Dziś poznamy kolejne dane, które pomogą ocenić tendencje w globalnej gospodarce. Dalej spadają ceny ropy, tym razem sprzedającym pomogły dane o zapasach w USA.
Słabe dane z Chin, czekamy na Europę
Chiński wskaźnik PMI (w wersji HSBC/markit) odnotował we wrześniu wzrost – i to jest jedyna dobra wiadomość. Wzrost wyniósł bowiem zaledwie 0,2 pkt., z poziomu (47,6 pkt.), który był najniższy od marca 2009 roku. O poprawie koniunktury w Chinach nie może być mowy. A to ma szereg negatywnych konsekwencji. Po pierwsze, nie sprawdza się scenariusz, w którym chiński wzrost miał przyspieszyć w trzecim kwartale (tak wiosną zakładał konsensus rynkowy). Po drugie, słaba koniunktura w Chinach utrudni powrót globalnego ożywienia, ze szczególnie negatywnymi konsekwencjami dla Europy, której eksport do Chin zdecydowanie pomógłby w powrocie na ścieżkę wzrostu.
Dziś czeka nas publikacja wskaźników, które uzupełnią obraz koniunktury. We Francji i Niemczech (odpowiednio 8.58 i 9.28) poznamy wstępne PMI dla przemysłu i usług. Przypomnijmy, iż wskaźniki te nieco poprawiły się w sierpniu, ale obecne wyceny rynkowe zdyskontowały już dalece większą poprawę. Zatem tylko wyraźny wzrost PMI (szczególnie dla przemysłu) mógłby podtrzymać rynkowe nastroje. W USA również poznamy wskaźnik PMI, choć naszym zdaniem bardziej pomocny w ocenie koniunktury będzie indeks Fed z Filadelfii, który zostanie opublikowany o godzinie 16.00. Przypomnijmy, iż opublikowany w poniedziałek podobny indeks dla Nowego Jorku był najgorszy od 2009 roku.
Sprzedaż domów w górę, ale...
Dane z amerykańskiego rynku mieszkaniowego dostarczają w ostatnim czasie generalnie dobrych wiadomości inwestorom i wczorajsze publikacje nie były tu wyjątkiem. Liczba budów nowych domów była co prawda nieco mniejsza niż oczekiwano, ale średnia 6-miesięczna wzrosła po raz kolejny do najwyższego poziomu od grudnia 2008 roku. Natomiast pozytywnie zaskoczyły dane o sprzedaży używanych domów – na poziomie 4,82 mln w skali roku sprzedaż była wyraźnie wyższa od oczekiwań i najwyższa od marca 2010 roku.
Nie należy jednak popadać w przesadną euforię, gdyż w odpowiedniej perspektywie dane o sprzedaży i budowach domów nie wyglądają już tak dobrze. Po spadku w 2008 i 2009 roku sprzedaż domów na rynku wtórnym na gospodarstwo domowe dość szybko odbiła do historycznie „normalnych" poziomów (ok. 4%, tj. 4% gospodarstw domowych w danym roku kupiło dom na rynku wtórnym). Jednak nie przełożyło się to na sprzedaż nowych domów, która do tej pory oscylowała zaledwie wokół 0,3% gospodarstw domowych, podczas gdy przed kryzysem, jak i w latach 70-tych wynosiła ona nawet 1,2%. To z kolei oznacza, że choć liczba budów domów rośnie, nie jest to wzrost na tyle silny aby ożywić istotnie gospodarkę. Obecnie na jedno gospodarstwo w roku buduje się 0,6% domu w roku, przed kryzysem nigdy nie było tak źle (nawet w trakcie recesji z lat 74, czy 80-82), a średnia z lat 2000-2007 to 1,6%. Podsumowując, na amerykańskim rynku nieruchomości widać poprawę (bardzo niskie stopy na pewno tu pomagają), ale nie jest ona na tyle silna aby istotnie ożywić gospodarkę, szczególnie wobec spowolnienia w przemyśle.