– W ciągu jedynie dwóch tygodni rosyjski rubel stracił 13 proc. w stosunku do euro i dolara. W tym samym czasie malezyjski ringgit osłabił się o 7 proc. do dolara. Obawy o kondycję Chin spowodowały dewaluację walut Kazachstanu i Wietnamu. Presji wyprzedaży nie oparły się również meksykański peso, południowoafrykański rand czy chilijskie peso, które są na wieloletnich minimach w relacji do głównych walut – wylicza Marcin Lipka, analityk walutowy Cinkciarz.pl. Mocno dostało się także tureckiej lirze. W jej przypadku od dłuższego czasu mamy do czynienia ze splotem niekorzystnych informacji. – Na słabość tureckiego rynku i liry w ostatnich miesiącach wpływa dodatkowo ryzyko polityczne, umacniający się dolar oraz konflikt zbrojny na granicy z Syrią – mówi Robert Burdach, zarządzający w Union Investment TFI. W efekcie od początku roku lira straciła wobec dolara ponad 26 proc. Czy jest coś, co może odwrócić ten trend? – Obrona liry poprzez wykorzystanie rezerw walutowych nie wchodzi w grę. Po pierwsze, Turcja nie posiada wystarczających rezerw, po drugie, chociażby przykład Rosji dowodzi, że interwencja banku centralnego na rynku walutowym zamiast pomagać, tylko przyciąga spekulantów. Jedynym skutecznym działaniem, które mogłoby powstrzymać osłabianie się liry, jest podwyżka stóp procentowych w Turcji. Niestety, z uwagi na brak porozumienia politycznego i perspektywę powtórnych wyborów parlamentarnych turecki bank centralny wstrzymuje się z decyzją o zacieśnieniu polityki monetarnej. Istnieje ryzyko, że na interwencję przyjdzie nam poczekać nawet do momentu wyłonienia nowego rządu – uważa Burdach.