Rynki z obydwoma wydarzeniami wiązały nadzieje i o ile w przypadku Grecji zostały one w dużym stopniu spełnione, w przypadku Fed były po prostu nierealne. Teraz, gdy decyzja Fed jest już za nami, rynki mogą skoncentrować się na innych kwestiach, takich jak np. dane makro czy problem Hiszpanii. W jednym i drugim przypadku oznacza to powrót do nieciekawej rzeczywistości.
Słabe dane z Europy, słabe dane z USA
Po słabym indeksie PMI z Chin, wiadomości, które napłynęły do inwestorów z Europy i USA też nie były dobre. Co prawda indeksy dla strefy euro były bliskie oczekiwaniom (w przypadku indeksu usług nastąpił nawet minimalny wzrost), ale to efekt francuskiej korekty, gdzie po wcześniejszych spadkach indeks dla usług odnotował wzrost z 45,1 do 47,3 pkt. W przypadku Niemiec obydwa wskaźniki były gorsze od oczekiwań, co potwierdza niekorzystny dla Europy trend.
Najistotniejsze na ten moment dane z USA okazały się dużym rozczarowaniem. Indeks Fed z Filadelfii nie tylko nie wzrósł po wcześniejszych spadkach (oczekiwano powrotu wartości indeksu do 0 pkt.), ale odnotował dalszy głęboki spadek – do -16,6 pkt. Tym samym opublikowane dotychczas wskaźniki regionalne za czerwiec pokazują dalsze wyraźne hamowanie wzrostu w USA. Nieco słabsze dane z rynku pracy (wzrost liczby nowych bezrobotnych do 389 tys.) i spadek nowego indeksu PMI z 54 do 52,9 pkt. odegrały drugorzędną rolę, choć wpisują się w nakreślony obraz.
Rynki początkowo próbowały ignorować słabe dane z Europy, ale słabe z USA nie pozostawiły wątpliwości i po tym jak indeks Fed z Filadelfii tąpnął do -16,6 pkt., dysonans pomiędzy optymizmem rynku, a tym co pokazywały dane był już byt duży. Niewykluczone, iż to już koniec czerwcowego odreagowania.
Cięcie Moody's i hiszpański audyt