Cofnijmy się pamięcią o rok. W lutym 2016 r. rodzimy WIG dopiero próbował odbić się od ponadtrzyletniego minimum. Na parkiecie panowała jeszcze atmosfera strachu i zniechęcenia, pieniądze uciekały z funduszy akcji, królowały lokaty bankowe. A teraz? WIG na 9-letnich maksimach, w styczniu po raz pierwszy od pół roku popłynęły wreszcie pieniądze do agresywnych funduszy (+0,33 mld zł), a luty pod tym względem prawdopodobnie okaże się jeszcze lepszy. Nasz autorski barometr nastrojów giełdowych z poziomu „strachu" wspiął się do strefy „euforii".

Aby móc powiedzieć cokolwiek na temat przyszłości, należy najpierw dobrze zrozumieć, dlaczego na przestrzeni 12–13 miesięcy doszło do „zmartwychwstania" krajowego rynku akcji. Zadecydowały o tym przede wszystkim dwa czynniki: (a) nadrobienie przez WIG20 niemal całych pokaźnych zaległości względem indeksu rynków wschodzących – dzięki temu, że inwestorzy zagraniczni całkowicie zmienili postrzeganie naszej giełdy i przestali przejmować się ryzykiem politycznym; (b) dyskontowanie przez inwestorów na świecie scenariusza przyspieszenia w gospodarkach.

A propos pierwszego elementu – potencjał wynikający z wcześniejszych zaległości/niedoważenia rodzimych akcji już niemal się wyczerpał. Nieco inaczej sprawa wygląda, jeśli chodzi o drugą kwestię. Na jesieni ub.r. pisaliśmy, że spadek tempa wzrostu PKB poniżej progu 3 proc. historycznie był... okazją do zakupów akcji, bo wkrótce potem rynek zaczynał dyskontować przyszłe przyspieszenie w gospodarce (zaś spowolnienie było od dawna w cenach). I faktycznie, taki scenariusz się w pełni realizuje. Od końca III kwartału 2016 r., w którym dynamika PKB osłabła poniżej 3 proc., WIG zyskał do tej pory 25 proc. Dyskontowanie lepszych danych makro idzie więc pełną parą. Jeśli już coś może niepokoić, to tempo tego procesu. WIG jest już w punkcie, do którego historycznie w takich przypadkach (a było ich cztery na przestrzeni kilkunastu lat: 2005, 2008, 2010, 2012) docierał średnio dopiero po dziesięciu (a nie pięciu!) miesiącach. Czy poprawa koniunktury na GPW nie nastąpiła więc w sposób zbyt gwałtowny?

Wraz z najbliższą rewizją składu WIG20 duże szanse powrócić do niego ma – niczym Feniks z popiołów – JSW. Ciekawostka jest taka, że hossa w przypadku tego waloru rozpoczęła się wkrótce po... opuszczeniu indeksu blue chips (III 2015), a JSW była jedną z lokomotyw mWIG40. ¶