W centrum uwagi:
EUR/USD – szanse na złamanie okolic 1,3080 nie są duże, podobnie jak sforsowanie rejonu 1,3225
GBP/USD – strefa podażowa 1,5780-1,5910 okazuje się być silną barierą
Czwartek był kolejnym dniem zmiennych nastrojów na rynkach. Z jednej strony widoczne były jeszcze pozytywne echa lepszych danych makroekonomicznych z Europy i Azji, opublikowanych w ostatnich dniach, z drugiej widać było rosnące rozczarowanie brakiem porozumienia w Grecji. Słowa szefa Eurogrupy, którego zdaniem negocjacje są bardzo trudne, okazały się „zimnym prysznicem" dla tych, którzy zdawali się wierzyć stronie greckiej uparcie twierdzącej, iż porozumienie z prywatnymi wierzycielami zostanie zawarte w ciągu najbliższych godzin (zwracałem na to uwagę we wcześniejszych komentarzach). Niemniej można odnieść wrażenie, że J.C.Juncker miał bardziej na myśli kwestie negocjacji dotyczących reform prowadzonych przez misję kontrolną Troiki, chociaż tak naprawdę obie kwestie - reformy plus umowa PSI (z prywatnymi wierzycielami) stanowią jedno. Tymczasem wczoraj strona grecka zaczęła uderzać w bardziej pesymistyczne tony – minister finansów Ewangelos Wenizelos na spotkaniu z członkami własnej partii PASOK przyznał, że w porozumieniu PSI powinien partycypować też Europejski Bank Centralny, a zdaniem rzecznika rządu żądania związane z cięciem minimalnej płacy, czy też dodatkowych świadczeń i bonusów mogą być bardzo trudne do zaakceptowania. Jednocześnie nastroje podgrzała informacja, jakoby Grecy potrzebowali dodatkowych 15 mld EUR ponad to, co wcześniej szacowano – tymczasem niemiecki minister finansów Wolfgang Schauble uciął sprawę krótko, twierdząc, że Ateny nie powinny spodziewać się dodatkowych środków z publicznej kasy. Może się, zatem okazać, że zwołany pilnie na najbliższy poniedziałek (6.02) szczyt Eurogrupy (ministrów finansów państw strefy euro) będzie jednym z tzw. spotkań „ostatniej szansy". Bo zegar tyka coraz szybciej, do 20 marca, kiedy to Grecy muszą spłacić kolejną ratę długów pozostało naprawdę niewiele czasu.
Niemniej inwestorzy zdają się nadal zachowywać „zimną krew" – być może liczą na to, że europejscy politycy, tak jak zdawali się dawać do zrozumienia po ostatnim szczycie UE w poniedziałek, nie pozwolą na realizację pesymistycznego scenariusza. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, iż w programie pomocowym udział bierze też Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który nie musi być aż tak „łagodny" – udział MFW w drugim bailoucie to ponad 40 mld EUR. Europa sama nie znajdzie tych środków, a liczyć na innych – np. Chińczyków, raczej nie powinna.