolice 4,54-4,55.
USD/PLN: Wczorajsza zwyżka dolara była dość wyraźna i doprowadziła do wybicia ponad ostatni szczyt w okolicach 3,44. Dzienne wskaźniki znów generują sygnały kupna, co teoretycznie potwierdza koncepcję dalszych wzrostów, które może też potwierdzać sytuacja na EUR/USD. Być może jeszcze w tym tygodniu dojdzie do testu okolic 3,50-3,53 (szczyty z czerwca 2010 r.). Mocne wsparcie to wspomniane okolice 3,44.
EUR/USD: Wczoraj doszło do złamania wsparcia na 1,3210, co przybliża nas do testowania okolic 1,3144 (dołek z początku października). Biorąc pod uwagę siłę ruchu i wskazania na wskaźnikach, jest duże prawdopodobieństwo, iż jeszcze dzisiaj zejdziemy niżej. Celem stają się okolice 1,3000-1,3050, a w perspektywie kilku kolejnych dni nawet 1,2870-1,2900 (to minima ze stycznia b.r.). Silnym oporem pozostaje teraz strefa 1,3210-1,3257.