Otóż przełom 2016 i 2017 r. charakteryzował się niemałą dozą niepewności. Inwestorzy wciąż dochodzili do siebie po wcześniejszym referendum w sprawie brexitu oraz wygranej Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich. Krajowe duże spółki wychodziły w tym czasie z dłuższego okresu dekoniunktury, a inwestorzy dopiero przekonywali się, że wcale nie jest tak, że polskie blue chipy są „nieinwestowalne", jak niemalże powszechnie sądzono w 2016 r. Jeszcze ciekawiej prezentowała się koniunktura gospodarcza.
Drugie półrocze 2016 r. stało pod znakiem zauważalnego spowolnienia aktywności gospodarczej. Dynamika krajowego wzrostu PKB spadła poniżej 3 proc. i widoki na nowy rok wcale nie były hurraoptymistyczne. Wiele osób obawiało się serii wyborów w Europie, które mogły przynieść populistyczne zmiany, wcześniej widoczne w Wielkiej Brytanii i USA. Rzeczywistość okazała się bardzo łaskawa.
Polityka w 2017 r. praktycznie nie odegrała znaczącej roli, gdyż pierwsze skrzypce odgrywała zsynchronizowana faza wzrostu gospodarczego, której doświadczył niemalże cały świat. W ten oto sposób wraz z wyraźnym wzrostem cen akcji dotarliśmy do początku 2018 r. Jakie są nastroje? Hurraoptymistyczne. Ze świecą szukać osób, które sądzą, że wzrost gospodarczy w Europie czy USA może napotkać problemy. Jedynie co do Chin panuje niepewność, ale to wyjątek, gdyż w przypadku pozostałych azjatyckich gospodarek jest raczej zgodny pozytywny konsensus. Mało kto przejmuje się polityką, mimo że wielkimi krokami zbliżają się wybory we Włoszech. Nastroje wśród inwestorów są wyśmienite, a zaangażowanie amerykańskich inwestorów indywidualnych jest najwyższe od czasu bańki internetowej z 2000 r. Zresztą obserwujemy pewne echa internetowego boomu, które aktualnie przyjmują zabarwienie kryptowalutowe.
Cały ten ogromny optymizm kontrarianinowi nie może się podobać. Owszem, niemała rzesza osób zdaje sobie sprawę z czających się ryzyk, ale panuje przeświadczenie, że większe niebezpieczeństwo inwestorom w 2018 r. nie grozi. Zgodnie z maksymą Buffetta wymusza to ostrożniejszą postawę, szczególnie że w tym roku zbraknie poduszki bezpieczeństwa, która była obecna przez większość ostatnich lat – Rezerwa Federalna zamiast skupować aktywa, sprzedaje je.