Niezależnie, jak potoczą się negocjacje koalicyjne, polityka Niemiec wobec przyszłości strefy euro nie powinna ulec zmianie, jednak wnioski te nie przełożyły się na wsparcie notowań EUR. Sentyment wobec Eurolandu popsuły raczej rozczarowujące odczyty indeksów PMI. Inwestorzy najwyraźniej „przejęli" się spadkiem wskaźnika aktywności przemysłu do 51,1 pkt z 51,4 miesiąc wcześniej (przy prognozie 51,7), choć dla sektora usługowego indeks wzrósł mocniej od oczekiwań (52,1, prog. 51, poprz. 50,7). W rezultacie wskaźnik Composite podbił do 52,1 (poprz. 51,5), wskazując na kontynuację ożywienia gospodarczego w III kw. Dane na pewno wyglądają lepiej dla strefy euro niż w przypadku USA, gdzie wskaźnik PMI dla przemysłu nieoczekiwanie osunął się do 52,8 (prog. 54, poprz. 53,1), a głównym winowajca rozczarowania był spadek komponentu odpowiadającego za nowe zamówienia. Źle to wróży wzrostowi produkcji w ostatnim kwartale roku.
Przemawiając do Parlamentu Europejskiego prezes EBC Mario Draghi powtórzył, że bank centralny jest zdeterminowany do utrzymania stóp procentowych na obecnym lub niższym poziomie przez dłuższy czas. Dodał jednak, że niewykluczony jest także kolejny zastrzyk płynności do sektora bankowego w postaci programu LTRO, aby wpłynąć na obniżenie rynkowych stóp procentowych. Pomysł nie jest nowy i robi się o nim coraz głośniej, jednak nie wydaje się, aby miał być wdrożony w ciągu najbliższych miesięcy. Rozszerzenie ekspansji monetarnej znajdzie obecnie silnych przeciwników w Radzie Zarządzającej EBC, przynajmniej do czasu, aż dane z gospodarki nie zaczną się znowu pogarszać, na co na razie się nie zanosi. Ale fakt, że Draghi o tym wspomniał, może sugerować, że bank już teraz chce chociażby werbalnie podkreślić swoje gołębie nastawienie, by w ten sposób wpłynąć na rynek, w tym także na rynek walutowy. Draghi już raz w tym roku starał się zbić EUR, kiedy eurodolar wzrósł ponad 1,35, i możliwe, że teraz szykuje się do podobnej akcji.
W rezultacie obserwowaliśmy osuwanie się EUR/USD poniżej 1,35, jednak tempo spadku było ślimacze, co niejako świadczy o tym, że rynek nie ma dużego przekonania do rezygnacji z anty-dolarowych pozycji, jakie narosły w reakcji na zeszłotygodniową decyzję Fed o odroczeniu redukcji QE3. To stwierdzając, jest bardzo możliwe, że popyt na euro może znów się uaktywnić, o ile otrzyma stosowny impuls. Takim sygnałem może być dzisiejszy odczyt indeks Ifo z Niemiec (10:00). Jeśli optymizm niemieckich przedsiębiorców okaże się powyżej oczekiwań (108,4), eurodolar może celować w ostatnie szczyty (1,3568). Z innych danych w Polsce GUS poda szacunki sierpniowej sprzedaży detalicznej i stopy bezrobocia. Oczekuję spadku sprzedaży detalicznej do 2,7% r/r z 4,3% w lipcu, pryz konsensusie na poziomie 3,1%. Podobnie jak w przypadku danych o produkcji, silny wpływ na odczyt ma mniejsza liczba dni roboczych. W przypadku stopy bezrobocia spodziewam się spadku do 13% z 13,1% w lipcu, w odróżnieniu od mediany prognoz na poziomie 13,1%. Dane jednak nie powinny mieć wpływu na rynek złotego, który w dalszym ciągu podlega pod sentyment globalny.
EUR/PLN: O ile z rynków zewnętrznych nie przyjdzie pogorszenie sentymentu (co dziś wydaje się mało prawdopodobne), poziom 4,2350 EUR/PLN powinien się obronić. Spokojny handel utrzyma kurs powyżej 4,20.
EUR/USD: Euro czeka na impuls do dalszych wzrostów i indeks Ifo z Niemiec może dać właśnie taki sygnał. Kluczowy opór do przełamania to 1,3568 (maksimum z 19 września); istotne wsparcie formuje się obecnie na 1,3490.