Wydaje się zatem, iż fatalnie rozpoczęty tydzień (od m.in. bardzo słabych danych z Niemiec) może skończyć się całkiem nieźle. Jednak jest jeszcze jedna przeszkoda – tygodniowy raport z amerykańskiego rynku pracy.
Deja vu ciągle groźne dla rynków
Raport Apple oraz posiedzenie Fed pomogły rynkom zapomnieć nieco o problemach stojących za korektą, którą widzieliśmy w pierwszej części miesiąca. Te problemy to przede wszystkim gorsze dane makroekonomiczne, które też przekładają się na ryzyko eskalacji kryzysu zadłużenia w strefi euro. Problem w pewnym stopniu dotyczy także USA, gdzie m.in. słabsze tygodniowe raporty z rynku pracy wzbudziły nowe wątpliwości odnośnie tempa ożywienia, szczególnie iż w ubiegłym roku to właśnie gorsze raporty o liczbie nowych bezrobotnych były jednym z sygnałów wyhamowania w ożywieniu. Jak już zwracaliśmy uwagę, pogorszenie w 2011 roku również nastąpiło w kwietniu.
Dwa ostatnie raporty tygodniowe były zdecydowanym rozczarowaniem dla rynku. Teraz teoretycznie zagrożenie jest nieco mniejsze, gdyż po gorszych raportach konsensus przesunął się w górę. Jednak nawet odczyt w okolicach konsensusu (376 tys.) może zostać nerwowo przyjęty przez rynek. Wydaje się, że do podtrzymania lepszych nastrojów potrzebny byłby spadek liczby zarejestrowań poniżej 370 tys. Nie gwarantowałoby to absolutnie, iż ryzyko spowolnienia zostało wyeliminowane (kolejnym bardzo ciekawym raportem będzie Chicago PMI w poniedziałek, gdzie dotychczas koniunktura była świetna), ale mogłoby zagwarantować udane zakończenie tygodnia.
Neutralny Fed, ciekawszy BoE i BoJ
Wczorajszy komunikat Fed, jak i konferencja prezesa, która miała miejsce po posiedzeniu, okazały się być wyjątkowo neutralne dla rynku. Fed zmienił co prawda nieco prognozy zakładając minimalnie wyższą inflację i minimalnie niższą stopę bezrobocia w okresie prognozy, ale były to zmiany na tyle niewielkie, iż nie miały wpływu na brzmienie komunikatu. Przewodniczący FOMC nie odniósł się też do ostatnich słabszych danych, co część rynku mogła uznać za rozczarowanie, jednak z drugiej strony nie powiedział nic, co by wykluczało dalsze rozluźnienie monetarne, w przypadku gdyby dane pogorszyły się. Być może więcej światła na szanse na kolejne rozluźnienie dadzą minutes z posiedzenia, które poznamy za dwa tygodnie.
Potencjalnie ciekawsze staje się posiedzenie Banku Anglii, a to za sprawą bardzo słabych danych z brytyjskiej gospodarki. PKB w pierwszym kwartale skurczył się o 0,2% q/q, podczas gdy rynek oczekiwał wzrostu o 0,1% q/q. Dane zwiększają szansę na dodruk pieniądza, nawet na najbliższym posiedzeniu, oznaczają również możliwe zagrożenie dla brytyjskiego ratingu.