Złoty, po w wypracowaniu czterotygodniowego maksimum do euro w środę, kolejną dobę spędził „przyklejony" do poziomu 4,24 EUR/PLN. Z jednej strony stabilizacja sentymentu na rynkach zewnętrznych sprzyja aprecjacji złotego ku bardziej uzasadnionych fundamentalnie poziomów. Z drugiej – sześć sesji spadkowych bez przerwy dających łącznie 10 groszy różnicy na kursie podnosi ryzyko korekcyjnego odreagowania. Informacje z kraju miały niewielkie przełożenie na notowania. Główny ekonomista Ministerstwa Finansów Ludwik Kotecki zapewniał, że nie ma zagrożenia wzrostu długu publicznego w relacji do PKB ponad próg 55% zarówno w tym, jak i przyszłym roku. Przyrost zadłużenia o planowane 16 mld zł odpowiada ok. 1% PKB, co przy relacji dług/PKB 52,4% na koniec 2012 r. pozwala zgodzić się z resortem finansów.
Na rynkach zewnętrznych nie brakowało interesujących doniesień, jednak żadne nie było na tyle istotne, aby podwyższyć zmienność. Drugie wystąpienie Bena Bernanke w Kongresie USA zgodnie z oczekiwaniami niczym nowym nie zaskoczyło. Euro znalazło wsparcie w wieściach z Portugalii, gdzie tamtejszy rząd przetrwał głosowanie w parlamencie nad wotum zaufania. Warto też odnotować podwyższenie perspektywy ratingu USA do stabilnej z negatywnej przez agencję Moody's. Choć moda na śledzenie decyzji agencji ratingowych ostatnio osłabła, interesująca jest argumentacja Moddy's, że za stabilną perspektywą przemawia tempo wzrostu gospodarczego szybsze, niż innych państw o najwyższej ocenie „Aaa". Dobra kondycję gospodarki USA potwierdziły wczoraj. Spadek liczby nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w USA(334 tys., prog. 345 tys., poprz. 358 tys.), sugerujący, że poprawa sytuacji na rynku pracy nadal następuje i lipcowe dane o zatrudnieniu mogą przybliżyć Fed do wygaszania QE3. Rynek jednak nie zareagował zbyt mocno, gdyż w ostatnich dniach szef Fed Ben Bernanke wyraźnie „nastraszył" inwestorów, że start redukcji programu skupu aktywów we wrześniu nie jest taki pewny. Dalej z danych makro zaskakujący wzrost indeksu aktywności przemysłu w rejonie Filadelfii (19,8, prog. 7,8, poprz. 12,5) nie był tak do końca zaskakujący, jeśli przypomnimy sobie podobną pozytywną niespodziankę ze strony indeksu NE Empire State w poniedziałek. Widać, że gospodarka USA powoli odbija po hamowaniu z drugiego kwartału, ale czas pokaże, czy przyspieszenie ożywienia jest na tyle silne, aby gwarantować ograniczanie ekspansji monetarnej przez Fed.
Piątkowy kalendarz makroekonomiczny nie zawiera żadnych istotnych publikacji, dlatego też inwestorzy patrzą już dalej na niedzielne wybory do izby wyższej parlamentu Japonii. Sondaże wskazują na wyraźne zwycięstwo partii premiera Shinzo Abe, tym samym wzmacniając jego pozycję i zwiększając swobodę w kontynuacji jego radykalnej polityki na rzecz pobudzenia wzrostu gospodarczego. Perspektywa drugiej fali reform gospodarczych opartych na zwiększonych wydatkach rządowych już teraz wywiera presję na jenie, który wobec euro jest najsłabszy od siedmiu tygodni. USD/JPY dziś rano utrzymuje się ledwo ponad poziomem 100, ale można przypuszczać, że na początku nowego tygodnia sprzedaż japońskiej waluty może się nasilić.
EUR/PLN:
Na rynku złotego sytuacja bez zmian. Poziom 4,24 za euro pozostaje punktem odniesienia z ważnymi poziomami technicznymi 4,2250 i 4,28. Polska waluta może dziś znaleźć się pod presją zamykania pozycji przed weekendem, jednak uważamy, że wskazane poziomy nie powinny być przekroczone.