Nie wykluczamy przejściowego odbicia, ale na chwilę obecną wszystko wskazuje na to, że złoty będzie w tym roku jeszcze słabszy.
Złoty próbował odrabiać straty w pierwszej części tygodnia. Nastroje na rynkach globalnych poprawiły się przejściowo wobec sprzyjającej sytuacji technicznej na kilku rynkach (w tym na rynku kontraktów na najważniejszy amerykański indeks S&P500), ale nie napłynęły żadne istotne pozytywne informacje, bo nie sposób na tę listę wpisać nijakich ustaleń po środowym szczycie UE.
Nie brakowało natomiast złych informacji. Przede wszystkim są to dane ze strefy euro. Indeksy PMI z Niemiec i Francji oraz niemiecki indeks Ifo nie pozostawiają wątpliwości: największe gospodarki strefy wyraźnie spowalniają. Recesja we Francji wydaje się przesądzona, zaś ryzyko recesji w Niemczech wyraźnie rośnie. To wprowadza szereg komplikacji: krajom z południa jeszcze trudniej będzie wydostać się z recesji, kraje północy (recesja to automatycznie większy deficyt) będą mniej chętne aby np. finansować europejskie projekty na większą skalę (jako metoda na dodanie elementu wzrostu do paktu fiskalnego), wreszcie rośnie ryzyko kolejnych cięć ratingów (w tym francuskiego potrójnego A, które ciągle utrzymują agencje Fitch i Moody's).
Do powyższej listy należy dopisać krajowe dane krajowe: wyraźne spowolnienie widoczne w danych o produkcji i sprzedaży oznacza, iż relatywnie restrykcyjna polityka RPP nie może mieć istotnego wpływu na notowania złotego.
Grecja również nie daje o sobie zapomnieć. Były już premier ostrzegł w tym tygodniu, iż ryzyko wyjścia tego kraju ze strefy euro jest poważne, a sondaże temu nie zaprzeczają. Według najświeższego sondażu Grecy chcą zostać przy euro, ale jednocześnie widzą lidera skrajnie lewicowej Syrizy w roli premiera.