Od początku dnia na parkiecie dominował kolor zielony i wszystko wskazywało na to, że dobre nastroją będą towarzyszyć inwestorom do końca dnia. Tym bardziej że jeszcze przed południem napłynęły dobre dane makroekonomiczne. Pozytywnie zaskoczył m.in. odczyt indeksu instytutu ZEW, który obrazuje nastroje inwestorów instytucjonalnych i analityków w odniesieniu do sytuacji gospodarczej Niemiec. Wzrósł on z 49,6 pkt we wrześniu do 52,8 pkt w październiku, co jest najwyższym poziomem od kwietnia 2010 r. Od początku dnia również na innych europejskich rynkach dominował optymizm. Wszystko więc sprzyjało popytowi na warszawskiej giełdzie. WIG20 zyskiwał w trakcie sesji ponad 1 proc. i znalazł się ponad psychologiczną barierą 2500 pkt. Kiedy wydawało się, że zamknięcie notowań powyżej tego poziomu jest tylko formalnością, na godzinę przed końcem sesji nastroje zaczęły się pogarszać. Wszystko za sprawą nie najlepszych danych ze Stanów Zjednoczonych. Nastroje schłodził m.in. nieoczekiwany spadek indeksu NY Empire State z 6,29 do 1,52 punktu. W efekcie WIG20 zaczął tracić wypracowane wcześniej wzrosty. Ostatecznie spadł o 0,34 proc. i zamkną się na poziomie 2490 pkt. Warto jednak zwrócić uwagę, że przecena dotknęła przede wszystkim największe firmy. Indeks średnich firm – mWIG40 – zyskał ponad 1,2 proc. Wskaźnik „maluchów" – sWIG80 – urósł o 0,9 proc. Po raz kolejny wrażenie robi aktywność inwestorów. Obroty na całym rynku przekroczyły 1,3 mld, co biorąc pod uwagę statystykę z ostatnich kilkunastu miesięcy jest wynikiem więcej niż przyzwoitym.
Dane makroekonomiczne wczoraj zdominowały wydarzenia rynkowe. W ciągu dzisiejszej i jutrzejszej sesji kluczową kwestią będzie impas budżetowy w Stanach Zjednoczonych. Rynki czekają, aż politycy dojdą w tej kwestii do porozumienia, tym bardziej że mają czas tylko do czwartku. Jeśli dojdzie do kompromisu, to zdaniem analityków, można liczyć na wzrosty na giełdach, przynajmniej w krótkim terminie.
Doniesienia ze Stanów Zjednoczonych pilnie śledzą także inwestorzy na rynku walutowym. Wczoraj złoty nieznacznie tracił wobec dolara. Amerykańska waluta po południu był wyceniana na 3,09 zł, o 0,3 proc. więcej niż w poniedziałek. Lepiej złoty radził sobie w stosunku do euro, które było wyceniane na 4,16 zł. W poniedziałek trzeba było za nie płacić nawet 4,19 zł.
Na rynku surowców znowu taniało złoto. Wczoraj za uncję płacono 1270 dolarów, o 0,2 proc. mniej niż w poniedziałek. Jak podkreślają analitycy w ostatnim czasie dało się zaobserwować duży odpływ pieniędzy z funduszy ETF, co może świadczyć, że to jeszcze nie koniec przeceny tego kruszcu.