Baryłka ropy gatunku brent jest już o 25 USD droższa niż przed dwoma miesiącami – rynek spekuluje o ataku na Iran. Tymczasem w USA pierwszy wskaźnik koniunktury na sierpień był bardzo słaby, ale nie przeszkodziło to rynkom akcji w kontynuowaniu wzrostów. Dziś kolejne dane.
Izrael może zaatakować samodzielnie
Ewentualność izraelskiego ataku na instalacje w Iranie to główny powód notowanych wzrostów cen ropy. Iran wielokrotnie groził, iż w takim wypadku posunąłby się do różnego rodzaju działań odwetowych, włączając w to zamknięcie cieśniny Ormuz. Tymczasem w rejonie zatoki Amerykanie zgromadzili spory potencjał militarny, co oznacza, iż samodzielny akt Izraela mógłby rozpocząć konflikt z udziałem USA. Jakkolwiek Amerykanie od miesięcy zniechęcają Izrael do takiego posunięcia, działania dyplomatyczne zdają się nie przynosić efektów, zaś minister spraw zagranicznych Izraela powiedział, iż atak miałby sens nawet gdyby miał jedynie odsunąć w czasie pozyskanie przez Iran broni jądrowej. Inwestorzy wykorzystali też fakt, iż władze Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz Kataru zaleciły swoim obywatelom opuszczenie Libanu, gdyż wzrosło tam ryzyko porwań (w związku z rozprzestrzeniającym się konfliktem w Syrii).
Jednocześnie należy wziąć pod uwagę fakt, iż rynek ropy jest dobrze zaopatrzony. Naszym zdaniem, jeśli dyskontowane na moment bieżący zagrożenia nie zmaterializują się, ceny ropy spadną do ok. 90 USD za baryłkę.
Słabe dane z USA
Opublikowane wczoraj w USA dane makro pozornie mogą wyglądać względnie neutralnie. Produkcja przemysłowa wzrosła nieco bardziej niż oczekiwał rynek (+0,6% m/m wobec oczekiwanych 0,5%), zaś inflacja – w tym również bazowa – była niższa od oczekiwań (ceny nie zmieniły się w ujęciu miesięcznym, inflacja bazowa wyniosła zaledwie 0,1% m/m) – a to może zachęcać Fed do ewentualnych działań. Jednak te publikacje nie neutralizują bardzo słabego raportu lokalnego Fed z Nowego Jorku. Pierwszy tego typu raport za sierpień pokazał silny spadek aktywności. Odczyt na poziomie -5,9 pkt. to nie tylko wynik znacznie poniżej oczekiwań (+6,6 pkt.) czy poziomu z lipca (+7,4 pkt.), ale także odczyt najsłabszy od października ubiegłego roku. W naszych komentarzach wielokrotnie podkreślaliśmy, iż notowane w ostatnich tygodniach wzrosty na rynkach akcji nie korespondują z sytuacją makroekonomiczną i jedynie jej wyraźna poprawa może niejako te wzrosty uzasadnić. Pierwsze ważne dane z USA za sierpień takiego uzasadnienia jednak nie dają – wręcz przeciwnie, sprawiają, iż rynek w coraz bardziej jaskrawy sposób rozmija się z rzeczywistością.
Dziś poznamy drugi z sierpniowych regionalnych indeksów aktywności – indeks Fed z Filadelfii (16.00, konsensus -4,7 pkt.). Rynek oczekuje sporej poprawy względem lipca, jeśli tej poprawy nie będzie wnioski będą oczywiste. Wcześniej (14.30) poznamy dwa inne raporty z USA: tygodniowy raport o nowych bezrobotnych (konsensus 365 tys.) oraz raport o liczbie budów nowych domów (konsensus 760 tys.). W Wielkiej Brytanii o 10.30 opublikowany będzie raport o sprzedaży detalicznej.