Nie należy jednak tego wiązać z czynnikami politycznymi, chociaż faktycznie kandydat PIS jest mniej znany zagranicznym inwestorom, niż urzędujący prezydent. Nasza waluta zwyczajowo jest bardziej wrażliwa na wydarzenia na rynkach globalnych ze względu na zaangażowanie zagranicznego kapitału. A ostatnie dni pokazały, że do łask wraca amerykański dolar, gdyż dane Departamentu Pracy USA nie były złe, a w Europie nierozwiązany jest problem Grecji. Dodatkowo znika czynnik, który windował wycenę euro – widać wyraźnie, że czwartek przyniósł przesilenie na niemieckim rynku długu. Reasumując, złoty ma szanse w najbliższych dniach dalej słabnąć, chociaż to, czy uda nam się wyjść ponad poziom 3,68 na USD/PLN będzie zależeć od „jakości" danych z USA, jakie poznamy w tym tygodniu (sprzedaży detalicznej w środę i produkcji przemysłowej w piątek). W przypadku EUR/PLN rynek musi zebrać siły przed próbą wyjścia ponad opory 4,08–4,09. Czynnikiem sprzyjającym takiemu scenariuszowi byłyby rosnące obawy dot. rozwiązania greckiego problemu. Pytanie, czy nie powrócą dementowane już spekulacje dotyczące „strzyżenia" europejskich wierzycieli. Dane nt. krajowego PKB za I kwartał (piątek), mogą nie mieć większego znaczenia, gdyż trudno będzie o pobicie prognoz na poziomie 3,3 proc. r./r., a II kwartał rodzi niepewność ze względu na delikatne wyhamowanie w strefie euro.