Tym razem jednak rynek nie zareagował na tę decyzję, zignorował też słabe dane o sprzedaży w USA. Dziś dane z rynku pracy oraz aukcja włoskich obligacji, zaś w nocy posiedzenie Banku Japonii.
Kto pierwszy na śmietniku?
Decyzja Moody's nie jest specjalnym zaskoczeniem. W naszych komentarzach pisaliśmy kilkukrotnie, iż to właśnie Moody's może być kolejną agencją obniżającą hiszpański rating, gdyż po decyzji Fitch utrzymywała go na najwyższym poziomie. Skala ruchu jest identyczna jak w przypadku Fitch – trzy stopnie. Tyle że w przypadku Moody's oznacza to spadek oceny do Baa3, czyli do ostatniego z poziomów inwestycyjnych (Fitch ma BBB, S&P BBB+). Każda z agencji utrzymuje perspektywę negatywną, co oznacza, iż oznaczenie hiszpańskiego długu ratingiem śmieciowym może być kwestią czasu, szczególnie jeśli Europa nie wymyśli lepszych mechanizmów interwencyjnych (o wadliwej konstrukcji weekendowej pomocy pisaliśmy w poniedziałek). Agencja Moody's uznała wręcz, iż zwrócenie się Hiszpanii o pomoc miało negatywny wpływ na ocenę jej wiarygodności.
Moody's obniżył też ocenę cypryjskiego długu, w tym przypadku z Ba1 do Ba3 (czyli już na poziomie śmieciowym). W tym przypadku obniżenie ratingu wynika z rosnącego – zdaniem agencji – ryzyka wyjścia Grecji ze strefy euro i negatywnego wpływu na cypryjskie banki, które w takim scenariuszu musiałyby otrzymać większą pomoc od państwa.
EURUSD nie reaguje na wzrost premii
Co ciekawe rynek w zasadzie całkowicie zignorował wczorajszą decyzję Moody's. Jest to po części wytłumaczalne faktem, iż Moody's spóźnił się z tą decyzją wobec analogicznego ruchu Fitch oraz reakcji rynku na zaproponowaną pomoc. Jednak wzrostowe odreagowanie na parze EURUSD nie idzie w parze nie tylko z decyzją Moody's. Od kilku dni rentowności długu w Europie rosną (co ciekawe rośnie też rentowność niemieckiego długu), a jednocześnie rośnie kurs EURUSD podczas gdy w w ostatnich miesiącach mamy tu silnie negatywną korelację. Oznacza to, iż do zwyżki na parze należy podchodzić ostrożnie i zwiększa ryzyko powrotu do trendu spadkowego.
Fatalne dane z USA również przeoczone
Mocnym rozczarowaniem okazał się opublikowany wczoraj raport o sprzedaży detalicznej za maj w USA. Sprzedaż obniżyła się o 0,2% m/m, czyli tak jak oczekiwał rynek i tu kończą się neutralne informacje. Sprzedaż po wyeliminowaniu samochodów (uważana za lepszy indykator trendu) obniżyła się o 0,4% m/m, podczas gdy oczekiwano stabilizacji. Co więcej, w dół zrewidowano dane za poprzednie miesiące, czego najwyraźniej rynek nie dostrzegł. Roczna dynamika sprzedaży w kwietniu poprzednio szacowana była na 6,1%, teraz zaś już tylko na 5,2%. W maju spadła do 5,1%. Jedynym plusem z krótkoterminowego punktu widzenia jest szansa na przyspieszenie QE3 (które staje się coraz bardziej prawdopodobne), jednak naszym zdaniem Fed w czerwcu zdecyduje się jedynie na przedłużenie operacji Twist. Dane o sprzedaży potwierdzają, iż amerykańska gospodarka dostaje zadyszki. Dziś z kolei poznamy tygodniowe dane z rynku pracy oraz inflację za maj.