Akcje
We wtorek inwestorzy raczej nie będą świadkami przełomowych wydarzeń na rynkach. Dane makro w kalendarzu nie wydają się na tyle istotne, by zatrząść giełdami. Zresztą gracze z warszawskiego parkietu przestali się ostatnio oglądać na innych, dając indeksom możliwość spokojnego kontynuowania wspinaczki. Pierwsza sesja tygodnia pokazała, że rodzimych inwestorów trudno wybić z zakupowego rytmu, mimo że sytuacja polityczna we Włoszech popsuła nastroje na wielu giełdach Europy. Groźba Mario Montiego dotycząca ustąpienia ze stanowiska przypomniała wielu graczom, że słowo „stabilizacja" jeszcze długo nie będzie kojarzone ze strefą euro.
Kolor czerwony, który dominował na europejskich parkietach, nie zrobił jednak na nikim wrażenia w Warszawie. Najwyraźniej każdy, kto już chciał zrealizować zyski z minihossy z ostatnich tygodni, zrobił to już w piątek. Poniedziałkowa sesja w warszawie przebiegała pod dyktando kupujących, choć trzeba przyznać, że spora grupa spółek (głównie małych) na wzrostową falę jeszcze się nie załapała.
Podczas wczorajszej sesji w gronie najbardziej rozchwytywanych firm znalazł się Kernel, KGHM i GTC. Z kolei akcje Lotosu zwyżką tym razem nie zachwyciły, ale trend wzrostowy kontynuowały, ustanawiając kolejny tegoroczny szczyt.
Na drugim biegunie, wśród niechcianych spółek, znalazły się papiery Pekao i Bogdanki. Notowaniom banku zaszkodziła negatywna rekomendacja analityków Renaissance Capital. Natomiast akcje spółki węglowej znalazły się w niełasce po słowach prezesa, który zapowiedział, że wydobycie węgla w tym roku może być niższe od planowanych 8 mln ton. Rosnące indeksy wskazują, że w tym roku św. Mikołaj zawitał na warszawski parkiet.
Jeśli wierzyć analitykom, optymizm powinien się utrzymać przynajmniej do końca roku, co oznacza, że pokonanie bariery 2500 pkt to kwestia niedalekiej przyszłości.